środa, 18 lutego 2015

Rozdział 2

A było to pudło z napisem ,,Thomas Malik-jego rzeczy''.
- Kto to jest ten Thomas ?
- Otworzymy to sie dowiemy.
- Może lepiej to znieśmy na dół ?
Posłuchaliśmy Tamary i we trójkę znieśliśmy pudło do mojego pokoju. Dziewczyny sprzątneły drabinę i usiadły koło mnie, mając przed sobą pudło. Lecz nagle usłyszeliśmy otwieranie się drzwi wejściowych.
- Rodzice przyjechali ?
Zeszliśmy na dół i spojrzeliśmy w stronę korytarza. Ech to był Louis.
- Wystraszyłeś nas.
- Sory że nie zapukałem. To jedziesz ?
- Chyba nie. Rodzice zniknęli.
- Jak to ?
- Nie wiem.
- Dobra nie będe zawracał ci głowy. Do jutra.
- Cześć.
Tomlinson wyszedł, a my zostaliśmy znów sami w salonie. Otwierać to pudło czy nie ? Tylko gdzie są rodzice... Kurwa, najgorsze jest to, że rodzice czasami są dziwni. Naprawde dziwni. Przemocy w domu też nie brakuje. Tylko Julia za nic nie dostaje. I tak zawsze. Czasami mam tego po dziurki w nosie.
- Zayn, to otwieramy to ?
- Może się wstrzymajmy do wieczora.
- Dlaczego ?
- Jeszcze nas rodzice złapią na gorącym uczynku i wiecie jaka będzie afera...
- No dobra. To co mamy robić ?
- Głodny jestem.
- Chyba jest coś w lodówce.
- A wy chcecie coś zjeść ?
- Przydało by się.
Podszedłem do lodówki, otworzyłem i przeleciałem wzrokiem od góry do dołu i zauważyłem kurczaka ze wczoraj.
- Został tylko kurczak.
- Na serio ? Nie mamy wyjścia.
Odgrzaliśmy sobie i zjedliśmy, a następnie ruszyłem do swojego pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, i aż mnie kusiło aby otworzyć to cholerne pudło, ale nie mogłem. Nie wiedziałem co mam robić. Przecież dziś piątek. Uff nie musze gnić przed książkami. W każdą sobote spotykam sie z chłopakami by potrenować dla naszego zespołu. W końcu założyliśmy zespół, o którym rodzice nic nie wiedzą. Gdyby sie dowiedzieli, to by mnie opierdzielili, że ja jakimiś bzdurami sie zajmuje itd. No cóż, takich mam właśnie rodziców. Kumplom z zespołu moge wszystko powiedzieć; są jak moji bracia. Nagle do pokoju wparowała Tamara. Usiadła na przeciwko mnie i chciała coś wyrzucić z siebie ale nie dawała sobie z tym rady. Wiedziałem o co chodzi.
- Co z tą naszą rozmową w samochodzie ?
- Właśnie po to przyszłam.
- Dobra, matka weszła do twojego pokoju i co ci zrobiła ?
Odsłoniła kawałek swojego ramienia, gdzie znajdowały sie siniaki i rany. Musiało boleć.
- Gdzieś jeszcze ?
Wstała, odwróciła sie do mnie tyłem i pokazała mi plecy. Całe posiniaczone i po ranione. Wkurzyłem się. Nikt nie będzie bił mojej siostry. Tamara usiadła z powrotem i zauważyłem jej łzy w kącikach oczu. Nienawidzę jak moja siostra cierpi. Ująłem jej twarz i spojrzałem jej prosto w oczy.
- Wszystko będzie dobrze Tamara. Ja też nie mam łatwo.
Po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Przysunąłem się i ją przytuliłem, a ona wtuliła się w mój tors. Czułem jak mam mokrą bluzkę od jej łez. Jest przecież moją siostrą, którą bardzo kocham. Kiedy trochę się uspokoiła, podwineła nogi, objeła je rękoma i podparła głowę o kolana. Szczerze to nie wiedziałem co mam powiedzieć w takiej sytuacji. Nie żyjemy w kochającej sie rodzinie. Moje życie jest jak szkoła przetrwania.
- Wiesz Zayn ?
- Hmm ?
- Boje się, że kiedyś rodzice zajdą za daleko...
- Nigdy tak się nie stanie, a ja tego dopilnuje.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Wole cie taką.
- Jaką ?
- Jak sie uśmiechasz.
Szturchnęła mnie łokciem, przy czym zachichotałem. Do drzwi zapukała Julia.
- Mogę wejść ?
- Jasne.
Zamknęła drzwi i usiedliśmy w trójkącie.
- Ja nie wiem, ja to się dzieje, że zawsze jak coś zrobie złego to normalnie mi odpuszczają, a jak wy coś zrobicie to dawają wam w kość. J-ja n-nie wiem.
Spuściła wzrok.
- Julia, to nie twoja wina. Przecież to rodzice uważają, że my poprostu jesteśmy gorsi od ciebie i tyle. Robisz zawsze prawie to samo co my i ci sie nie dostaje a nam tak. To nie twoja wina.
- I tak zawsze będe miała poczucie winy.
- Nie masz się czym przejmować.
Tamara położyła swoją dłoń na kolanie Julii. Dobrze, że mam takie rodzeństwo, chociaż czasami się kłócimy ale i tak je bardzo kocham. Nawet bardziej niż własnych rodziców.
- Nigdy nie mówiłam wam tego, ale bardzo was kocham.
Julia uśmiechnęła się do nas.
- Tylko wątpie, że rodzi...
- Nie mów tak. Nawet jakby to była prawda, to i tak w głębi serca będą nas kochać. Może.
Siedziliśmy w ciszy.
- A co jeśli rodzice nie wrócą ?
- Wrócą.
Nadzedł wieczór. W końcu postanowiliśmy otworzyć pudło. Najpierw zamkneliśmy drzwi na klucz, następnie zasłoniliśmy okna, zgasiliśmy światło, zapaliliśmy lampkę i usiedliśmy. Jako pierwszy otworzyłem pudło. Najpierw wyciągłem jakiś strój wojskowy. Później jakieś zdjęcie i listy. Zaciekawiło mnie jedno zdjęcie - byli tam nasi rodzice i jakiś chłopak; zapewnie on miał na imię Thomas Malik. Ale kto to był ?? Ciekawe czy rodzice wrócą...


Szczerze to udał mi się ten rozdział :) He he ciekawe co z tym Thomasem i rodzicami... Następny rozdział już niedługo moi kochani ;) Buziaczki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz