wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 4

Obudziłem się w ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Byłem nadal na strychu. Przy mnie była tylko Julia. Gdzie Tamara ? Bolało mnie coś w klatce piersiowej.
- Tamara ? Gdzie jesteś ?
Wstałem z bólem i rozejrzałem się. Nigdzie jej nie było.
- Z-zayn-n ?
Usłyszałem cichy głos Julii. Podeszłem, usiadłem koło niej i ją objąłem. Była zimna.
- Gdzie Tamara ?
- N-nie w-wiem-m.
Nie wiem co mogło się z nią stać. Usłyszałem jakiś szelest. Coś spadło. Wstałem i podszedłem do miejsca. Julia wychyliła głowę. W kącie leżała skulona Tamara, przykryta jakimś materiałem.
- Tamara ?
Ukucnąłem przy niej i dotknąłem jej policzka. Był lodowaty.
- Tamara ?!?
Sprawdziłem tętno. Uff było wyczuwalne ale nie wyglądała za dobrze. Wziąłem ją na ręce i położyłem między mną a Julią.
- Trzeba wezwać pomoc.
- Tylk-ko j-jak ?
- Nie wiem. Już wiem. Wy tu zostańcie a ja pójdę po telefon i zadzwonie na pogotowie.
- Jak, skoczysz ?
- Nie mam wyjścia.
- Ale tam leży drabina, i jak skoczysz to może ci sie coś stać.
- Nie będziecie mi tu marznąć.
- Zayn...
Poszłem i otworzyłem klapke. I skoczyłem. Na szczęście nic mi sie nie stało. Wziąłem swój telefon i chciałem zadzwonić na pogotowie, ale nie było zasięgu. Trzeba iść. Zastanawiało mnie, kto wywarzył wczoraj drzwi. Była godzina 12:36. 5 nieodebranych połączeń od Louisa. Wziąłem kluczyki i szłem w strone korytarza, przy czym patrzałem na reszte pomieszczeń i straty. Wsiadłem i odjechałem. Jechałem do chłopaków. Było jakieś 20 min. drogi, przy czym jechałem autostradą. Wcisnąłem gaz do dechy. Nagle poczułem mocne kłucie w brzuchu. Pewnie skutki uboczne walnięcia pieścią przez ojca. Zakręciło mi się w głowie. Troche zwolniłem, ale czując, że jest troche lepiej, zacząłem jechać jeszcze szybciej. Nagle straciłem przytomność.

*Oczami Louisa*

- Chłopaki, Zayn powinien być godzine temu.
- Mówiłem wam, że rodzice mu znikneli.
- To czemu nawet nie odbiera telefonów ?
- Nie wiem. Lepiej pojechać i sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
Z chłopakami wsiedliśmy do naszej terenówki i odjechaliśmy. Pojechaliśmy autostradą, by było szybciej. Natrafiliśmy na korek. Wyjechałem na drugi pas, aby wyprzedzić i zauważyłem pędzocy samochód na nasz. Zatrzymałem się, nie miałem wyjścia. Nie było pobocza.
- Chłopaki trzymajcie się.
Chłopacy byli przerażeni. Zacząłem jechać tyłem, by zderzenie było mniejsze. Bardzo dziwiłem się, dlaczego kierowca tamtego samochodu nie hamuje. I nagle bum. Zderzyliśmy się. Wystrzeliły poduszki powietrzne. Uff byłem cały, tylko troche siniaków.
- Chłopaki coś wam jest ?
- Nie.
- Lepiej wysiądźmy i zobaczmy co z tamtym kierowcą.
- Wątpie, że przeżył.
Wysiedliśmy. Z naszym autem zderzyło się czerwone ferrari... Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i zobaczyłem jak głowa kierowcy leży na poduszce powietrznej cała zakrwawiona. Chciałem zobaczyć twarz. Odchyliłem głowe i to co zobaczyłem, zmroziło mnie od stóp do głowy... Złapałem sie za głowe i uklęknąłem. Chłopacy strasznie się zdziwili.
- Kto to ?
- Zayn...
- Zayn ?!?
Chłopacy podeszli. Z przerażenia zakryli sobie usta dłońmi. Nigdy sobie nie wybacze. Gdybym nie wyprzedził... A jeśli Zayn nie żyje ?!? Ja pierdole... To będzie iwyłącznie moja wina...

