sobota, 31 października 2015

Rozdział 15

Co ?!?

- Co ? - stałem i nie wiedziałem co powiedzieć. - Jak to wyjeżdżasz ?

Jednak Nina chyba nie zamierzała mi odpowiedzieć, ponieważ odwróciła się i poszła w kierunku drzwi wejściowych.

- Gdzie idziesz ? - odwróciła się do mnie z obojętną twarzą.

- Przejść się. Nie musze ci mówić gdzie. - i wyszła. Nie mogłem się ruszyć. Jej słowa do mnie w ogóle jeszcze nie dotarły.

*Oczami Tamary*

Nic nie mogłam zrobić, to były decyzje Niny. Wiem, że jednak w jakiś sposób Zayn'a to zabolało, ale Nina jeszcze nie doszła do siebie po wydarzeniach z przed kilku miesięcy. Nie dziwię się jej. Sama na jej miejscu nie dałabym rady. Chociaż nie do końca wiem, co przeżyła i narazie nie będę próbowała od niej czegoś wyciągać. Za godzine jedziemy do szpitala, a później na imprezę 'pożegnalną'. Wyszłam na balkon i oparłam się o balustradę. Mój wzrok powędrował do idącej Niny. Szła w kierunku parku. Usiadłam na jednym leżaku i wybrałam na telefonie numer do Julii.

- Halo ? - odezwała się moja siostra.

- Hej, jedziecie już ?

- Tak, coś się stało ? - zapytała z przejęciem.

- Nie... - zawachałam się na chwile. - poprostu musimy porozmawiać.

- No dobra. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.

Nagle na balkon wparował Zayn. Oparł się plecami o ścianę i przeczesał włosy. Chciałam coś powiedzieć ale Zayn mi przerwał.

- Pilnuj jej. Nie chcę aby jej się coś stało. - powiedział nawet na mnie nie patrząc i odszedł.

Myślałam, że będzie się mnie dopytywał czy mam coś z tym wspólnego ale jednak tego nie zrobił. Może zrozumiał ? Nie wiem. Najbardziej to jest mi żal Zayn'a. Stara się żeby Nina była bezpieczna, ratuje ją, a ona wyjeżdża. Niestety nic nie mogę na to poradzić. Wstaję i idę do salonu. Zayn'a nigdzie nie ma. Może jest w sypialni ? Kładę się na kanapie i włączam telewizor. Bezmyślnie przełączam wszystkie kanały ale mój wzrok natknął się na wiadomości. Szybko przyciszyłam telewizor, by Zayn nie słyszał.

'Dziś naszym dziennikarzom udało się zdobyć informację na temat włamania do jednej willi w miejscowości Bradford w Wielkiej Brytani.

- Do włamania doszło wczoraj, w godzinach nocnych. Czujni sąsiedzi, słysząc trzaski w domu sąsiadów, zadzwoniło na policję.Na szczęście jak potwierdziła nam policja, iż wcześniej w domu nikogo nie było, więc nie ma żadnych rannych, zabitych czy porwanych osób. Nie znany jest nam sprawca tego włamania, jednak wiadomo, że było ich czterech. Pozacierali ślady, więc poszukiwania są trudniejsze. Narazie tyle wiemy.'

Ciekawe, który to dom. Nagle teraz mnie olśniło. Nikogo nie było w domu... willa w Bradford... czy to może być nasza willa ? Muszę to sprawdzić jak najszybciej. Jednak postanowiłam się zdrzęmnąć, więc wyłączyłam telewizor, wzięłam koc i usnęłam na kanapie.

***

Obudziło mnie szturchanie. Pomrukiwałam ze złości, że ktoś próbuję mnie obudzić.

- Tamara, wstawaj ! Nie bądź leniem. - Julia oczywiście nie dała za wygraną i ściągnęła ze mnie koc.

- Dobra jeszcze chwilę. - jednak i tak usiadłam, przeciągłam się i przetarłam oczy. - Co ?

- Och nie bądź już zła na mnie, że ci przerwałam sen, ale teraz możesz mi podziękować siostrzyczko. - i zrobiła minę jakby była z czegoś baardzo dumna.

- I tak będe zła na ciebie. - wytknęłam jej język na co ona odpowiedziała mi tym samym - A niby za co mam ci podziękować ? Że mnie łaskawie obudziłaś ?

- Nie idiotko. - zaśmiała się. - Zapomniałaś ? Miałaś pojechać z Niną do szpitala 3 godziny wcześniej. - spojrzałam na zegarek. Było po 17. - Ale wyręczyłam cię i ja z nią pojechałam. - odetchnęłam z ulgą. - Chcesz herbaty ?

- Gdybyś mogła mi zrobić, było by super. - uśmiechnęłam się. - Co robi Zayn ?

- Nie wiem, cały czas siedzi chyba u siebie. Wiesz co, musimy pogadać. Z Zayn'em. - usiadła podając mi kubek gorącej herbaty.

- Gdzie reszta ? - zapytałam rozglądając się do okoła.

- Harry z Louis'em i Niall'em pojechali po pizze i coś jeszcze, Nina się pakuje, a Zayn'a nie widziałam jeszcze na oczy. - wyparowała.

- Acha. - wzdychnęłam i rozsiadłam się na kanapie. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły, a do środka wparowali chłopacy z pizzami i zakupami.

- Cześć wszystkim ! - przywitał się Louis, i weszli do salonu kładąc pizze na stoliku. Mmm jak pachnie.

- Co tu tak ponuro ? - zapytał Niall rozglądając się do okoła. Wtedy ze sypialni wyszła Nina ciągnąc walizkę. - Co tu się stało ?

- Jak nas nie ma to normalnie świat musi się zawalić, czy co ? - zapytał Harry z uniesionymi brwiami. W końcu z pokoju wyszedł Zayn ze wzrokiem utkwionym w Ninie.

- Zayn musimy pogadać. - powiedziałam. Zayn oparł się o blat kuchenny i patrzał się w naszą stronę. Chłopacy usiedli, Nina stała obok drzwi, a Julia usiadła koło mnie.

- O co chodzi ? - zapytał. Zero emocji.

- Postanowiłam, że ja wraz z Julią wrócę do Londynu. - powiedziałam.

- Dlaczego Julia mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz ? - zapytał Harry zły.

- A kto powiedział, że ja jadę do Londynu ? - spytała zaskoczona Julia.

- Myślałam, że nie będzie problemu. Chyba lepiej wrócić do szkoły - odpowiedziałam.

- Bez uzgadniania ze mną ! Myślałam, że jesteśmy siostrami ! - krzyknęła w moją stronę. Ze złości aż wstałam.

- Bo jesteśmy ! No ale jak widzisz, wolisz chłopaka od rodziny ! Wiesz co ? Może se wyjedźcie jeszcze razem na wakacje ?

