- Wszystko gotowe ?
- Tak. - Louis i Harry obserwowali mnie uważnie.
- Dobra, idźcie od tamtej strony budynku a ja pójde na wprost. - wyjąłem pistolet tak jak zrobili to chłopacy, przeładowałem i ruszyłem po cichu do ogrodu. Niall i Liam czekali w samochodzie. Jest cały skład to możemy zaczynać. Założyłem kaptur, i rozglądałem się po wszystkich oknach. W pomieszczeniu było ciemno, więc nie miałem wyboru. Pokazałem gestem chłopakom, że wchodzę do środka, a oni mają mnie kryć. Wszedłem po woli do budynku, rozglądając się wszędzie. Same białe ściany, czarne dodatki, obrazy nic nieznaczące i kompletna cisza. Po podłogach, żyrandolach i innych takich rzeczach można wywnioskować, że mieszka tu ktoś bogaty. Odwróciłem się w stronę chłopaków, pokazując gestem ręki aby podeszli do mnie na chwile.
- Słuchajcie, idźcie do piwnicy i wyłączcie zasilanie. - szepnąłem, a następnie się odwróciłem. Chłopaki poszli zrobić swoje i ja teraz zrobie swoje.
Szedłem przez schody, a później przez górny korytarz. Powoli uchylałem drzwi, aby zajrzeć czy nikogo nie ma. Po przejrzeniu prawie wszystkich pokoji, zostało mi jedno pomieszczenie, które zapewne było sypialnią. Nagle zawibrował mi telefon w prawej kieszeni. Wyjąłem go a następnie otworzyłem nową wiadomość.
Louis
Radze się wycofać, Sykes zaraz tu będzie. Ale ty tu decydujesz.
Louis.
Sprawnie mu odpisałem.
Ukryjcie się gdzieś, nie zamierzam się teraz wycofywać.
Zayn.
Schowałem z powrotem telefon i ruszyłem do ostatniego pomieszczenia. Chciałem nacisnąć na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Ostatecznym ruchem wywarzyłem drzwi i ujrzałem drobną osóbkę leżącą w łóżku, całą posiniaczoną. Zabije tego skurwiela. Przerażona brunetka przesunęła się do tyłu na róg łóżka, a następnie do ściany. Podkurczyła nogi i owineła je rękami. Bała się na mnie spojrzeć, pewnie myśli, że ja to ten sukinsyn Sykes. Podszedłem do niej i ukucnąłem przy niej.
- Nina. - położyłem na jej kolanie swoją dłoń. Ta wzdrygnęła się i z niedowierzaniem podniosła głowę.
- Zayn ? - do jej oczu zaczęły napływać łzy, a ja przybliżyłem swoją twarz do jej. Założyłem jej kosmyk za ucho. Dzieliły nas tylko 5 cm. Objąłem jej twarz rękoma, a ta patrzała się na mnie i przerażona i... szczęśliwa ?
- Nigdy. Mi. Tego. Nie. Rób. - stykaliśmy się czołami. Ona powoli pokiwała głową. - Chodź, uciekamy z tąd. - wstałem i podałem jej swoją dłoń na co ona od razu ją przyjęła. Wstała, ale miała problemy, więc bez wachania wziąłem ją na ręce jak panne młodą. Wyszliśmy na dwór, ale zauważyłem samochód Sykesa na podjeździe. Kurwa. Biegłem do naszego samochodu, ile miałem sił w nogach.
- Stój, bo strzele ! - stanąłem jak wryty. Odwróciłem się i oczywiście zobaczyłem Sykesa z pistoletem wycelowanym we mnie. Kazałem Ninie stanąć, a ta stanęła za mną. Chcę ją chronić i już nigdy więcej jej nie zostawie. Za bardzo ją kocham. Ona jest dla mnie tym małym światem, w którym żyję. Jest powietrzem, który wdycham. Jest słońcem, bez którego świat by nie istniał. Jest najważniejszą osobą na całym mojim świecie. Bez niej, życie nie ma sensu. - Oddaj mi ją, albo już nie żyjesz. - nagle od tyłu, po cichu szedł Louis z Harrym. Harry zatrzymał się w miejscu, a Louis szedł w stronę Sykesa. Wtedy Sykes odwrócił się w stronę Louisa i strzelił w niego i Harrego. Prosto w serce. Właśnie straciłem dwóch moich najlepszych kumpli. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Nagle przy moim boku pojawił się Liam i Niall, którzy strzelali w niego, a on strzelał w nas. Pociągnąłem za ręke Nine i razem biegliśmy do samochodu. Nagle Nina złapała obiema dłońmi moją ręke ciągnąc mnie do ziemi. Odwróciłem głowę w jej stronę i zobaczyłem ją upadającą na ziemie. Szybko złapałem ją w talii, a ta patrzała się na mnie z przerażeniem i ze zmęczeniem.
- Co ci jest ? - z jej brązowych oczu zaczęły spływać łzy.
- Strzelił we mnie. - odpowiedziała drżącym głosem. Nagle ugieły mi się kolana i uklęknąłem. Przyłożyłem swoją dłoń do jej policzka. Po chwili zrozumiałem co do mnie powiedziała.
- Co ?!?
- Zayn, ja umieram. - oczy mi się zeszkliły. Nie, to jest jakieś kłamstwo. Ona nie może umrzeć.
- Ty nie możesz umrzeć. Rozumiesz ?!? - czułem jak już słone łzy spływały po mnie. Nigdy nie płakałem. Nie płakałem nigdy za kimś. Ale teraz to robię. Obiema dłońmi ująłem jej bladą twarzyczkę. Jej oczy zaczęły się zamykać.