*Oczami Julii*

Nadal sedziałyśmy na strychu. Zaczeło mnie martwić, dlaczego Zayna nie ma tak długo. Drżałam cała z zimna, a Tamara nadal leżała nieprzytomna. Usłyszałam, jak jakieś głosy wołają. Zamknęłam klape i usiadłam w kącie. Ale ktoś mnie wołał. Mnie i Tamare. Zaczełam wołać.
- Pomocy !!!
Otworzyłam klape i nademną stał Harry.
- Har-ry !
Spojrzał sie na mnie i zawołał reszte chłopaków. Wziął drabine i wszedł na strych. Myślałam, że zamarzne. Ze szczęścia przytuliłam Harrego.
- Jesteś strasznie zimna. Gdzie Tamara ?
Wskazałam palcem na moją siostrę. Harry podszedł do niej, sprawdził tętno i wziął ją na ręce. Razem wydostaliśmy się ze strychu. Nogi mi sie uginały. Przy Harrym stał jeszcze Liam. Chłopacy zaprowadzili mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Było mi jeszcze zimno. Harry włączył podgrzewanie. Tak mi było zimno, że przysunełam się do Liama, a ten mnie objął. Czułam jego ciepło. Szczerze ? Byłam wykończona.
- Gdzie Zayn ?
- Nie wiemy. Dzwoniliśmy do niego, ale nie odbierał.
- A gdzie reszta chłopaków ?
- Musieli coś załatwić na mieście.
Nic nie odpowiedziałam, tylko próbowałam się rozgrzać. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Udaliśmy się do recepcji i później Harry, wraz z Tamarą poszli szybko do lekarza. Ja też poszłam do lekarza, ale u mnie stwierdzono lekkie wyziębienie i nic więcej. Czekałam z Liamem na korytarzu. Nagle ktoś jechał na sale operacyjną z jakimś chłopakiem, który miał zakrwawioną głowe, nie widziałam twarzy. Od tak dużej ilości krwi, zakręciło mi sie w głowie. Harry wyszedł z sali i spojrzał na tego chłopaka, którego przywieziono, a następnie przeniósł wzrok na mnie. Widziałam w jego oczach lęk. Lęk przed czym ? Nie wiem nie znam go przecież za dobrze.
- Julia, ja wiem...
- Co wiesz ?
Popatrzałam na niego pytająco. Liam coś mu przekazywał gestami.
- O co ci chodzi ? Co z Tamarą ?
- Jest wyziębiona. Zostanie na 3 dni na obserwacji.
- A co ze mną ?
Nie wiedziałam, gdzie mam sie tera podziać. Dom prawie zniszczony i zimny. Kase przecież mam.
- Wezme cię na kilka dni do mnie.
- A co na to twoi rodzice ?
- Nie przejmuj sie tym.
- A co z moim domem ? Jeśli się ktoś wkradnie ?
- Robotnicy przyjdą jeszcze dziś i naprawią drzwi.
Najbardziej dołowała mnie jedna rzecz. Mój chłopak. Nathan wogóle sie mną nie interesuje. Nawet nie wiem czy coś wogóle do mnie czuje. Jesteśmy parą od wczoraj. Tym bardziej powinien sie o mnie starać. A tak to to nic. Moje życie jest spaprane. Gdzie jest mój brat. Nagle zatrzymaliśmy się pod jedną willą. Była dosyć duża. Harry wysiadł i zniknął za drzwiami wejściowymi. Wyszedł i dał znak ręką żebym wysiadła.
- Witaj w moim domu.
Uśmiechnęłam się do niego i zaprowadził do drzwi. W progu stała rodzinka Harrego.
- Dzień dobry
- Dzień dobry ! Miło nam cię poznać.
- Jestem Julia Malik.
Podałam każdemu ręke i uśmiechałam się, by dać do zrozumienia, że jestem osobą sympatyczną. Harry miał brata Justina, mame i tate.
- Mamo, ja musze iść. Prosze zaopiekuj się nią. Pod wieczór przyjade.
- Dobrze, leć. Pa !
- Pa !
Harry wyszedł, a ja zostałam w korytarzu z mamą Harrego. Miła kobieta.