- Masz coś do tego, że jesteśmy razem ? A może jesteś zazdrosna, bo chłopaka nie masz ? - powiedział wkurzony Harry.

- A może jednak nie ma chłopaka, a jest bardziej rozsądna ? - powiedział Louis też już najwidoczniej podirytowany.

- Co, myślisz, że nie jestem rozsądny ? Ty też się nie wymądrzaj, bo sam dziewczyny nie masz ! - krzyknął Harry.

- Z czego ty robisz problemy Harry ? Myślałem, że wszyscy jesteśmy kumplami ! Zayn nawet nie umie powiedzieć głupiego cześć ! - Niall wstał zaciskając dłonie w pięści.

- Kto powiedział, że muszę się odzywać ? Nawet do mnie nie zagadacie ! - uniósł się Zayn.

- Ja wciąż do ciebie zagaduję, a ty nic ! - powiedziała Julia.

- Czemu mnie kłamałaś ? - zapytał Harry Julię. Ta jednak stała ze spuszczoną głową. - Przez cały czas mnie kłamałaś ! Mówiłaś ''po co odzywać się do Zayn'a, jeśli on sam nie zaczyna się odzywać?"? Myślałem, że można tobie zaufać.

- Taki mądry jesteś, a sam kłamiesz ! - powiedziała Nina. - Jak można po takim czymś, stracić zaufanie do drugiej osoby ? A może Julia kłamie Zayn'a ? Może najpierw pomyśl za nim coś powiesz - powiedziała Nina.

- Ach tak, taka dobra z ciebie przyjaciółka, że teraz mówisz, że kłamię ! Nie spodziewałam się tego po tobie. - wytknęła palcem na Nine.

- Możecie się w końcu ogarnąć i skończyć te bezsensowne wymiany zdań ? - przerwał Zayn.

- A kto powiedział, że są bezsensowne ? Jak chcesz to możesz wyjść i nie słuchać - powiedziałam ze zdenerwowaniem.

- Tak się składa, że to ty - pokazał na mnie palcem - chciałaś wyjść. Więc do widzenia.

- Wiesz co, jesteś... okropny. Wyganiasz własną siostrę, której tyle zawdzięczasz ! - krzyknęła Nina.

- Wiecie co, pierdolcie się wszyscy - powiedział Louis wściekły i wyszedł.

- Też mam tego dosyć. Nara - również Niall wyszedł.

- Wylatuję. - zwróciła się do Harry'ego - Nie dzwoń już nigdy więcej. - i odeszła. Po chwili w ciszy Nina także wyszła.

- Jesteś zdrajcą. - powiedział Harry do Zayn'a. Zayn tylko wytknął mu środkowy palec, a następnie i Harry'ego nie było.

- Chciałaś iść, więc idź. Nie potrzebuję cię. - powiedział chłodno Zayn.

- I tak zrobię. Wiesz, nie widzisz nic, po za czubkiem swojego nosa - i poszłam do sypialni, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z penthouse'a.

Była już 18. Robiło się ciemno, a ja nawet nie miałam samochodu. I tak się stało, że wszyscy ze wszystkimi się pokłócili. I dobrze, narazie mam wszystkich dosyć. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa. Poszłam do byle jakiej apteki, kupiłam tabletki przeciw bólowe, po czym odrazu je wzięłam. Nie wiedziałam co zbytnio robić w LA, więc kupiłam mapę i poszłam na lotnisko.

*Oczami Zayn'a*

Popijając jakieś piwo, przeglądałem na laptopie nieruchomości w Londynie. Szukałem jakiegoś mieszkania, aby mieć gdzie mieszkać w czasie nauki. Do domu wiem, że nie wrócę. Nie mam po co. Nie będę się dalej kłócił. Nie obchodziła mnie zbytnio cena, więc po jakimś czasie zadzwoniłem pod numer podany na stronie, gdzie znalazłem fajne mieszkanie. W sam raz dla mnie. Po rozmowie, mieszkanie na mnie już czekało, ale musiałem wpłacić zaliczkę. Zrobiłem to i owo i zacząłem się pakować. Dość długo mi to zajęło, bo było po 21. Ubrałem moją skórzaną kurtkę, zamknąłem penthouse'a i poszedłem na parking. Miałem dość duży problem ze znalezieniem mojego samochodu, gdyż był to duży parking, a że jeszcze najpopularniejszy hotel w LA... dwoma słowami dużo samochodów. Po wędrowaniu w końcu znalazłem moje Farrari, wpakowałem walizki do środka, a następnie pojechałem w stronę lotniska. Po 30 minutach jazdy w końcu dotarłem. Załatwiłem wszystkie rzeczy, które potrzebne są do lotu; prześwietlenia bagaży itp. Lot miałem dopiero o 23:15, więc miałem dość dużo czasu. Na lotnisku było pare osób. Kupiłem sobie kawę aby nie zasnąć i usiadłem na fotelu. Po 10 min. znudziło mi się ciągłe siedzenie, więc postanowiłem się przejść. Poszedłem do jakiegoś kiosku, wziąłem gazetę w dłoń i przeczytałem pierwszą stronę tytułową.

Napad na jedną z najdroższych will w Bradford, Wielka Brytania


Do napadu doszło w mieście Bradford niedaleko Londynu. Dokładnie wczoraj, w godzinach nocnych. Jak wyszło z przesłuchania sąsiadów i świadków, w domu nikogo nie było, a włamywaczy było czterech. Niestety pozacierano ślady, więc śledztwo w tej sprawie jest utrudnione.


Czterech włamywaczy... Sykes. Jego świta. A zresztą co mnie on obchodzi ? Narazie mam wszystko i wszystkich w dupie. Niech se świat robi co chce, mnie i tak to gówno obchodzi.


***


O godzinie 20:30 dwa dni później, byłem na miejscu. Wszedłem do małej kamienicy i szukałem wzrokiem odpowiedniego numerka na drzwiach. W końcu znalazłem, otworzyłem drzwi i rozejrzałem się. Małe, schludne mieszkanie, dość nowoczesne. To mi wystarczy. Położyłem klucze na komodzie, a walizki położyłem w sypialni. Jeszcze musze niestety jechać do Bradford po moje książki i inne duperele... najchętniej to bym usiadł z laptopem na kolanach i piwem w ręce. No ale cóż, lepiej jak będe miał to już z głowy, dlatego zamknąłem mieszkanie i pojechałem do Bradford.


Droga minęła mi dosyć szybko, więc otworzyłem drzwi bez żadnego pukania i nie rozglądając się pobiegłem do mojego pokoju. Spakowałem wszystkie książki i inne potrzebne rzeczy, a następnie poszedłem do samochodu. Na swojej drodze niestety, zatrzymała mnie matka.


- Zayn, wróciłeś ! - chciała mnie uściskać, ale się odsunąłem.