- Kocham cię Zayn i zawsze będe cię kochała... - powiedziała słabym i ledwo słyszalnym głosem. Odpływała. Odpływała do innego świata. Ale ja tego nie chcę ! Zacząłem nią potrząsać, ale nic z tego. Darłem się na nią, żeby nie odpływała. Położyłem swoją głowę na jej szyji.
- Nie chce, byś odchodziła. Kocham cię, rozumiesz ? - ledwie co wyszeptałem. Zrozpaczony wstałem na równe nogi i biegłem w stronę Sykesa. Po chwili strzał. Czuję gorąco rozpływające się po całym mojim ciele, a po chwili upadam bezwładnie. Nic nie mogę już zrobić. Chcę tylko jednego. Chcę Niny. Obraz przed oczami rozmazał mi się i zrobił cały czarny.
* * *
Obudziłem się zlany zimnym potem. Przeczesałem nerwowo włosy i próbowałem przypomnieć sobie co ja tu robię. A może jestem w niebie ? Zdałem sobie sprawę, że znajduję się w swojej sypialni. Wyjrzałem za okno, była noc. Co ja tu robię ? Wstałem, przetarłem oczy i poszłem do łazienki. Zapaliłem światło, które od razu mnie zaślepiło, dlatego zgasiłem. Odkręciłem kran i umyłem twarz a następnie wytarłem w ręcznik. Przeczesałem ręką włosy i wyszłem z sypialni. Poszłem do kuchni, nalałem sobie wody i usiadłem na kanapie w salonie. Dobry pomysł był z kupieniem tej willi. Jeszcze ten wspaniały widok rozściągający się na całe Los Angeles. I czyste niebo.
Nadal mnie zastanawiało co było prawdą w tym śnie, a co nie. Dreszcze po mnie przeszły gdy go sobie przypomniałem. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Moja willa posiadała 6 sypialń w tym moja. Stwierdziłem, że pójde się dowiedzieć co się działo naprawde.
W 1 sypialni leżała Julia z Harrym, co mnie bardzo zdziwiło, że jednak przyleciała. Ufff, Harry żyje. Od razu mi lepiej. W 2 sypialni spał sam Louis. W 3 sypialni Niall. W 4 sypialni Liam. W 5 sypialni Tamara... i Nina. Była odwrócona do mnie tyłem, ale poznałem ją po włosach. Zrobiło mi się lżej na sercu jak i również poczułem przyjemne ciepło. Usiadłem na rogu łóżka i założyłem Ninie włosy za ucho. Była posiniaczona. Tamara otworzyła oczy i spojrzała się na mnie. Posłała mi zdziwione spojrzenie na co ja uniosłem brwi. Chciałem z nią porozmawiać i chyba to zauważyła, bo powoli wstała z łóżka i ruszyła ze mną do salonu. Obaj usiedliśmy.
- Nic nie pamiętam. Co ja tu robię, albo co ja robiłem ? - Tamara założyła noge na noge i spojrzała na mnie z góry.
- Naprawdę nic nie pamiętasz ?
- Nic. - odwróciłem wzrok na szybę.
- Okej. Więc ty z chłopakami pojechaliście do willi Sykesa. No i w którymś pomieszczeniu znalazłeś Nine. Ale nie wiedziałeś, że Nathan również jest w domu. Wykorzystał sytuację, kiedy zbliżałeś się do Niny i przyłożył ci do nosa coś, od czego zemdlałeś. Na szczęście Harry był w pobliżu i skopał mu tyłek z Louisem. Wzięli Nine i ciebie i przyjechali tutaj. Spałeś ze 6 godzin jakoś. Kiedy przyjechaliście była 19:00. Teraz jest... 1:30 w nocy.
- Uff to dobrze. Co innego mi się śniło. Myślałem, że to co się stało w moim śnie, stało się naprawdę ale na szczęście się myliłem. Co z Niną ? - przeczesałem ręką włosy i wróciłem wzrokiem na siostrę.
- Była bardzo przestraszona. Najpierw nie mogła uwierzyć w to, że przyszedłeś do niej. Za dużo nie mówiła, ale to było wymalowane na jej twarzy. Bała się, że Sykes po nią przyjdzie. - spuściłem wzrok na swoje buty.
*Oczami Tamary*
Patrzałam na Zayna z żalem, tak bardzo się o nią martwi.
- Jak bardzo jest posiniaczona ? - zapytał z lekką chrypką w głosie. Spojrzał się na mnie z lękiem. Nie chciałam mu mówić jak bardzo.
- Nie widziałeś jej twarzy. Ma rozciętą wargę, widać czerwone rany na nadgarstkach i całe posiniaczone ciało. - spuścił wzrok na swoje palce. Wstał i ruszył do swojej sypialni. Wiedziałam, że go to boli. Wiedziałam, że modlił się w duchu, abym nie powiedziała jak poważny jest stan Niny. Ale i tak by się dowiedział. Poszłam z powrotem do Niny, ale jej nie było w łóżku. Pewnie była w łazience, ponieważ światło się pali. Miałam do niej wejść i sprawdzić czy wszystko w porządku, ale zdałam sobie sprawę, że musi mieć troche prywatności. Usiadłam na łóżku, podciągłam kołdre i podkurczyłam nogi. Nina wyszła i zgasiła światło. Wtedy przyjrzałam się jej wszystkim siniakom. To było coś okropnego. W tym momencie strasznie zrobiło mi się jej żal. Kiedyś jej nienawidziłam, ale teraz to uczucie gdzieś daleko znikło bez śladu. Usiadła koło mnie z wyciągniętymi nogami i oparła głowę o ścianę. Wzdychnęła.
- Jak się czujesz ? - spojrzała się na mnie.
- Dobrze - uśmiechnęła się słabo. Wiedziałam, że kłamie. - Dziękuje.
- Za co ? - uniosłam brwi.
- Za to, że mnie nie wygoniłaś. I tak mnie nienawidzisz.
- Nic takiego nie powiedziałam. Zayn cię kocha i ja to szanuję, kiedyś poprostu patrzałam na ciebie z innej strony, a teraz zdałam sobie sprawę, jaka jesteś naprawdę. - uśmiechnęłam się do niej. Nina zastanawiała się nad czymś co ją chyba dręczyło. Wzięła głęboki wdech.
- Myślisz, że Zayn mnie jeszcze kocha ? - spojrzała się na mnie tak jakoś smutno.
- Raczej, że tak. Przecież on cię szukał cały czas ! A teraz idź spać, bo jesteś strasznie blada jak i zapewnie zmęczona. Dobranoc. - uśmiechnęłam się do niej na co mi odwzajemniła.
- Dobranoc. - obie położyłyśmy się spać.
* * *
Wstałam, przetarłam oczy i rozciągłam się. Nina jeszcze spała, nie dziwię się jej. Pewnie miała wiele nocy zarwanych. Szkoda mi jej. Ruszyłam do łazienki, weszłam pod prysznic, a następnie umalowałam się, uczesałam, przebrałam i wyszłam. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam wszystkich. Siedzieli na krzesełkach barowych i jedli śniadanie. Usiadłam koło Julii i Zayna.
- Dzień dobry wszystkim.
- Dzień dobry. Jak się spało ? - Louis już tryskał dobrą energią, uśmiechał się szeroko, aż trudno było się nie uśmiechnąć. Od wzajemniłam uśmiech.
- A dobrze, dziękuje. - popatrzyłam na wszystkich po kolej. Każdy uśmiechnięty, tylko od Zayna wiało chłodem. Od kiedy on się taki zrobił ?
- Idziesz z nami do galerii Tamara ? - Harry przeczesał swoje loki, a następnie objął rękami Julie.
- Jasne, nie mam nic przeciwko. Zayn, idziesz z nami ? - odwróciłam do niego głowę, ale ten patrzał się w ekran telefonu.
- Nie. - odpowiedział jakiś zły. Mógłby wyluzować.
- Uch, wiecie jednak nie pójde do galerii. Mam do załatwienia inne sprawy.
- Szkoda. Dobra chodźmy już. Pa !
- Pa ! - zabrali kurtki, kluczyki i znikneli za drzwiami. Zostałam tylko ja, Zayn i Nina. Odwróciłam się w stronę Zayna. Miałam już coś powiedzieć ale zdążył mi przerwać.
- Za niedługo wrócę. Musze coś załatwić. - i odszedł bez słowa. A na pożegnanie trzasnął drzwiami. Co mu jest ?
Usiadłam na sofie popijając jeszcze gorącą herbatę. Nagle w kuchni pojawiła się Nina. Nalała sobie troche herbaty z dzbanka i usiadła koło mnie.
- Wszystko w porządku ? - odwróciłam głowę w jej stronę.
- Powiedzmy. Nadal jestem zszokowana. I nadal nie chce mi się wierzyć. - ścisnęła palce na kubku.
- W co ?
- Że Zayn tu jest. Że mnie uratował. - jej wzrok był nieobecny. Pewnie bardzo się zamyśliła, albo wspomina sobie sceny kiedy Zayn ją uratował. Wstała i podeszła do wielkiego okna. - Pięknie tu jest. Jak dawno nie wychodziłam na dwór... - wzdychnęła. Chciałam się jej o coś zapytać. To pytanie dusiło mnie od wczoraj. Bardzo chciałam wiedzieć. Wzięłam duży wdech.
- Sykes bił cię prawda ? Zrobił ci coś jeszcze ? - wyparowałam. Nagle z jej rąk wyleciał kubek z herbatą, który się rozbił. Aż podskoczyłam w miejscu. Szybko wstałam i podeszłam do niej, kalecząc sobie stopy o małe kawałki szkła. - J-ja przepraszam... - spojrzała się na mnie ze łzami w oczach. Cofnęła się odemnie i wybiegła z pomieszczenia. Stałam jak wmurowana. Zakryłam dłonią usta. W końcu ruszyłam do sypialni, gdzie leżała skulona Nina i płakała. Usiadłam obok niej i położyłam dłoń na jej ręce.
- Nina, ja nie chciałam cię urazić. Przepraszam. - usiadła po turecku na przeciw mnie i spojrzała się na mnie.
- To ja cię przepraszam. Poprostu... jak przypominam sobie... to wybucham. - przytuliłam ją. Jest mi jej żal. Niepotrzebnie wyskoczyłam na nią z tym pytaniem. Dopiero co ją uratowaliśmy. Muszę dać jej trochę czasu.
- Przepraszam, niepotrzebnie wyskoczyłam z tym pytaniem. - poprawiłam jej włosy i uśmiechnęłam się do niej ciepło - wiedz, że zawsze możesz mi wszystko mówić i możesz na mnie liczyć.
- Dziękuje - odwzajemniła uśmiech. Podałam jej chusteczki i usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami. Spojrzała się na mnie ze strachem.
- Niemożliwe, że jest tu Zayn. Niedawno wyszedł. - patrzyłyśmy na siebie. - Lepiej będzie jak się schowamy. - szepnęłam. Złapałam ją za ręke i powoli wyszłyśmy ze sypialni. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma, a następnie udałyśmy się do pokoju Zayna. Nina była przestraszona, że aż zbladła, w sumie ja chyba też zbladłam. Pociągnęła mnie za ręke.
- Chodź wejdziemy na balkon. - posłuchałam jej, a następnie zamknęłyśmy za sobą drzwi. Chyba się zatrzasnęły. Posuwałyśmy się wzdłuż ściany i usiadłyśmy. Bariera była szklana, przez co nawet jak siedziałyśmy widziałyśmy miasto. - Myślisz, że to Sykes ? - zadrżał jej głos na ostatnie słowo. Była taka możliwość.
- Nie wiem. Napewno nie Zayn bo jakoś 20 minut temu wyszedł i raczej jakby wszedł to by powiedział, że jest. I napewno nie reszta bo pojechali wszyscy do galerii i raczej pół dnia ich nie będzie. - szepnęłam. Nagle ktoś zaczął szarpać za drzwi od balkonu na co się przeraziłyśmy. W rogu zauważyłam drabinę na dach. - Chodź tam jest drabina. - obie wspiełyśmy się i dotarłyśmy na dach wierzowca. Jak popatrzyłam w dół, to aż mnie zakręciło, a na szczęście Nina mnie odciągnęła.
- Jak nas znajdzie to już nie ma ucieczki.
- Nie ma - przyznałam jej rację. Zauważyłam, że drabina się trzęsie, co znaczy, że ktoś wchodzi na górę. Cofnęłyśmy się jak najdalej i aż mi krew odpłynęła od twarzy. Ze strachu nogi zrobiły mi się jak z waty, a serce biło z prędkością światła i pewnie każdy mógł to usłyszeć. Wiedziałyśmy, że jest już po nas. Czekałyśmy, aż w końcu ta osoba dotrze do nas. I tak w końcu się stało. Dotarła na samą górę. Stała z nami na tym dachu.
__________________________________________________
2 komentarze = następny rozdział :)
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
czwartek, 13 sierpnia 2015
Rozdział 12
*Oczami Zayna*
Stałem przy wielkim oknie, zastępującą ścianę. Patrzyłem na te wszystkie wierzowce, ulice tętniące życiem. Na słońce, które wchodziło na błękitne niebo. Myślałem, gdzie ona może być. Co może robić w tej chwili. Czy nie tęskni. Czy się trzyma. Czy się nie poddała. Czy ma dach nad głową. Czy żyje. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie mojej siostry.
- Czy ty mnie wogóle słuchasz ? - odwróciłem się, a Tamara stała poirytowana z rękami na biodrach. Podrapałem się po karku.
- Co ? - podeszła do mnie.
- Ja wiem, jakie to trudne dla ciebie, ale musisz wiedzieć, że masz mnie i wiele innych osób, które ci pomogą. I że ją znajdziemy. - położyła mi ręke na ramieniu, a ja zwróciłem wzrok na Los Angeles. Wzdychnąłem. - Tylko się nie poddawaj. A co do tego mieszkania czy tam bardziej willi, to jest piękna. Aż ci zazdroszcze. - uśmiechnąłem się, na co ona zrobiła to samo. - nadal nie mam pojęcia skąd miałeś tyle kasy.
- Oszczędności - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- To co z tym... adresem ? - stanęła na przeciwko mnie.
- Musimy odnaleźć. Niezbyt znam to miasto, więc muszę skorzystać z mapy. Wzięłaś laptopa ?
- Wzięłam. - Tamara zaczęła grzebać w mojej torbie podróżnej, a po chwili wyjęła mojego laptopa podając mi. Usiadłem na kanapie, i właczyłem laptopa. 5 min. i między innymi wiedziałem gdzie ta ulica.
- Chodź, jedziemy. Wiem gdzie to jest. - wstałem z kanapy, ale Tamara siedziała nadal. - Co jest ? - usiadłem z powrotem.
- Zayn, ja nie wiem... bo ja widziałam chyba w samolocie Louisa i Harrego. Jeszcze przez cały czas wydawało mi się, że ktoś nas śledzi. - spojrzała się na mnie, i przeniosła po chwili wzrok na swoje buty.
Dało mi to do myślenia. Oni nas śledzą ? Aż do Los Angeles ? Po co ?
- Narazie się tym nie przejmuj. Znam ich, pewnie chcą nam pomóc. A teraz chodź, nie mamy czasu do stracenia. - wziąłem ją za ręke i wyszliśmy. Rozejrzałem się czy przypadkiem nikt nas nie obserwuje, a później wsiedliśmy do mojego ferrari. Jechaliśmy pod wskazany adres. Rzeczywiście stała tam firma przedsiębiorska. Był to duży szklany wierzowiec. Kazałem swojej siostrze zostać w aucie, a ja wszedłem do tego budynku. Otworzyłem wielke szklane drzwi, i ukazało się pomieszczenie, z żyrandolem z diamentami, drogimi dywanami i płytami z marmuru. Ktoś tu musi być nieźle bogaty. W oczy rzuciła mi się dziewczyna, która była zapewnie sekretarką. Podszedłem do lady, a blond dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- W czym mogę panu pomóc ?
- To jest przedsiębiorstwo...