- Julio, nie przejmuj się, przenocujesz kilka dni u nas, aż wszystko dojdzie do normy.
- Dziękuje, jest pani bardzo miła.
- Choć, pokaże ci pokój, w którym będziesz spała.
Mama Harrego zaprowadziła mnie do jednego z pokoji. Wydawał się bardzo przytulny. Miał fioletowe ściany, kremowy dywan, duże łóżko, dwie szafki nocne, oraz szafę i biurko. Usiadłam na łóżku, a mama Harrego koło mnie.
- Nie wiem jak będe mogła się odwdzięczyć.
- Nie musisz słonko. Rozumiemy waszą sytuację.
Spuściłam głowe. Po chwili znów zapytałam.
- Tylko nie mam ze sobą rzeczy.
- Harry pewnie pojedzie z tobą i zabierzecie co trzeba.
- Dziękuje.
- Nie masz za co dziękować. Jesteś głodna ? Kiedy ostatnio coś jadłaś ?
- Wczoraj obiad.
Mama Harrego zrobiła duże oczy, jakby zobaczyła ducha.
- Ooo to musisz zjeść, bo jeszcze nam zasłabniesz.
Uśmiechnęłam się lekko, przy czym poszłam z mamą Harrego do kuchni, a ta mi dała obiad. Kiedy już się najadłam, poszłam do pokoju, zamknęłam drzwi, usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi. Co ja mam teraz zrobić ? Usłyszałam lekkie pukanie, przy czym do mojego pokoju wlazł ciemno oki brunet z imieniem Justin.
- Hej, nie przeszkadzam ?
- Nie, wejdź.
Wiem, że był starszy od Harrego o rok. Usiadł koło mnie i patrzał się na okno.
- Dobrze sie czujesz ?
- Tak.
- Nie jest ci zimno ?
- Nie
- Aham. Ty mieszkasz w tej willi na...
- Tak.
- To czemu u nas nocujesz ?
- Harry mi to zaproponował. Czemu zadajesz tyle pytań ?
- Nie wiem...
Patrzał się na mnie tymi wielkimi oczami. Były... piękne. O nie, co ja powiedziałam ? Tak, jego oczy są piękne. Zachichotałam cicho.
- Co cię śmieszy ?
- Ty.
- Ja już nie wiem. Każdy jak sie na mnie spojrzy to się śmieje. Ale po jakimś czasie. Wytłumaczysz mi to ?
- Tu nie ma nic do wytłumaczenia. Poprostu...
- Poprostu ?
- Twoje oczy są... ładne.
Popatrzał się na mnie, przy czym już zamierzał odejść, ale zdąrzyłam złapać go za nadgarstek.
- Gdzie sie wybierasz ?
- Do swojego pokoju. Po co mnie zatrzymujesz ?
- Uraziłam cie czymś ?
- Niczym mnie nie uraziłaś...
- To czemu chcesz iść ?
Popatrzał sie na mnie i wyszedł. Stwierdziłam, że jestem zmęczona, więc zrobie drzemke. Kiedy otworzyłam oczy, na moim łóżku siedział Harry. Wstałam i usiadłam, przy czym zauważyłam moją walizke.
- Byłeś już u mnie ?
- Tak.
Patrzał się na mnie swoimi wielkimi oczami, które wyrażały smutek i lęk.
- Widziałeś Zayna ?
Spojrzał się w okno, a później na mnie.
- Właśnie...
- Co właśnie ?
- Zayn miał wypadek.
Zakryłam usta dłońmi.
- Z kim ?
- Z nami.
Łzy zaczeły napływać mi do oczu.
- Julia, to nie jest tak jak myślisz. Jak policja ustaliła i lekarze, Zayn podczas jazdy stracił przytomność. Pojechaliśmy na autostradę, bo chcieliśmy zobaczyć, czy u was wszystko w porządku. Był korek, dlatego Louis zjechał na drugi pas i wtedy Zayn wjechał prosto na nas.
Co ja teraz zrobie ?
- Żyje ?
- Tego nie wiem.
Mam jedynego brata, którego zawsze kocham inzawsze będe kochała. Bez niego nie dam sobie rady, tak samo Tamara. Harry chyba zrozumiał, że chce pobyć sama, bo wyszedł. Skuliłam się na łóżku i zaczęłam wszystko układać w głowie. Myślałam nad moją przyszłością. A Nathan ? Nathan najwyraźniej ma to wszystko w nosie.