- Nie wróciłem do domu. Kocham cię mamo, ale nie zostaję tutaj. Zamierzam skończyć liceum i wylatuję do USA - oznajmiłem, a matka podeszła do mnie.


- Zayn, proszę nie wyjeżdżaj. Tu dzieją się dziwne rzeczy, a z Julią i Tamarą...


- Nie chce o nich rozmawiać - przerwałem. - Będę robił wszystko, abyś była bezpieczna, ale nie mogę tutaj zostać. Zadzwonię jeszcze.


I pojechałem. Zastanawiało mnie to, jakie dziwne rzeczy się tu dzieją. Chodziło jej o napad ? Czy o co ? Nie wiem, narazie nie chce o tym myśleć. Za dużo wydarzeń działo się przez ten miesiąc, potrzebuję odpoczynku. Nauka oderwie mnie od tych spraw, które nie są narazie warte zaprzątania mi głowy.

__________________________________________

Coś mi się wydaje, że tego opowiadania nikt nie czyta ;/

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 14

Och, to tylko Zayn. Odetchnęłam z ulgą, tak samo zrobiła to Nina. Zayn nie był zbytnio zadowolony.

- Co wy tu robicie ? Myślałem, że ktoś was porwał. - zeszliśmy z dachu i poszliśmy do salonu.

- A my myślałyśmy, że ktoś obcy wszedł do mieszkania. Dlatego poszłyśmy się schować. - Zayn przeczesał nerwowo włosy.

- Nikt oprócz nas nie może tu wejść. Tu jesteście bezpieczne. Dlaczego ktoś zbił kubek ? - spojrzał się na nas.

- Wyślizgnął mi się z ręki. - odpowiedziała Nina. Poszłam posprzątać szkło, a następnie poszłyśmy do swojej sypialni, a Zayn został w kuchni pijąc kawe. Zamknęłam drzwi i obie usiadłyśmy na kanapie.

- Zayn się zmienił - zaczęła Nina. Musiałam przyznać jej rację.

- Zauważyłam. Przejdzie mu.

- Ale co mu jest ? - wytrzeszczyła na mnie oczy.

- On się boji. Boji się, że ktoś cię znów porwie, albo ty odejdziesz. Dlatego jest taki nerwowy. No i jest zły na...

- Spokojnie, nie wybuchne - zachichotała.

- Jest zły na Sykesa. Szczerze to powinien się wyluzować. Jak jeszcze mówi nam, że tu jest bezpiecznie to czemu chodzi taki zły ?

- Nie wiem. - spuściła wzrok na swoje palce.

- Nie przejmujmy się tym. Nie powinnyśmy się w to mieszać.

- Ale w pewnym sensie chodzi o mnie. - spojrzała na mnie z ukosa.

- Ty tym bardziej powinnaś się nie przejmować. Znam Zayna, on zrobi wszystko aby cię chronić. - zrobiłam przerwe. Wzdychnęłam - Powinnaś iść do lekarza.

- Do żadnego lekarza nie będe chodzić.

- Ale musisz. To dla twojego dobra. Pójdę z tobą, a Zayn się o tym nie dowie. - Nina chwilę się zastanowiła, na co wzdychnęła.

- Okej, pójde do tego lekarza. - uśmiechnęłam się szeroko na co ona nie mogła powstrzymać uśmiechu. Bardzo ją polubiłam.

- Mam pomysł. Jak pójdziesz do tego lekarza, to ja pojadę zrobić zakupy i wieczorem z Julią zrobimy taki babski wieczór. Albo zróbmy taki wieczór, że we trójkę pójdziemy do restauracji, a później pojedziemy do najlepszego hotelu i wynajmiemy pokój i będziemy się wygłupiać. A na drugi dzień po południu wrócimy do willi. - wziełam głęboki wdech, ponieważ od mówienia zabrakło mi tchu.

- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się.

- Okej, to wyjedziemy po południu. Zayn nam wynajmie limuzyne a z tym się wiąrzą ochroniarze. On nam by nie pozwolił od tak sobie iść. Ale tym się nie martw. - wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem i upiełam sobie z włosów kucyka. Nina pojawiła się obok mnie. - Wiesz, zakryjemy ci te siniaki. Musisz wyglądać na codzień ładnie. Chociaż i tak jesteś ładna to i tak trzeba zakryć ci te siniaki. Nie masz nic przeciwko ? - zapytałam. Nina uśmiechnęła się.

- Nie. Poczekaj, przekręce kluczyk w drzwiach, żeby nikt nie wszedł. - wyszła, a chwilę później znalazła się znów w łazience.

- Dobrze, że kiedyś kupiłam sobie wszystkie kosmetyki w tym takie, które zasłaniają wiele rzeczy. I tak nigdy nie używam, ale teraz w końcu użyję. - poszukałam odpowiedniego kremu w kosmetyczce podróżnej, odkręciłam i posmarowałam Ninie twarz. Odwróciłam ją do lustra. - I co mniej widać no nie ?

- Rzeczywiście. - uśmiechnęła się.

- Masz, posmaruj sobie nogi, ręce, brzuch i plecy. On jest wodoodporny, więc wytrzyma dosyć długo. - podałam jej tubkę i wyjęłam podkład do makijażu. Posmarowałam sobie całą twarz, następnie rozjaśniłam sobie oczy, aby nie wyglądały na zmęczone, póżniej popudrowałam sobie nos i policzki, nałożyłam cień do powiek, tuszem zrobiłam rzęsy, różowym pudrem policzki, a na koniec lekka jasna pomatka. Tak samo zrobiłam Ninie.

- Dziękuje. - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłam.

- Nie masz za co dziękować. Wyglądasz olśniewająco ! Widzisz, nawet nie widać żadnych siniaków. - włożyłam wszystkie kosmetyki do torebki - chodź, teraz wybierzemy z moich rzeczy jakieś ubrania. - pociągnęłam Nine za ręke i weszłam do garderoby. Było pełno wieszaków, a na nim pełno sukienek, bluzek i nie wiadomo jeszcze czego. Na myśl przyszła mi sukienka, którą kupiłam ostatnio, wtedy jak z Zaynem jechaliśmy do Los Angeles. Wyciągnęłam luźną, jasno różową sukienkę na ramiążkach. Nie była ani za krótka, ani za długa. Wręcz idealna. - Prosze, to twoja sukienka. - uśmiechnęłam się szeroko.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale. Załóż ją, bo się zdenerwuje i mój dobry humor pryśnie. - dodałam sarkastycznie. Nina poszła do łazienki, a ja poszukałam czegoś dla siebie. Znalazłam turkusową luźną i przewiewną koszulę z odkrytymi ramionami i czarne, dżinsowe spodenki. Założyłam to wszystko i wyszła Nina. - Wyglądasz pięknie!

- Dziękuje ty też. - uśmiechnęła się.

- Dzięki. Teraz buty. Weźmiemy może jakieś... trampki ? Ja akurat bardzo lubię sportowe buty.

- Ja też - uśmiechnęła się i stanęła obok mnie. - Dużo masz tych butów.

- Wiem. - ze spodu wyciągłam białe trampki za kostkę. - Załóż te. Będą pasowały, jeszcze założymy ci białe dodatki. - położyłam buty obok Niny, która musiała je założyć. Ja wzięłam biało - turkusowe Nike przed kostke. - Chodź, teraz zajmiemy się fryzurą. - obie ruszyłyśmy do łazienki. Rozpuściłam swoje włosy i wzięłam czarną gumkę. Z kosmetyczki wyjełam dwie szczotki, jedną podałam Ninie, a jedną ja wziełam. - Tylko uczesz włosy, wydaje mi się, że w rozpuszczonych będzie ci najładniej. - ja natomiast zrobiłam sobie kłosa, a na koniec związałam czarną gumką. - I gotowe ! A, prawie bym zapomniała o twoich kolczykach. - wyjełam z szuflady parę białych kółek. - Prosze. To twoje kolczyki, będą ci pasowały do trampek. - Nina założyła je, a następnie wyszła z łazienki wraz ze mną.

- Dziękuje ci jeszcze raz.

- Nie masz za co dziękować. A teraz chodź, idziemy zaprezentować się Zaynowi. - wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy do salonu, gdzie zastałyśmy Zayna robiącego coś na laptopie. Stanęłyśmy na przeciw niego, ale ten tylko jeden raz się na nas spojrzał i znów skierował swój wzrok na laptopa. Ale chwilę później spojrzał się na nas drugi raz i to na dłużej. Patrzał się raz na mnie, a raz na Nine. - I jak ?

- Wow. Wyglądacie jakoś... inaczej. - Zayn odłożył laptopa, i podszedł do Niny.

- Okej, zostawiam was samych. - odeszłam, zostawiając Nine z Zaynem. Ale nie poszłam za daleko. Chciałam wiedzieć co Zayn ma do powiedzenia.

*Oczami Niny*

- Musze z tobą porozmawiać Nina. Usiądź. - wskazał na miejsce na przeciw niego. Posłuchałam go i od razu się spiełam. Wiedziałam, że w końcu będzie chciał ze mną porozmawiać. Ale to nie będzie łatwa rozmowa. Spuściłam wzrok na swoje palce, nie chcąc patrzeć na Zayna. Nadal myślę, że Zayn mnie nie chce. Po co by mnie chciał ? Oszukałam go, czego będe żałować. Narazie i tak wole mieć Zayna na dystans. Straciłam zaufanie do niego. Trudno mi to przyznać. - Nina, spójrz na mnie. - niechętnie podniosłam na niego swój wzrok. Od tych dwóch miesięcy, boje się każdego mężczyzny. Nie chce poprostu przechodzić przez to samo co z Sykes'em. - Może nadal w to nie wierzysz... ale chcę byś wiedziała, że zawsze cię kochałem i kocham nadal. - w duchu odetchnęłam z ulgą. Narazie... poprostu nie moge odwzajemnić tych uczuć. - Ufasz mi ? - co miałam mu powiedzieć ?

- Zayn... nie zrozum mnie źle. Ja... potrzebuję czasu. - nie mogłam wytrzymać już tak napiętej atmosfery, więc wstałam i poszłam do mojej sypialni, nie patrząc na niego. Może liczył na co innego. Musze przemyśleć jeszcze wszystko i do jutra muszę podjąć jakąś decyzję.

*Oczami Zayna*

Przeczesałem palcami włosy, następnie podszedłem do blatu kuchennego, gdzie leżał mój telefon. Na prośbę Tamary zamówiłem limuzynę, jednak nie dostałem żadnej informacji, co zamierzają dziewczyny i gdzie mają zamiar jechać. Zapewniłem im najlepszą ochronę, aby nikt ich nie zaatakował. I tak miałem wąpliwości. Kto wie, czy nie czają się w galerii ? Tylko czekają na odpowiedni moment. Potrząsnąłem głową, aby wyrzucić te dziwne myśli. Przecież one są dorosłe. A ja się martwię jak jakiś gówniany ojciec, a nim to ja nie jestem. Nagle weszła do salonu Nina. Spiąłem się lekko.

- Zayn, podjęłam decyzję. - zmarczyłem brwi, zastanawiając się o czym mówi. Jaką decyzję ? - Wyjeżdżam. Siedzenie tutaj nie wychodzi mi na dobre. Potrzebuję czasu. Muszę to wszystko przemyśleć. Jeszcze dziś spakuję się, zamówie bilet i dziewczyny się mną zajmą. Lece z powrotem do Londynu. - przestałem przez chwile oddychać. Stałem jak wmurowany. Że co ?!?






3 komentarze = następny rozdział :)


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 13

- Wszystko gotowe ?

- Tak. - Louis i Harry obserwowali mnie uważnie.

- Dobra, idźcie od tamtej strony budynku a ja pójde na wprost. - wyjąłem pistolet tak jak zrobili to chłopacy, przeładowałem i ruszyłem po cichu do ogrodu. Niall i Liam czekali w samochodzie. Jest cały skład to możemy zaczynać. Założyłem kaptur, i rozglądałem się po wszystkich oknach. W pomieszczeniu było ciemno, więc nie miałem wyboru. Pokazałem gestem chłopakom, że wchodzę do środka, a oni mają mnie kryć. Wszedłem po woli do budynku, rozglądając się wszędzie. Same białe ściany, czarne dodatki, obrazy nic nieznaczące i kompletna cisza. Po podłogach, żyrandolach i innych takich rzeczach można wywnioskować, że mieszka tu ktoś bogaty. Odwróciłem się w stronę chłopaków, pokazując gestem ręki aby podeszli do mnie na chwile.

- Słuchajcie, idźcie do piwnicy i wyłączcie zasilanie. - szepnąłem, a następnie się odwróciłem. Chłopaki poszli zrobić swoje i ja teraz zrobie swoje.

Szedłem przez schody, a później przez górny korytarz. Powoli uchylałem drzwi, aby zajrzeć czy nikogo nie ma. Po przejrzeniu prawie wszystkich pokoji, zostało mi jedno pomieszczenie, które zapewne było sypialnią. Nagle zawibrował mi telefon w prawej kieszeni. Wyjąłem go a następnie otworzyłem nową wiadomość.

Louis
Radze się wycofać, Sykes zaraz tu będzie. Ale ty tu decydujesz.
Louis.

Sprawnie mu odpisałem.

Ukryjcie się gdzieś, nie zamierzam się teraz wycofywać.
Zayn.

Schowałem z powrotem telefon i ruszyłem do ostatniego pomieszczenia. Chciałem nacisnąć na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Ostatecznym ruchem wywarzyłem drzwi i ujrzałem drobną osóbkę leżącą w łóżku, całą posiniaczoną. Zabije tego skurwiela. Przerażona brunetka przesunęła się do tyłu na róg łóżka, a następnie do ściany. Podkurczyła nogi i owineła je rękami. Bała się na mnie spojrzeć, pewnie myśli, że ja to ten sukinsyn Sykes. Podszedłem do niej i ukucnąłem przy niej.

- Nina. - położyłem na jej kolanie swoją dłoń. Ta wzdrygnęła się i z niedowierzaniem podniosła głowę.

- Zayn ? - do jej oczu zaczęły napływać łzy, a ja przybliżyłem swoją twarz do jej. Założyłem jej kosmyk za ucho. Dzieliły nas tylko 5 cm. Objąłem jej twarz rękoma, a ta patrzała się na mnie i przerażona i... szczęśliwa ?

- Nigdy. Mi. Tego. Nie. Rób. - stykaliśmy się czołami. Ona powoli pokiwała głową. - Chodź, uciekamy z tąd. - wstałem i podałem jej swoją dłoń na co ona od razu ją przyjęła. Wstała, ale miała problemy, więc bez wachania wziąłem ją na ręce jak panne młodą. Wyszliśmy na dwór, ale zauważyłem samochód Sykesa na podjeździe. Kurwa. Biegłem do naszego samochodu, ile miałem sił w nogach.

- Stój, bo strzele ! - stanąłem jak wryty. Odwróciłem się i oczywiście zobaczyłem Sykesa z pistoletem wycelowanym we mnie. Kazałem Ninie stanąć, a ta stanęła za mną. Chcę ją chronić i już nigdy więcej jej nie zostawie. Za bardzo ją kocham. Ona jest dla mnie tym małym światem, w którym żyję. Jest powietrzem, który wdycham. Jest słońcem, bez którego świat by nie istniał. Jest najważniejszą osobą na całym mojim świecie. Bez niej, życie nie ma sensu. - Oddaj mi ją, albo już nie żyjesz. - nagle od tyłu, po cichu szedł Louis z Harrym. Harry zatrzymał się w miejscu, a Louis szedł w stronę Sykesa. Wtedy Sykes odwrócił się w stronę Louisa i strzelił w niego i Harrego. Prosto w serce. Właśnie straciłem dwóch moich najlepszych kumpli. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Nagle przy moim boku pojawił się Liam i Niall, którzy strzelali w niego, a on strzelał w nas. Pociągnąłem za ręke Nine i razem biegliśmy do samochodu. Nagle Nina złapała obiema dłońmi moją ręke ciągnąc mnie do ziemi. Odwróciłem głowę w jej stronę i zobaczyłem ją upadającą na ziemie. Szybko złapałem ją w talii, a ta patrzała się na mnie z przerażeniem i ze zmęczeniem.

- Co ci jest ? - z jej brązowych oczu zaczęły spływać łzy.

- Strzelił we mnie. - odpowiedziała drżącym głosem. Nagle ugieły mi się kolana i uklęknąłem. Przyłożyłem swoją dłoń do jej policzka. Po chwili zrozumiałem co do mnie powiedziała.

- Co ?!?

- Zayn, ja umieram. - oczy mi się zeszkliły. Nie, to jest jakieś kłamstwo. Ona nie może umrzeć.

- Ty nie możesz umrzeć. Rozumiesz ?!? - czułem jak już słone łzy spływały po mnie. Nigdy nie płakałem. Nie płakałem nigdy za kimś. Ale teraz to robię. Obiema dłońmi ująłem jej bladą twarzyczkę. Jej oczy zaczęły się zamykać.

- Kocham cię Zayn i zawsze będe cię kochała... - powiedziała słabym i ledwo słyszalnym głosem. Odpływała. Odpływała do innego świata. Ale ja tego nie chcę ! Zacząłem nią potrząsać, ale nic z tego. Darłem się na nią, żeby nie odpływała. Położyłem swoją głowę na jej szyji.

- Nie chce, byś odchodziła. Kocham cię, rozumiesz ? - ledwie co wyszeptałem. Zrozpaczony wstałem na równe nogi i biegłem w stronę Sykesa. Po chwili strzał. Czuję gorąco rozpływające się po całym mojim ciele, a po chwili upadam bezwładnie. Nic nie mogę już zrobić. Chcę tylko jednego. Chcę Niny. Obraz przed oczami rozmazał mi się i zrobił cały czarny.

* * *

Obudziłem się zlany zimnym potem. Przeczesałem nerwowo włosy i próbowałem przypomnieć sobie co ja tu robię. A może jestem w niebie ? Zdałem sobie sprawę, że znajduję się w swojej sypialni. Wyjrzałem za okno, była noc. Co ja tu robię ? Wstałem, przetarłem oczy i poszłem do łazienki. Zapaliłem światło, które od razu mnie zaślepiło, dlatego zgasiłem. Odkręciłem kran i umyłem twarz a następnie wytarłem w ręcznik. Przeczesałem ręką włosy i wyszłem z sypialni. Poszłem do kuchni, nalałem sobie wody i usiadłem na kanapie w salonie. Dobry pomysł był z kupieniem tej willi. Jeszcze ten wspaniały widok rozściągający się na całe Los Angeles. I czyste niebo.
Nadal mnie zastanawiało co było prawdą w tym śnie, a co nie. Dreszcze po mnie przeszły gdy go sobie przypomniałem. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Moja willa posiadała 6 sypialń w tym moja. Stwierdziłem, że pójde się dowiedzieć co się działo naprawde.
W 1 sypialni leżała Julia z Harrym, co mnie bardzo zdziwiło, że jednak przyleciała. Ufff, Harry żyje. Od razu mi lepiej. W 2 sypialni spał sam Louis. W 3 sypialni Niall. W 4 sypialni Liam. W 5 sypialni Tamara... i Nina. Była odwrócona do mnie tyłem, ale poznałem ją po włosach. Zrobiło mi się lżej na sercu jak i również poczułem przyjemne ciepło. Usiadłem na rogu łóżka i założyłem Ninie włosy za ucho. Była posiniaczona. Tamara otworzyła oczy i spojrzała się na mnie. Posłała mi zdziwione spojrzenie na co ja uniosłem brwi. Chciałem z nią porozmawiać i chyba to zauważyła, bo powoli wstała z łóżka i ruszyła ze mną do salonu. Obaj usiedliśmy.

- Nic nie pamiętam. Co ja tu robię, albo co ja robiłem ? - Tamara założyła noge na noge i spojrzała na mnie z góry.

- Naprawdę nic nie pamiętasz ?

- Nic. - odwróciłem wzrok na szybę.

- Okej. Więc ty z chłopakami pojechaliście do willi Sykesa. No i w którymś pomieszczeniu znalazłeś Nine. Ale nie wiedziałeś, że Nathan również jest w domu. Wykorzystał sytuację, kiedy zbliżałeś się do Niny i przyłożył ci do nosa coś, od czego zemdlałeś. Na szczęście Harry był w pobliżu i skopał mu tyłek z Louisem. Wzięli Nine i ciebie i przyjechali tutaj. Spałeś ze 6 godzin jakoś. Kiedy przyjechaliście była 19:00. Teraz jest... 1:30 w nocy.

- Uff to dobrze. Co innego mi się śniło. Myślałem, że to co się stało w moim śnie, stało się naprawdę ale na szczęście się myliłem. Co z Niną ? - przeczesałem ręką włosy i wróciłem wzrokiem na siostrę.

- Była bardzo przestraszona. Najpierw nie mogła uwierzyć w to, że przyszedłeś do niej. Za dużo nie mówiła, ale to było wymalowane na jej twarzy. Bała się, że Sykes po nią przyjdzie. - spuściłem wzrok na swoje buty.

*Oczami Tamary*

Patrzałam na Zayna z żalem, tak bardzo się o nią martwi.

- Jak bardzo jest posiniaczona ? - zapytał z lekką chrypką w głosie. Spojrzał się na mnie z lękiem. Nie chciałam mu mówić jak bardzo.

- Nie widziałeś jej twarzy. Ma rozciętą wargę, widać czerwone rany na nadgarstkach i całe posiniaczone ciało. - spuścił wzrok na swoje palce. Wstał i ruszył do swojej sypialni. Wiedziałam, że go to boli. Wiedziałam, że modlił się w duchu, abym nie powiedziała jak poważny jest stan Niny. Ale i tak by się dowiedział. Poszłam z powrotem do Niny, ale jej nie było w łóżku. Pewnie była w łazience, ponieważ światło się pali. Miałam do niej wejść i sprawdzić czy wszystko w porządku, ale zdałam sobie sprawę, że musi mieć troche prywatności. Usiadłam na łóżku, podciągłam kołdre i podkurczyłam nogi. Nina wyszła i zgasiła światło. Wtedy przyjrzałam się jej wszystkim siniakom. To było coś okropnego. W tym momencie strasznie zrobiło mi się jej żal. Kiedyś jej nienawidziłam, ale teraz to uczucie gdzieś daleko znikło bez śladu. Usiadła koło mnie z wyciągniętymi nogami i oparła głowę o ścianę. Wzdychnęła.

- Jak się czujesz ? - spojrzała się na mnie.

- Dobrze - uśmiechnęła się słabo. Wiedziałam, że kłamie. - Dziękuje.

- Za co ? - uniosłam brwi.

- Za to, że mnie nie wygoniłaś. I tak mnie nienawidzisz.

- Nic takiego nie powiedziałam. Zayn cię kocha i ja to szanuję, kiedyś poprostu patrzałam na ciebie z innej strony, a teraz zdałam sobie sprawę, jaka jesteś naprawdę. - uśmiechnęłam się do niej. Nina zastanawiała się nad czymś co ją chyba dręczyło. Wzięła głęboki wdech.

- Myślisz, że Zayn mnie jeszcze kocha ? - spojrzała się na mnie tak jakoś smutno.

- Raczej, że tak. Przecież on cię szukał cały czas ! A teraz idź spać, bo jesteś strasznie blada jak i zapewnie zmęczona. Dobranoc. - uśmiechnęłam się do niej na co mi odwzajemniła.

- Dobranoc. - obie położyłyśmy się spać.

* * *

Wstałam, przetarłam oczy i rozciągłam się. Nina jeszcze spała, nie dziwię się jej. Pewnie miała wiele nocy zarwanych. Szkoda mi jej. Ruszyłam do łazienki, weszłam pod prysznic, a następnie umalowałam się, uczesałam, przebrałam i wyszłam. Poszłam do kuchni, gdzie zastałam wszystkich. Siedzieli na krzesełkach barowych i jedli śniadanie. Usiadłam koło Julii i Zayna.

- Dzień dobry wszystkim.

- Dzień dobry. Jak się spało ? - Louis już tryskał dobrą energią, uśmiechał się szeroko, aż trudno było się nie uśmiechnąć. Od wzajemniłam uśmiech.

- A dobrze, dziękuje. - popatrzyłam na wszystkich po kolej. Każdy uśmiechnięty, tylko od Zayna wiało chłodem. Od kiedy on się taki zrobił ?

- Idziesz z nami do galerii Tamara ? - Harry przeczesał swoje loki, a następnie objął rękami Julie.

- Jasne, nie mam nic przeciwko. Zayn, idziesz z nami ? - odwróciłam do niego głowę, ale ten patrzał się w ekran telefonu.

- Nie. - odpowiedział jakiś zły. Mógłby wyluzować.

- Uch, wiecie jednak nie pójde do galerii. Mam do załatwienia inne sprawy.

- Szkoda. Dobra chodźmy już. Pa !

- Pa ! - zabrali kurtki, kluczyki i znikneli za drzwiami. Zostałam tylko ja, Zayn i Nina. Odwróciłam się w stronę Zayna. Miałam już coś powiedzieć ale zdążył mi przerwać.

- Za niedługo wrócę. Musze coś załatwić. - i odszedł bez słowa. A na pożegnanie trzasnął drzwiami. Co mu jest ?

Usiadłam na sofie popijając jeszcze gorącą herbatę. Nagle w kuchni pojawiła się Nina. Nalała sobie troche herbaty z dzbanka i usiadła koło mnie.

- Wszystko w porządku ? - odwróciłam głowę w jej stronę.

- Powiedzmy. Nadal jestem zszokowana. I nadal nie chce mi się wierzyć. - ścisnęła palce na kubku.

- W co ?

- Że Zayn tu jest. Że mnie uratował. - jej wzrok był nieobecny. Pewnie bardzo się zamyśliła, albo wspomina sobie sceny kiedy Zayn ją uratował. Wstała i podeszła do wielkiego okna. - Pięknie tu jest. Jak dawno nie wychodziłam na dwór... - wzdychnęła. Chciałam się jej o coś zapytać. To pytanie dusiło mnie od wczoraj. Bardzo chciałam wiedzieć. Wzięłam duży wdech.

- Sykes bił cię prawda ? Zrobił ci coś jeszcze ? - wyparowałam. Nagle z jej rąk wyleciał kubek z herbatą, który się rozbił. Aż podskoczyłam w miejscu. Szybko wstałam i podeszłam do niej, kalecząc sobie stopy o małe kawałki szkła. - J-ja przepraszam... - spojrzała się na mnie ze łzami w oczach. Cofnęła się odemnie i wybiegła z pomieszczenia. Stałam jak wmurowana. Zakryłam dłonią usta. W końcu ruszyłam do sypialni, gdzie leżała skulona Nina i płakała. Usiadłam obok niej i położyłam dłoń na jej ręce.