- Pana Sykesa. - dokończyła za mnie. Usmiechnęła się ciepło.
- Muszę z nim porozmawiać, o ważnej sprawie.
- Był pan z nim umówiony ? - cholera.
- Nie.
- Pan Sykes w tej chwili jest na ważnym spotkaniu. Ale poinformuję pana Sykesa, o pana przyjściu. Nazwisko ?
- Malik. - szybko odparłem.
- Pan Sykes zaraz kończy spotkanie. Proszę usiąść w holu, a jak pan Sykes będzie mógł się z panem spotkać, to przyjdę i powiadomię pana panie Malik. - odwróciłem się w stronę holu i zamierzałem iść ale blond dziewczyna musiała sie odezwać.
- Czy chciałby się pan czegoś napić, panie Malik ?
- Nie dziękuje. - odszedłem i usiadłem na kanapie z czarnej skóry. Dobrze, że założyłem garnitur, bo nie wyglądałbym jak miał jakąś ważną sprawę do omówienia z niejakim panem Sykesem. Jasne, że go znam. Chodził do liceum, ale dostał propozycję nie do odrzucenia i o to jak się rozwinął. Jest starszy o 2 lata. Usłyszałem jakieś rozmowy w stronę korytarza, więc wstałem, myśląc, że Sykes skończył spotkanie. Nie myliłem się. Zatrzymał się na mój widok i na jego twarzy pojawił się głupi i chytry uśmieszek.
- Kogo ja tu widzę ! Tak dawno się nie widzieliśmy !
- Nie przyszłem w odwiedziny Sykes. - odparłem chłodno. Nienawidziłem tego człowieka.
- U co to za humorek panie Malik ? Zapraszam pana do gabinetu. - spojrzałem na niego spod brwi, a ten odwrócił sie i szedł do swojego pewnie złotego gabinetu. Jechaliśmy windą, która była również bogato przyozdobiona. W końcu dotarliśmy do czarnych drzwi ze złotymi napisami ,,Sykes''. Otworzył i wszedłem. Gabinet również miał wspaniały widok na LA jak w mojej willi. Sykes ukazał gestem ręki abym usiadł, ale ja nie przyszedłem na jakieś pogaduszki przy kawie.
- A więc, co...
- Oddawaj mi ją. - przerwałem mu.
- O co panu chodzi panie Malik ?
- Dokładnie wiesz o co mi chodzi. Dlaczego to zrobiłeś ?! - gniew we mnie rósł na sile.
- Sama chciała. Ja jej do niczego nie zmuszałem. Biedna paniusia musiała sie komuś wypłakać, że jakiś pojębany gówniarz zostawił ją na kruchym lodzie. - podszedłem do niego i złapałem go za koszule pchając na ścianę.
- Nie chciałem tego i ty dobrze o tym wiesz. Gdzie ona jest do cholery !?!? - wysyczałem przez zęby.
- Haha myślałeś, że ci tak łatwo ujdzie ? Że ci ją oddam tak poprostu ? Myliłeś się. Ona jest narazie pod moją opieką, a ty nie masz prawa się do niej zbliżać. - zaśmiał się.
- Zobaczysz, jeszcze za nim się obrócisz, pójdziesz na dno. Czego chcesz odemnie ?!?
- Ja ? Świętego spokoju. Chcę abyś zapomniał o tej łajzie, abyś się nie wtrącał w nasz związek. A najlepiej by było gdyby śmierć zabrała ciebie i twoich kumpli. - zacisnąłem zęby. Nie będzie tak nazywał Niny, którą kocham. Jaki związek ?!?
- Jaki pierdolony związek ?!? - puściłem go ale nie zamierzałem jeszcze wychodzić.
- Normalny Malik. Grzeczniej. Nie rozumiesz, że gdyby cię kochała, to by do ciebie wróciła ?
- Hah jak miała do mnie wrócić, jeśli ty ją porwałeś ?!? I co, pewnie trzymasz może ją w klatce ?!?
- Może tak a może nie, ale nie powinno cię to interesować Malik - puściły mi nerwy i walnąłem mu prosto w tą ochydną twarz. Ten poleciał na podłoge, zakrywając nos.
- Ochrona ! - po chwili pojawili się dwaj mężczyźni wyższi odemnie, a na pożegnanie kopnąłem jeszcze Sykesa w brzuch.
- Zdychaj gówniarzu. Jeśli coś jej zrobiłeś, to nie żyjesz. - ochrona wyprowadziła mnie z budynku, popychając na schody, z których zleciałem. Blond dziewczyna popatrzała na mnie z żalem, ale mnie to nie interesowało. Na koniec otworzyli szklane drzwi wyjściowe i ponownie mocno mnie pchnęli, gdzie również zleciałem ze schodów. Ochrona weszła z powrotem do budynku. Tą całą sytuacją wzróciłem uwagę kilku przechodniów i kierowców. Przerażona Tamara wyszła z samochodu. O dziwo przy niej pojawił się Louis z Harrym. Miała rację.
- Wszystko w porządku ?
- Tak. - podniosłem się i strzepnąłem piach z garnituru i spodni. - Miałaś rację co do nich. - spojrzałem to na Harrego, a to na Louisa.
- Przepraszam Zayn, ale chcieliśmy sprawdzić czy z tobą wszystko okej.
- Jest okej. - uśmiechnąłem się słabo.
- To co robisz w Los Angeles ? - Louis patrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Wytłumaczę wam wszystko później. A teraz pojedźmy do mojej willi.