*Oczami Harrego*

Siedziałem na kanapie w pokoju i nie wiedziałem, czy dobrze zrobiłem. Postanowiłem pójść do Julii. Ale przed drzwiami zatrzymałem się i zastanowiłem się czy powinienem tam wchodzić. Stałem przed drzwiami ze 20 min jak jakiś idiota i w końcu weszłem. Zobaczyłem skuloną do mnie tyłem Julie. Płakała, bo co chwile pociągała nosem. Położyłem się koło niej i położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze.
Odwróciła się i się na mnie spojrzała. Nie umiałem odczytać z jej twarzy żadnego uczucia.
- Skąd wiesz ?
Nagle zadzwonił mój telefon. Louis.
- Halo ?
- Cześć. Właśnie jesteśmy w szpitalu.
- Żyje ?
Nic nie słyszałem, tylko Julia patrzała się na mnie pytającym wzrokiem.
- Tak.
I rozłączyłem się.
- Żyje.
Julia odwróciła się znów tyłem do mnie.
- Zobaczysz wszystko się ułoży. Ja ci pomogę. Wszyscy ci pomożemy.
Julia odwróciła się i przybliżyła się do mnie. Ująłem ją, a ona położyła się na moim ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze.
I zobaczyłem jej lekki uśmiech na twarzy, myślałem, że dziś go nie zobacze.
- Dziękuje.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem jej czoło. Tak, zakochałem się w niej. Od samego początku. Na szczęście nikt o tym nie wie.