- Nina, ja nie chciałam cię urazić. Przepraszam. - usiadła po turecku na przeciw mnie i spojrzała się na mnie.

- To ja cię przepraszam. Poprostu... jak przypominam sobie... to wybucham. - przytuliłam ją. Jest mi jej żal. Niepotrzebnie wyskoczyłam na nią z tym pytaniem. Dopiero co ją uratowaliśmy. Muszę dać jej trochę czasu.

- Przepraszam, niepotrzebnie wyskoczyłam z tym pytaniem. - poprawiłam jej włosy i uśmiechnęłam się do niej ciepło - wiedz, że zawsze możesz mi wszystko mówić i możesz na mnie liczyć.

- Dziękuje - odwzajemniła uśmiech. Podałam jej chusteczki i usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami. Spojrzała się na mnie ze strachem.

- Niemożliwe, że jest tu Zayn. Niedawno wyszedł. - patrzyłyśmy na siebie. - Lepiej będzie jak się schowamy. - szepnęłam. Złapałam ją za ręke i powoli wyszłyśmy ze sypialni. Rozejrzałam się czy nikogo nie ma, a następnie udałyśmy się do pokoju Zayna. Nina była przestraszona, że aż zbladła, w sumie ja chyba też zbladłam. Pociągnęła mnie za ręke.

- Chodź wejdziemy na balkon. - posłuchałam jej, a następnie zamknęłyśmy za sobą drzwi. Chyba się zatrzasnęły. Posuwałyśmy się wzdłuż ściany i usiadłyśmy. Bariera była szklana, przez co nawet jak siedziałyśmy widziałyśmy miasto. - Myślisz, że to Sykes ? - zadrżał jej głos na ostatnie słowo. Była taka możliwość.

- Nie wiem. Napewno nie Zayn bo jakoś 20 minut temu wyszedł i raczej jakby wszedł to by powiedział, że jest. I napewno nie reszta bo pojechali wszyscy do galerii i raczej pół dnia ich nie będzie. - szepnęłam. Nagle ktoś zaczął szarpać za drzwi od balkonu na co się przeraziłyśmy. W rogu zauważyłam drabinę na dach. - Chodź tam jest drabina. - obie wspiełyśmy się i dotarłyśmy na dach wierzowca. Jak popatrzyłam w dół, to aż mnie zakręciło, a na szczęście Nina mnie odciągnęła.

- Jak nas znajdzie to już nie ma ucieczki.

- Nie ma - przyznałam jej rację. Zauważyłam, że drabina się trzęsie, co znaczy, że ktoś wchodzi na górę. Cofnęłyśmy się jak najdalej i aż mi krew odpłynęła od twarzy. Ze strachu nogi zrobiły mi się jak z waty, a serce biło z prędkością światła i pewnie każdy mógł to usłyszeć. Wiedziałyśmy, że jest już po nas. Czekałyśmy, aż w końcu ta osoba dotrze do nas. I tak w końcu się stało. Dotarła na samą górę. Stała z nami na tym dachu.

__________________________________________________

2 komentarze = następny rozdział :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 12

*Oczami Zayna*

Stałem przy wielkim oknie, zastępującą ścianę. Patrzyłem na te wszystkie wierzowce, ulice tętniące życiem. Na słońce, które wchodziło na błękitne niebo. Myślałem, gdzie ona może być. Co może robić w tej chwili. Czy nie tęskni. Czy się trzyma. Czy się nie poddała. Czy ma dach nad głową. Czy żyje. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie mojej siostry.

- Czy ty mnie wogóle słuchasz ? - odwróciłem się, a Tamara stała poirytowana z rękami na biodrach. Podrapałem się po karku.

- Co ? - podeszła do mnie.

- Ja wiem, jakie to trudne dla ciebie, ale musisz wiedzieć, że masz mnie i wiele innych osób, które ci pomogą. I że ją znajdziemy. - położyła mi ręke na ramieniu, a ja zwróciłem wzrok na Los Angeles. Wzdychnąłem. - Tylko się nie poddawaj. A co do tego mieszkania czy tam bardziej willi, to jest piękna. Aż ci zazdroszcze. - uśmiechnąłem się, na co ona zrobiła to samo. - nadal nie mam pojęcia skąd miałeś tyle kasy.

- Oszczędności - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

- To co z tym... adresem ? - stanęła na przeciwko mnie.

- Musimy odnaleźć. Niezbyt znam to miasto, więc muszę skorzystać z mapy. Wzięłaś laptopa ?

- Wzięłam. - Tamara zaczęła grzebać w mojej torbie podróżnej, a po chwili wyjęła mojego laptopa podając mi. Usiadłem na kanapie, i właczyłem laptopa. 5 min. i między innymi wiedziałem gdzie ta ulica.

- Chodź, jedziemy. Wiem gdzie to jest. - wstałem z kanapy, ale Tamara siedziała nadal. - Co jest ?  - usiadłem z powrotem.

- Zayn, ja nie wiem... bo ja widziałam chyba w samolocie Louisa i Harrego. Jeszcze przez cały czas wydawało mi się, że ktoś nas śledzi. - spojrzała się na mnie, i przeniosła po chwili wzrok na swoje buty.
Dało mi to do myślenia. Oni nas śledzą ? Aż do Los Angeles ? Po co ?

- Narazie się tym nie przejmuj. Znam ich, pewnie chcą nam pomóc. A teraz chodź, nie mamy czasu do stracenia. - wziąłem ją za ręke i wyszliśmy. Rozejrzałem się czy przypadkiem nikt nas nie obserwuje, a później wsiedliśmy do mojego ferrari. Jechaliśmy pod wskazany adres. Rzeczywiście stała tam firma przedsiębiorska. Był to duży szklany wierzowiec. Kazałem swojej siostrze zostać w aucie, a ja wszedłem do tego budynku. Otworzyłem wielke szklane drzwi, i ukazało się pomieszczenie, z żyrandolem z diamentami, drogimi dywanami i płytami z marmuru. Ktoś tu musi być nieźle bogaty. W oczy rzuciła mi się dziewczyna, która była zapewnie sekretarką. Podszedłem do lady, a blond dziewczyna spojrzała się na mnie i uśmiechnęła się szeroko.

- W czym mogę panu pomóc ?

- To jest przedsiębiorstwo...

- Pana Sykesa. - dokończyła za mnie. Usmiechnęła się ciepło.

- Muszę z nim porozmawiać, o ważnej sprawie.

- Był pan z nim umówiony ? - cholera.

- Nie.

- Pan Sykes w tej chwili jest na ważnym spotkaniu. Ale poinformuję pana Sykesa, o pana przyjściu. Nazwisko ?