- Nie wiedziałem, że masz wille. - na Harrym pojawiło się zdziwienie.
- No to jedźmy. Macie auto ?
- Nie.
- No to chodźcie do mojego samochodu.
***
Chłopacy siedzieli na kanapie, a Tamara oglądała miasto za oknem.
W mojej prawej kieszeni zawibrował telefon, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Julia.
- Gdzie ty jesteś Zayn ?!? A Tamara ?!? A Harry ?!?
- Nie denerwuj się. Jesteśmy w Los Angeles.
- Gdzie ?!? Do cholery Zayn ! Wiesz jak nasza matka się denerwuje ?!?
- To powiedz, że jest wszystko w porządku. Przyleciałem tam, ponieważ chcę ratować dziewczyne.
- Acha, rozumiem. Tylko więcej nie znikaj bez słowa !
- Jasne. Przylecisz do nas z Niallem i Liamem ?
- A co ze szkołą ?
- Wale to. I tak opuściłem wiele egzaminów, więc chyba nie ma sensu już chodzić do liceum.
- Przecież nadrobiłeś bardzo dużo w ostatnim miesiącu. Chociaż ten jeden rok. A jeśli bym przyleciała, to kto się zajmie matką ?
- Założe się, że mogliby ją przyjąć na kilka dni rodzice Harrego.
- No nie wiem. Jeszcze pogadam z nimi ale nic nie obiecuje. Jakby co to dam ci znać.
- Okej, pa.
- Pa kocham cię braciszku.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłem się. Usiadłem na kanapie wraz z siostrą na przeciwko chłopaków.
- Julia do mnie dzwoniła.
- I co powiedziałeś jej, żeby przyleciała do nas ?
- Tak. - Harry rozłożył się na kanapie, a głowe podparł ręką.
- To dobrze. Więc powiesz nam co robiłeś przez te 2 miesiące ?
- Szukałem Niny. - odparłem.
- Jak ?
- Normalnie, w nocy. Później zacząłem się zastanawiać czy to nie sprawka zespołu Sykesa, The Wanted. Oni nas nienawidzą. Więc, sobie zaplanowali, bo przecież Sykes nadal jest zazdrosny o Julie i zrobi wszystko żeby ją zabrać, a nas żeby zniszczyć. Obmyślił sobie, że jeśli porwie Nine, to że mnie to zniszczy i nie będe miał żadnych szans. Załamię się, a nasz zespół się rozpadnie. Ale tak się nie stało. Sophie przyjaźni się z The Wanted, a również z nami, więc powiedziała mi coś tam o Sykesie. Wspomniała o jego wielkim biurowcu w LA, i że tam spędza czas prawie zawsze. Poprosiłem o adres, gdzie mieści się biurowiec i poleciałem. Więc zacząłem się domyślać, że to reszta jego kumpli z zespołu porwała Nine, a oni natomiast ją dostarczyli Sykesowi. Sykes cały czas siedział w USA, a jego kumple robili za terrorystów.
- Wow, Zayn ty to masz łeb - zaśmiał się Harry.
- Słyszałeś przecież, że postrzelili nogę Nialla podczas, gdy Harry jechał z nim samochodem. I cały samochód jest do naprawy. - wtrącił się Louis.
- To byli kumple Sykesa. Tak jak mówiłem, Sykes nie wrócił do Anglii.
- A co tu robi Tamara ? - Tamara spojrzała się złowieszczo na Harrego, na co ten się zaśmiał.
- Chciała ze mną jechać, bo była w sklepie i załapała się jeszcze na auto, wtedy pojechaliśmy, a podczas drogi powiedziałem jej wszystko. A Julia opiekuje się matką. - założyłem ręce za głowe. Zamknąłem oczy. - Która godzina ?
- Po 2 po południu.
- Mamy jeszcze sporo czasu.
- Przed czym ? - Harry podniósł brwi. Szukałem odpowiednich słów. Po chwili dopiero odpowiedziałem.
- Przed napaścią.
Stałem przy wielkim oknie, zastępującą ścianę. Patrzyłem na te wszystkie wierzowce, ulice tętniące życiem. Na słońce, które wchodziło na błękitne niebo. Myślałem, gdzie ona może być. Co może robić w tej chwili. Czy nie tęskni. Czy się trzyma. Czy się nie poddała. Czy ma dach nad głową. Czy żyje. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie mojej siostry.
- Czy ty mnie wogóle słuchasz ? - odwróciłem się, a Tamara stała poirytowana z rękami na biodrach. Podrapałem się po karku.
- Co ? - podeszła do mnie.
- Ja wiem, jakie to trudne dla ciebie, ale musisz wiedzieć, że masz mnie i wiele innych osób, które ci pomogą. I że ją znajdziemy. - położyła mi ręke na ramieniu, a ja zwróciłem wzrok na Los Angeles. Wzdychnąłem. - Tylko się nie poddawaj. A co do tego mieszkania czy tam bardziej willi, to jest piękna. Aż ci zazdroszcze. - uśmiechnąłem się, na co ona zrobiła to samo. - nadal nie mam pojęcia skąd miałeś tyle kasy.
- Oszczędności - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- To co z tym... adresem ? - stanęła na przeciwko mnie.
- Musimy odnaleźć. Niezbyt znam to miasto, więc muszę skorzystać z mapy. Wzięłaś laptopa ?
- Wzięłam. - Tamara zaczęła grzebać w mojej torbie podróżnej, a po chwili wyjęła mojego laptopa podając mi. Usiadłem na kanapie, i właczyłem laptopa. 5 min. i między innymi wiedziałem gdzie ta ulica.