Heej wam moji kochani ;) Troche krótki rozdział, za co przepraszam. Myślę, że wam się podoba :) Życzę miłego czytania i do następnego :*

Przeczytałaś = Skomentuj

piątek, 20 lutego 2015

Bohaterowie

Zayn Malik jako Zayn Malik
Ariana Grande jako Nina
Barbara Palvin jako Tamara
Selena Gomez jako Julia
Trisha Malik jako Trisha Malik
Yaser Malik jako Yaser Malik

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 3

Przeglądaliśmy wszystkie zdjęcia, na których był on i nasi rodzice. Chwila, chwila... Nie to nie może być prawda. Tamara wzieła list i zaczęła go czytać na głos.
- ,, Rok 2009.08.17." - dziwne, dziś mamy 17.08... - ,,Tu znowu ja. Okropne przeżycie. Patrzałem jak co drugi człowiek, a również moi koledzy giną. Nigdy nie pojade znów do wojska. Nigdy. Nie wybacze rodzicom, że mnie tam wysłali w wieku 13 lat. Szczerze, to nigdy nie pamiętałem nawet jak wygląda... Dziś wracam do domu po 5 latach. Nareszcie. Ale w sumie nie mam z czego sie cieszyć. W domu też nie jest lekko... Boje sie reakcji ojca, jak mnie zobaczy... Jest godzina 14:34, siedzę w pociągu czekając kiedy dojade do Bradford'' Do Bradford ?
- Dziwne. To wogóle jest dziwne. Kim on jest dla nas ?
- Nie wiem. Patrzcie tam jest jeszcze jeden list. Tylko czymś ubrudzony...Uwaga, czytam na głos: ,, Jestem już w domu. To jest mój ostatni list. Siedze w swoim pokoju. Nigdy go nie lubiałem. Kiedy wróciłem do domu, tak jak myślałem, nie zostałem dobrze przyjęty. Ojciec mnie skrzyknął, że przecież powinienem siedzieć tera w wojsku, ale jak mu powiedziałem, że mam tego dosyć to... sie tak wkurzył... To jest nie do opisania. Zawsze mnie dziwiło, że trzy pomieszczenia były puste. Nigdy nie można było mi tam wchodzić. Ciekawe dlaczego. Mam już dosyć tego mojego całego gównianego życia, gdzie nie mam kochających rodziców. I tak zawsze jestem samotny. Jeśli rodzice znajdą ten list, to niech wiedzą, że ich nie kochałem i zrozumiałem, że nie jestem potrzebny. Żegnam''.
Spojrzeliśmy się po sobie. Z pudła wyciągnąłem wszystkie zdjęcia i mam to co chciałem. Broń. Wiedziałem.
- Czy wy myślicie o tym samym co ja ?
Nagle coś trzasło na dworze. Zerwała się burza. Dziewczyny, aż podskoczyły.
- Idziecie ze mną ?
- Gdzie ?
- No a gdzie ? Spodziewam sie najgorszego. A niby dlaczego rodzice zakuli deskami jedno pomieszczenie, tłumacząc nam, że lepiej tam nie wchodzić, bo podłoga się zarwie.
Najpierw zeszłem na dół po noż, by jakoś rozwalić ściane. Dotarłem na górę i już miałem walnąć w ścianę, ale Tamara mnie powstrzymała.
- Zayn, rodzice nas zabiją.
- Nie zabiją.
Rozpruwałem ścianę, aż dotarłem do desek. Deski były stare, więc rozwaliłem je kopnięciem. Ku naszym oczom ukazał się pokój. Ale jakby nowy. Był oklejony fioletową tapetą i czarną wykładziną.
- Ale tu ciemno. Ide po latarki.
Po kilku sekundach Julia wróciła z latarkami.
- Zayn, to napewno dobry pomysł ?
- Tak. Musimy się w końcu dowiedzieć co jest grane.
Rozejrzyliśmy się po pomieszczeniu - było puste. Ale napadła mnie pewna myśl.
- Potrzymajcie moją latarke i zaświećcie mi na wykładzine.
Dziewczyny wykonały mój rozkaz, a ja z łatwością zdjąłem wykładzine i rzuciłem na korytarz. Dziewczyny krzykły. Spojrzałem się na podłogę; tak jak myślałem, plama krwi. Zdarłem tapete i ściana, która w rzeczywistości była niebieska, miała malutkie plamy po krwi. Spojrzałem się jeszcze na podłogę i dostrzegłem ślady krwi przy drzwiach. Ktoś musiał go ciągnąć. Podwinąłem wykładzine na korytarzu. Wiedziałem, były dalsze ślady krwi, ale urywały się pod wejściem na strych. Strych. Spojrzałem się na siostry, które pewnie wiedziały o co mi chodzi i stały sparaliżowane strachem.
- Zayn, za dużo tego wszystkiego.
- Czego ?
- Tych tajemnic.
- Pozostaje nam tylko sprawdzenie jednego.
Julia połknęła głośno ślinę i weszliśmy na strych. Pomogłem im i nagle bach. Drabina na podłodze. Nie no super. Jeszcze coś ?
- Macie latarke ?
- Zostawiłyśmy na dole.
Czułem, jak obie się strasznie boją. Nagle słyszeliśmy jak ktoś wali w drzwi wejściowe. Przestraszyliśmy się i zamkneliśmy klapkę od strychu. Otaczała nas ciemność. Tylko słyszeliśmy walenie w drzwi. Przysuneliśmy się w kąt i we troje sie przytuliliśmy. Naprawdę zaczeliśmy się bać. Pierwsza odezwała się szeptem Tamara.
- A co jeśli koło nas leżą gdzieś zwłoki ?
Jeszcze bardziej sie ścisneliśmy.
- A może ich tu nie ma.
Walenie w drzwi nie ustawało.
- Zayn, boje się.
- Ze mną nic ci sie nie stanie.
Obie dziewczyny zaczęły drżeć. Walenie w drzwi ustało. Cisza. I HUK. Ktoś wywarzył drzwi. Dziewczyny zaczęły jeszcze bardziej drżeć. Ja sam zacząłem się bać. Co to ma znaczyć zniknięcie rodziców ? A ta tajemnica ? Teraz wywarzanie drzwi ? To zrobiło się jakieś pojębane. Nic nie słyszeliśmy. Żadnego huku. Siedzieliśmy tak 30 min. i zanosiło się na to, że dziś tu przenocujemy.
- Zz-zaayn-n z-zim-mnoo m-mmi...
Mi też było zimno. W końcu siedzieliśmy tu godzine. I jakiś trzask na dole. Chyba ktoś złamał coś.
- Zz-zaayn-n czy m-my m-miel-liśm-my b-brat-ta ?
Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem. Może tak, a może nie. Nie wiem. Kurwa.
Byłem już strasznie zmęczony. Ale byłem prawie zamarznięty. Zimno tu jak w lodówce. W którymś momencie zasnąłem, ale strasznie sie bałem, że coś się z nami stanie. A może sie nie obudzę ? Oby moim siostrom nic się nie stało.