- Chodź, jedziemy. Wiem gdzie to jest. - wstałem z kanapy, ale Tamara siedziała nadal. - Co jest ? - usiadłem z powrotem.
- Zayn, ja nie wiem... bo ja widziałam chyba w samolocie Louisa i Harrego. Jeszcze przez cały czas wydawało mi się, że ktoś nas śledzi. - spojrzała się na mnie, i przeniosła po chwili wzrok na swoje buty.
Dało mi to do myślenia. Oni nas śledzą ? Aż do Los Angeles ? Po co ?
- Narazie się tym nie przejmuj. Znam ich, pewnie chcą nam pomóc. A teraz chodź, nie mamy czasu do stracenia. - wziąłem ją za ręke i wyszliśmy. Rozejrzałem się czy przypadkiem nikt nas nie obserwuje, a później wsiedliśmy do mojego ferrari. Jechaliśmy pod wskazany adres. Rzeczywiście stała tam firma przedsiębiorska. Był to duży szklany wierzowiec. Kazałem swojej siostrze zostać w aucie, a ja wszedłem do tego budynku. Otworzyłem wielke szklane drzwi, i ukazało się pomieszczenie, z żyrandolem z diamentami, drogimi dywanami i płytami z marmuru. Ktoś tu musi być nieźle bogaty. W oczy rzuciła mi się dziewczyna, która była zapewnie sekretarką. Podszedłem do lady, a blond dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- W czym mogę panu pomóc ?
- To jest przedsiębiorstwo...
- Pana Sykesa. - dokończyła za mnie. Usmiechnęła się ciepło.
- Muszę z nim porozmawiać, o ważnej sprawie.
- Był pan z nim umówiony ? - cholera.
- Nie.
- Pan Sykes w tej chwili jest na ważnym spotkaniu. Ale poinformuję pana Sykesa, o pana przyjściu. Nazwisko ?
- Malik. - szybko odparłem.
- Pan Sykes zaraz kończy spotkanie. Proszę usiąść w holu, a jak pan Sykes będzie mógł się z panem spotkać, to przyjdę i powiadomię pana panie Malik. - odwróciłem się w stronę holu i zamierzałem iść ale blond dziewczyna musiała sie odezwać.
- Czy chciałby się pan czegoś napić, panie Malik ?
- Nie dziękuje. - odszedłem i usiadłem na kanapie z czarnej skóry. Dobrze, że założyłem garnitur, bo nie wyglądałbym jak miał jakąś ważną sprawę do omówienia z niejakim panem Sykesem. Jasne, że go znam. Chodził do liceum, ale dostał propozycję nie do odrzucenia i o to jak się rozwinął. Jest starszy o 2 lata. Usłyszałem jakieś rozmowy w stronę korytarza, więc wstałem, myśląc, że Sykes skończył spotkanie. Nie myliłem się. Zatrzymał się na mój widok i na jego twarzy pojawił się głupi i chytry uśmieszek.
- Kogo ja tu widzę ! Tak dawno się nie widzieliśmy !
- Nie przyszłem w odwiedziny Sykes. - odparłem chłodno. Nienawidziłem tego człowieka.
- U co to za humorek panie Malik ? Zapraszam pana do gabinetu. - spojrzałem na niego spod brwi, a ten odwrócił sie i szedł do swojego pewnie złotego gabinetu. Jechaliśmy windą, która była również bogato przyozdobiona. W końcu dotarliśmy do czarnych drzwi ze złotymi napisami ,,Sykes''. Otworzył i wszedłem. Gabinet również miał wspaniały widok na LA jak w mojej willi. Sykes ukazał gestem ręki abym usiadł, ale ja nie przyszedłem na jakieś pogaduszki przy kawie.
- A więc, co...
- Oddawaj mi ją. - przerwałem mu.
- O co panu chodzi panie Malik ?
- Dokładnie wiesz o co mi chodzi. Dlaczego to zrobiłeś ?! - gniew we mnie rósł na sile.
- Sama chciała. Ja jej do niczego nie zmuszałem. Biedna paniusia musiała sie komuś wypłakać, że jakiś pojębany gówniarz zostawił ją na kruchym lodzie. - podszedłem do niego i złapałem go za koszule pchając na ścianę.
- Nie chciałem tego i ty dobrze o tym wiesz. Gdzie ona jest do cholery !?!? - wysyczałem przez zęby.
- Haha myślałeś, że ci tak łatwo ujdzie ? Że ci ją oddam tak poprostu ? Myliłeś się. Ona jest narazie pod moją opieką, a ty nie masz prawa się do niej zbliżać. - zaśmiał się.
- Zobaczysz, jeszcze za nim się obrócisz, pójdziesz na dno. Czego chcesz odemnie ?!?
- Ja ? Świętego spokoju. Chcę abyś zapomniał o tej łajzie, abyś się nie wtrącał w nasz związek. A najlepiej by było gdyby śmierć zabrała ciebie i twoich kumpli. - zacisnąłem zęby. Nie będzie tak nazywał Niny, którą kocham. Jaki związek ?!?
- Jaki pierdolony związek ?!? - puściłem go ale nie zamierzałem jeszcze wychodzić.
- Normalny Malik. Grzeczniej. Nie rozumiesz, że gdyby cię kochała, to by do ciebie wróciła ?
- Hah jak miała do mnie wrócić, jeśli ty ją porwałeś ?!? I co, pewnie trzymasz może ją w klatce ?!?
- Może tak a może nie, ale nie powinno cię to interesować Malik - puściły mi nerwy i walnąłem mu prosto w tą ochydną twarz. Ten poleciał na podłoge, zakrywając nos.
- Ochrona ! - po chwili pojawili się dwaj mężczyźni wyższi odemnie, a na pożegnanie kopnąłem jeszcze Sykesa w brzuch.
- Zdychaj gówniarzu. Jeśli coś jej zrobiłeś, to nie żyjesz. - ochrona wyprowadziła mnie z budynku, popychając na schody, z których zleciałem. Blond dziewczyna popatrzała na mnie z żalem, ale mnie to nie interesowało. Na koniec otworzyli szklane drzwi wyjściowe i ponownie mocno mnie pchnęli, gdzie również zleciałem ze schodów. Ochrona weszła z powrotem do budynku. Tą całą sytuacją wzróciłem uwagę kilku przechodniów i kierowców. Przerażona Tamara wyszła z samochodu. O dziwo przy niej pojawił się Louis z Harrym. Miała rację.
- Wszystko w porządku ?
- Tak. - podniosłem się i strzepnąłem piach z garnituru i spodni. - Miałaś rację co do nich. - spojrzałem to na Harrego, a to na Louisa.
- Przepraszam Zayn, ale chcieliśmy sprawdzić czy z tobą wszystko okej.
- Jest okej. - uśmiechnąłem się słabo.
- To co robisz w Los Angeles ? - Louis patrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Wytłumaczę wam wszystko później. A teraz pojedźmy do mojej willi.
- Nie wiedziałem, że masz wille. - na Harrym pojawiło się zdziwienie.
- No to jedźmy. Macie auto ?
- Nie.
- No to chodźcie do mojego samochodu.
***
Chłopacy siedzieli na kanapie, a Tamara oglądała miasto za oknem.
W mojej prawej kieszeni zawibrował telefon, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Julia.
- Gdzie ty jesteś Zayn ?!? A Tamara ?!? A Harry ?!?
- Nie denerwuj się. Jesteśmy w Los Angeles.
- Gdzie ?!? Do cholery Zayn ! Wiesz jak nasza matka się denerwuje ?!?
- To powiedz, że jest wszystko w porządku. Przyleciałem tam, ponieważ chcę ratować dziewczyne.
- Acha, rozumiem. Tylko więcej nie znikaj bez słowa !
- Jasne. Przylecisz do nas z Niallem i Liamem ?
- A co ze szkołą ?
- Wale to. I tak opuściłem wiele egzaminów, więc chyba nie ma sensu już chodzić do liceum.
- Przecież nadrobiłeś bardzo dużo w ostatnim miesiącu. Chociaż ten jeden rok. A jeśli bym przyleciała, to kto się zajmie matką ?
- Założe się, że mogliby ją przyjąć na kilka dni rodzice Harrego.
- No nie wiem. Jeszcze pogadam z nimi ale nic nie obiecuje. Jakby co to dam ci znać.
- Okej, pa.
- Pa kocham cię braciszku.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłem się. Usiadłem na kanapie wraz z siostrą na przeciwko chłopaków.
- Julia do mnie dzwoniła.
- I co powiedziałeś jej, żeby przyleciała do nas ?
- Tak. - Harry rozłożył się na kanapie, a głowe podparł ręką.
- To dobrze. Więc powiesz nam co robiłeś przez te 2 miesiące ?
- Szukałem Niny. - odparłem.
- Jak ?
- Normalnie, w nocy. Później zacząłem się zastanawiać czy to nie sprawka zespołu Sykesa, The Wanted. Oni nas nienawidzą. Więc, sobie zaplanowali, bo przecież Sykes nadal jest zazdrosny o Julie i zrobi wszystko żeby ją zabrać, a nas żeby zniszczyć. Obmyślił sobie, że jeśli porwie Nine, to że mnie to zniszczy i nie będe miał żadnych szans. Załamię się, a nasz zespół się rozpadnie. Ale tak się nie stało. Sophie przyjaźni się z The Wanted, a również z nami, więc powiedziała mi coś tam o Sykesie. Wspomniała o jego wielkim biurowcu w LA, i że tam spędza czas prawie zawsze. Poprosiłem o adres, gdzie mieści się biurowiec i poleciałem. Więc zacząłem się domyślać, że to reszta jego kumpli z zespołu porwała Nine, a oni natomiast ją dostarczyli Sykesowi. Sykes cały czas siedział w USA, a jego kumple robili za terrorystów.
- Wow, Zayn ty to masz łeb - zaśmiał się Harry.
- Słyszałeś przecież, że postrzelili nogę Nialla podczas, gdy Harry jechał z nim samochodem. I cały samochód jest do naprawy. - wtrącił się Louis.
- To byli kumple Sykesa. Tak jak mówiłem, Sykes nie wrócił do Anglii.
- A co tu robi Tamara ? - Tamara spojrzała się złowieszczo na Harrego, na co ten się zaśmiał.
- Chciała ze mną jechać, bo była w sklepie i załapała się jeszcze na auto, wtedy pojechaliśmy, a podczas drogi powiedziałem jej wszystko. A Julia opiekuje się matką. - założyłem ręce za głowe. Zamknąłem oczy. - Która godzina ?
- Po 2 po południu.
- Mamy jeszcze sporo czasu.
- Przed czym ? - Harry podniósł brwi. Szukałem odpowiednich słów. Po chwili dopiero odpowiedziałem.
- Przed napaścią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)