Rozdział 2

A było to pudło z napisem ,,Thomas Malik-jego rzeczy''.
- Kto to jest ten Thomas ?
- Otworzymy to sie dowiemy.
- Może lepiej to znieśmy na dół ?
Posłuchaliśmy Tamary i we trójkę znieśliśmy pudło do mojego pokoju. Dziewczyny sprzątneły drabinę i usiadły koło mnie, mając przed sobą pudło. Lecz nagle usłyszeliśmy otwieranie się drzwi wejściowych.
- Rodzice przyjechali ?
Zeszliśmy na dół i spojrzeliśmy w stronę korytarza. Ech to był Louis.
- Wystraszyłeś nas.
- Sory że nie zapukałem. To jedziesz ?
- Chyba nie. Rodzice zniknęli.
- Jak to ?
- Nie wiem.
- Dobra nie będe zawracał ci głowy. Do jutra.
- Cześć.
Tomlinson wyszedł, a my zostaliśmy znów sami w salonie. Otwierać to pudło czy nie ? Tylko gdzie są rodzice... Kurwa, najgorsze jest to, że rodzice czasami są dziwni. Naprawde dziwni. Przemocy w domu też nie brakuje. Tylko Julia za nic nie dostaje. I tak zawsze. Czasami mam tego po dziurki w nosie.
- Zayn, to otwieramy to ?
- Może się wstrzymajmy do wieczora.
- Dlaczego ?
- Jeszcze nas rodzice złapią na gorącym uczynku i wiecie jaka będzie afera...
- No dobra. To co mamy robić ?
- Głodny jestem.
- Chyba jest coś w lodówce.
- A wy chcecie coś zjeść ?
- Przydało by się.
Podszedłem do lodówki, otworzyłem i przeleciałem wzrokiem od góry do dołu i zauważyłem kurczaka ze wczoraj.
- Został tylko kurczak.
- Na serio ? Nie mamy wyjścia.
Odgrzaliśmy sobie i zjedliśmy, a następnie ruszyłem do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, i aż mnie kusiło aby otworzyć to cholerne pudło, ale nie mogłem. Nie wiedziałem co mam robić. Przecież dziś piątek. Uff nie musze gnić przed książkami. W każdą sobote spotykam sie z chłopakami by potrenować dla naszego zespołu. W końcu założyliśmy zespół, o którym rodzice nic nie wiedzą. Gdyby sie dowiedzieli, to by mnie opierdzielili, że ja jakimiś bzdurami sie zajmuje itd. No cóż, takich mam właśnie rodziców. Kumplom z zespołu moge wszystko powiedzieć; są jak moji bracia. Nagle do pokoju wparowała Tamara. Usiadła na przeciwko mnie i chciała coś wyrzucić z siebie ale nie dawała sobie z tym rady. Wiedziałem o co chodzi.
- Co z tą naszą rozmową w samochodzie ?
- Właśnie po to przyszłam.
- Dobra, matka weszła do twojego pokoju i co ci zrobiła ?
Odsłoniła kawałek swojego ramienia, gdzie znajdowały sie siniaki i rany. Musiało boleć.
- Gdzieś jeszcze ?
Wstała, odwróciła sie do mnie tyłem i pokazała mi plecy. Całe posiniaczone i po ranione. Wkurzyłem się. Nikt nie będzie bił mojej siostry. Tamara usiadła z powrotem i zauważyłem jej łzy w kącikach oczu. Nienawidzę jak moja siostra cierpi. Ująłem jej twarz i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Wszystko będzie dobrze Tamara. Ja też nie mam łatwo.
Po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Przysunąłem się i ją przytuliłem, a ona wtuliła się w mój tors. Czułem jak mam mokrą bluzkę od jej łez. Jest przecież moją siostrą, którą bardzo kocham. Kiedy trochę się uspokoiła, podwineła nogi, objeła je rękoma i podparła głowę o kolana. Szczerze to nie wiedziałem co mam powiedzieć w takiej sytuacji. Nie żyjemy w kochającej sie rodzinie. Moje życie jest jak szkoła przetrwania.
- Wiesz Zayn ?
- Hmm ?
- Boje się, że kiedyś rodzice zajdą za daleko...
- Nigdy tak się nie stanie, a ja tego dopilnuje.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Wole cie taką.
- Jaką ?
- Jak sie uśmiechasz.
Szturchnęła mnie łokciem, przy czym zachichotałem. Do drzwi zapukała Julia.
- Mogę wejść ?
- Jasne.
Zamknęła drzwi i usiedliśmy w trójkącie.
- Ja nie wiem, ja to się dzieje, że zawsze jak coś zrobie złego to normalnie mi odpuszczają, a jak wy coś zrobicie to dawają wam w kość. J-ja n-nie wiem.
Spuściła wzrok.
- Julia, to nie twoja wina. Przecież to rodzice uważają, że my poprostu jesteśmy gorsi od ciebie i tyle. Robisz zawsze prawie to samo co my i ci sie nie dostaje a nam tak. To nie twoja wina.
- I tak zawsze będe miała poczucie winy.
- Nie masz się czym przejmować.
Tamara położyła swoją dłoń na kolanie Julii. Dobrze, że mam takie rodzeństwo, chociaż czasami się kłócimy ale i tak je bardzo kocham. Nawet bardziej niż własnych rodziców.
- Nigdy nie mówiłam wam tego, ale bardzo was kocham.
Julia uśmiechnęła się do nas.
- Tylko wątpie, że rodzi...
- Nie mów tak. Nawet jakby to była prawda, to i tak w głębi serca będą nas kochać. Może.
Siedziliśmy w ciszy.
- A co jeśli rodzice nie wrócą ?
- Wrócą.
Nadzedł wieczór. W końcu postanowiliśmy otworzyć pudło. Najpierw zamkneliśmy drzwi na klucz, następnie zasłoniliśmy okna, zgasiliśmy światło, zapaliliśmy lampkę i usiedliśmy. Jako pierwszy otworzyłem pudło. Najpierw wyciągłem jakiś strój wojskowy. Później jakieś zdjęcie i listy. Zaciekawiło mnie jedno zdjęcie - byli tam nasi rodzice i jakiś chłopak; zapewnie on miał na imię Thomas Malik. Ale kto to był ?? Ciekawe czy rodzice wrócą...


Szczerze to udał mi się ten rozdział :) He he ciekawe co z tym Thomasem i rodzicami... Następny rozdział już niedługo moi kochani ;) Buziaczki :*

Rozdział 1

Wstałem z łóżka, zeszłem na dół i zastałem matke jak robi nam śniadanie.
- Dzień dobry Zayn, jak sie spało ?
- Może być. Tamara i Julia jeszcze śpią ?
- Tak.
Usiadłem koło stołu i czekałem.
- A ojciec gdzie ?
- W pracy.
- O której wraca ?
- Nie wiem, jakoś po 20 chyba. Co zadajesz tyle pytań ?
- Nic, tak z nudów.
Po chwili pojawiła się Tamara. Usiadła koło mnie i podparła głowe rękoma, patrząc się w okno. Zagadałem do niej.
- Wyspana ?
- A jak myślisz ?
Odwróciła się do mnie przodem i uniosła lewą brew. Miała sińce pod oczami.
- Spałaś wogóle coś dzisiaj ?
- Troche...
Nagle Julia pojawiła się przy stole.
- Która godzina ?
- Po 7.
- Szybciej, bo sie spóźnimy !
W końcu dostaliśmy swoje śniadanie i pędem zjedliśmy. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi, wziąłem swoje kluczyki od auta i pojechaliśmy do szkoły. Zaparkowałem, gdzie było miejsce, wysiadłem i ruszyłem w strone chłopaków. Tamara wraz z Julią ruszyły do bandy dziewczyn.
- Siemanko Zayn !
- Cześć.
- Jak leci ?
- Okey. A u was ?
- Nieźle. Chodźmy bo sie spóźnimy na lekcje.
- Co tera mamy ?
- Matme.
Ruszyliśmy do klasy i akurat rozpoczynała się lekcja. Po wszystkich lekcjach, z chłopakami wpadliśmy na pomysł, czy nie wyskoczyć gdzieś na miasto.
- Dobra to tylko odwioze siostry i przyjade tu.
- Okey, to do zobaczenia !
Wsiadłem do auta i czekałem na Julie i Tamare. Pierwsza do auta wsiadła Tamara, gdzie zajęła miejsce pasażera.
- I jak tam w szkole ?
- Kiepsko. Kolejna pała.
- Czemu ?
- Zamiast uczyć się wczoraj to ryczałam...
- A co się stało ?
- Matka wczoraj przyszła do mnie do pokoju i jak zobaczyła, że zamiast się uczyć, siedze na necie to...
I otworzyły się tylne drzwi od ferrari, przy czym wsiadła Julia rozmawiając z kimś przez telefon.
- Dokończe później.
I odwróciła głowę w strone okna. Julia odłożyła telefon i uwaliła się cała na tylnych siedzeniach.
- Jak tam w szkole ?
- Nic nowego. A u ciebie ?
- Heh mam chłopaka.
- Kto to ?
- Natham Sykes
- Można było się po tobie spodziewać.
Zaparkowałem auto przed willą i bardzo się zdziwiłem widząc auto naszego ojca. Wysiedliśmy i zatrzymaliśmy się przed drzwiami wejściowymi. Julia się odezwała.
- Co robi nasz tata o tej godzinie ?
- Nie wiem. Musiało się coś stać.
- Może wziął wolne
- W połowie października ? Po co ?
- Nie wiem. Jak nie to, to napewno nic dobrego.
Jeszcze chwile staliśmy tak i w końcu weszliśmy do środka. W domu panowała niezręczna chwila. Ruszyliśmy cicho do swoich pokoi aby uninknąć jakiejkolwiek kłótni. Weszłem do swojego pokoju a siostry za mną. Julia zamknęła drzwi i usiadła koło mnie i Tamary na łóżku.
- Ciekawe po co tak wcześnie przyjechał.
- Najdziwniejsze jest to że jest cisza i mamy nie ma.
- Przecież nie byliśmy się rozejrzeć.
- To co robimy ?
- Nie wiem.
- Kurwa, po ojcu można sie wszystkiego spodziewać.
- Myślicie, że coś zrobił mamie ?
- Nie wiem. Może siedzą w gabinecie i rozmawiają.
- Hmm, tak rozmawiają, nikogo przecież nie było słychać.
- To co mogą robić ?
- A skąd wiecie, że są w gabinecie ?
- Dobra zaczekajcie, a ja zejde na dół i ich poszukam.
- Okey.
- Ani słowa. Jakby co to krzyczcie.
- Dobra.
Zeszłem powoli na dół i zacząłem się rozglądać czy nie ma jekiejś rzeczy, po której można by było się spodziewać co zaszło. Weszłem do kuchni. Dwie szuflady były otwarte ze sztućcami i z przyprawami. Poszłem do gabinetu ojca. Zbity wazon i jakieś papiery na biurku. Podszedłem do biurka i wziąłem w ręke papiery. Wyciąg z konta. 1 000 dolarów. Po co ojcu tyle kasy ? Żadnego śladu po rodzicach. Poszłem z powrotem na góre ale zacząłem rozglądać się po łazienkach i sypialniach. Nic. Poszłem do sióstr.
- Nic. Tylko znalazłem zbity wazon, pootwierane szuflady i wyciąg z konta 1 000 dolarów.
- Po co tacie tyle kasy ?
- Nie wiem.
- Ale żadnych śladów po rodzicach.
- Gdzie mogą być ?
- Wszędzie byłem i ich nie ma.
- A w ogrodzie ?
Wyjrzałem przez okno gdzie miałem widok na nasz ogród.
- Zero śladów.
- Jeszcze jest jedno miejsce.
- Jakie ?
- Strych.
Popatrzyliśmy na siebie.
- Strych ?
- Warto zobaczyć.
- Dobra ide zobaczyć.
- Pójdziemy z tobą.
- Macie latarki ?
- Jakieś sie znajdą w salonie.
Zeszłem do salonu i wyciągłem z komody trzy latarki. Poszłem z powrotem na górę.
- A jakaś drabina ?
- Nie wiem.
- Przecież rodzice trzymają w łazience.
Poszłem po drabinę, wziąłem ją i dziewczyny otworzyły klapę od strychu. Położyłem drabine i weszłem pierwszy. Kiedy znalazłem się na górze, pomogłem dziewczynom wejść. Zaświeciliśmy wszyscy latarki równocześnie i rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Zaciekawiła nas jedna rzecz. Było to coś owinięte białym prześcieradłem. Podeszłem pierwszy i odwinąłem biały materiał. To co zobaczyliśmy zszokowało nas wszystkich.

Prolog

- Czemu zawsze musisz traktować mnie jak zwykłego śmiecia ?!?
- Bo jesteś nieusłuchany ! Nie zwracaj sie do mnie takim tonem !
- Bo co mi zrobisz ?!? Zawsze musze być najgorszy z całej rodziny i mnie to wkurza !
- Jeśli nie skończysz, będziesz miał szlaban na wychodzenie z domu !
- Mam to gdzieś i ciesze się, że wkońcu ci to powiedziałem !
- Won ! Nie chce cie widzieć na oczy !
Do salonu wbiegła Tamara wraz z Julią.
- Tato przestań !
- Zaczynasz ?!? Jeszcze mi potrzeba córka, która jest tak samo nieusłuchana jak Zayn !
W końcu odezwała się Julia.
- Tato, przestań, przesadzasz.
- Julio, ja wiem co mówie. Prosze, nie wtrącaj się.
Po tych krzykach pojawiła się matka.
- Zayn, idź do pokoju i zastanów się nad tym co powiedziałeś, a ty Tamara miałaś się uczyć zamiast wtrącać się więc idź do swojego pokoju i sie ucz. Julio, za godzine wybieramy się do miasta, więc szykuj już się.
- Okey.
Ruszyłem na schody ale zatrzymałem sie i odwróciłem się w strone mojego ojca.
- Wiesz, poprostu cie nienawidze. Nienawidze cie jak mnie traktujesz.
- Coś ty powiedział ?!?
Ruszył w moją stronę.
- Nienawidze cię.
I uderzył mnie w twarz. Ze strachu siostry i matka krzykły, a ja usunąłem się na podłogę.
- Pierdol sie !
Wydarłem mu się w twarz, a ten walnął mnie z pięści w brzuch. Skuliłem się i czekałem jak mój ojciec odejdzie.
- Zostaw go ! Chory jesteś ?!? Zayn co ci jest ? Boli cie coś ?
Matka ruszyła w moją stronę.
- Nic mi nie jest.
W końcu ojciec poszedł do swojego gabinetu.
- Jak ci nic nie jest ? Pokaż się !
Uniosłem głowę.
- Krew ci leci z nosa ! Trzeba zadzwonić po pogotowie !
- Nigdzie nie trzeba, poprostu sie umyje.
Z trudem wstałem i poszłem do swojego pokoju, analizując to co powiedziałem. Miałem racje. Kurwa, a on zawsze musi traktować mnie jak zawsze. Nic do niego nie dotarło.

sobota, 7 lutego 2015

Opis

Zayn jest chłopakiem, który nikomu nie ufa. Mieszka z rodziną w dosyć dużej dzielnicy, gdzie są najbogatszą rodziną w całym mieście. Jego ojciec nie zwraca na niego uwagi, czyli uważa go za syna, który nic nie potrafi itd. 2 Siostry Zayna, Tamara starsza o rok i Julia, młodsza o rok od Zayna. Tamara jest tak prawie tak samo traktowana jak Zayn, tylko że Tamare zawsze upokarza matka, a czasami ojciec, Julia jest ,,najwspanialszą'' córeczką tatusia. Zayn wraz z siostrami chodzi do jednego z uniwersytetów w Londynie, gdzie poznaje 4 superowych chłopaków i chce z nimi założyć zespół. Niestety nie dostaje poparcia ze strony rodziców ani jego sióstr. W końcu w życiu Zayna pojawia się ona... Czy ktoś mu pomoże ? Czy jego ojciec zrozumie, że źle robi ? Co na to później dziewczyna Zayna ? A co zrobią najlepsi przyjaciele Zayna ? Jaką tajemnice skrywają jego rodzice ?