- Malik. - szybko odparłem.

- Pan Sykes zaraz kończy spotkanie. Proszę usiąść w holu, a jak pan Sykes będzie mógł się z panem spotkać, to przyjdę i powiadomię pana panie Malik. - odwróciłem się w stronę holu i zamierzałem iść ale blond dziewczyna musiała sie odezwać.

- Czy chciałby się pan czegoś napić, panie Malik ?

- Nie dziękuje. - odszedłem i usiadłem na kanapie z czarnej skóry. Dobrze, że założyłem garnitur, bo nie wyglądałbym jak miał jakąś ważną sprawę do omówienia z niejakim panem Sykesem. Jasne, że go znam. Chodził do liceum, ale dostał propozycję nie do odrzucenia i o to jak się rozwinął. Jest starszy o 2 lata. Usłyszałem jakieś rozmowy w stronę korytarza, więc wstałem, myśląc, że Sykes skończył spotkanie. Nie myliłem się. Zatrzymał się na mój widok i na jego twarzy pojawił się głupi i chytry uśmieszek.

- Kogo ja tu widzę ! Tak dawno się nie widzieliśmy !

- Nie przyszłem w odwiedziny Sykes. - odparłem chłodno. Nienawidziłem tego człowieka.

- U co to za humorek panie Malik ? Zapraszam pana do gabinetu. - spojrzałem na niego spod brwi, a ten odwrócił sie i szedł do swojego pewnie złotego gabinetu. Jechaliśmy windą, która była również bogato przyozdobiona. W końcu dotarliśmy do czarnych drzwi ze złotymi napisami ,,Sykes''. Otworzył i wszedłem. Gabinet również miał wspaniały widok na LA jak w mojej willi. Sykes ukazał gestem ręki abym usiadł, ale ja nie przyszedłem na jakieś pogaduszki przy kawie.

- A więc, co...

- Oddawaj mi ją. - przerwałem mu.

- O co panu chodzi panie Malik ?

- Dokładnie wiesz o co mi chodzi. Dlaczego to zrobiłeś ?! - gniew we mnie rósł na sile.

- Sama chciała. Ja jej do niczego nie zmuszałem. Biedna paniusia musiała sie komuś wypłakać, że jakiś pojębany gówniarz zostawił ją na kruchym lodzie. - podszedłem do niego i złapałem go za koszule pchając na ścianę.

- Nie chciałem tego i ty dobrze o tym wiesz. Gdzie ona jest do cholery !?!? - wysyczałem przez zęby.

- Haha myślałeś, że ci tak łatwo ujdzie ? Że ci ją oddam tak poprostu ? Myliłeś się. Ona jest narazie pod moją opieką, a ty nie masz prawa się do niej zbliżać. - zaśmiał się.

- Zobaczysz, jeszcze za nim się obrócisz, pójdziesz na dno. Czego chcesz odemnie ?!?

- Ja ? Świętego spokoju. Chcę abyś zapomniał o tej łajzie, abyś się nie wtrącał w nasz związek. A najlepiej by było gdyby śmierć zabrała ciebie i twoich kumpli. - zacisnąłem zęby. Nie będzie tak nazywał Niny, którą kocham. Jaki związek ?!?

- Jaki pierdolony związek ?!? - puściłem go ale nie zamierzałem jeszcze wychodzić.

- Normalny Malik. Grzeczniej. Nie rozumiesz, że gdyby cię kochała, to by do ciebie wróciła ?

- Hah jak miała do mnie wrócić, jeśli ty ją porwałeś ?!? I co, pewnie trzymasz może ją w klatce ?!?

- Może tak a może nie, ale nie powinno cię to interesować Malik - puściły mi nerwy i walnąłem mu prosto w tą ochydną twarz. Ten poleciał na podłoge, zakrywając nos.

- Ochrona ! - po chwili pojawili się dwaj mężczyźni wyższi odemnie, a na pożegnanie kopnąłem jeszcze Sykesa w brzuch.

- Zdychaj gówniarzu. Jeśli coś jej zrobiłeś, to nie żyjesz. - ochrona wyprowadziła mnie z budynku, popychając na schody, z których zleciałem. Blond dziewczyna popatrzała na mnie z żalem, ale mnie to nie interesowało. Na koniec otworzyli szklane drzwi wyjściowe i ponownie mocno mnie pchnęli, gdzie również zleciałem ze schodów. Ochrona weszła z powrotem do budynku. Tą całą sytuacją wzróciłem uwagę kilku przechodniów i kierowców. Przerażona Tamara wyszła z samochodu. O dziwo przy niej pojawił się Louis z Harrym. Miała rację.

- Wszystko w porządku ?

- Tak. - podniosłem się i strzepnąłem piach z garnituru i spodni. - Miałaś rację co do nich. - spojrzałem to na Harrego, a to na Louisa.

- Przepraszam Zayn, ale chcieliśmy sprawdzić czy z tobą wszystko okej.

- Jest okej. - uśmiechnąłem się słabo.

- To co robisz w Los Angeles ? - Louis patrzał się na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- Wytłumaczę wam wszystko później. A teraz pojedźmy do mojej willi.

- Nie wiedziałem, że masz wille. - na Harrym pojawiło się zdziwienie.

- No to jedźmy. Macie auto ?

- Nie.

- No to chodźcie do mojego samochodu.

***

Chłopacy siedzieli na kanapie, a Tamara oglądała miasto za oknem.
W mojej prawej kieszeni zawibrował telefon, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Julia.

- Gdzie ty jesteś Zayn ?!? A Tamara ?!? A Harry ?!?

- Nie denerwuj się. Jesteśmy w Los Angeles.

- Gdzie ?!? Do cholery Zayn ! Wiesz jak nasza matka się denerwuje ?!?

- To powiedz, że jest wszystko w porządku. Przyleciałem tam, ponieważ chcę ratować dziewczyne.

- Acha, rozumiem. Tylko więcej nie znikaj bez słowa !

- Jasne. Przylecisz do nas z Niallem i Liamem ?

- A co ze szkołą ?

- Wale to. I tak opuściłem wiele egzaminów, więc chyba nie ma sensu już chodzić do liceum.

- Przecież nadrobiłeś bardzo dużo w ostatnim miesiącu. Chociaż ten jeden rok. A jeśli bym przyleciała, to kto się zajmie matką ?

- Założe się, że mogliby ją przyjąć na kilka dni rodzice Harrego.

- No nie wiem. Jeszcze pogadam z nimi ale nic nie obiecuje. Jakby co to dam ci znać.

- Okej, pa.

- Pa kocham cię braciszku.

- Ja ciebie też.

Rozłączyłem się. Usiadłem na kanapie wraz z siostrą na przeciwko chłopaków.

- Julia do mnie dzwoniła.

- I co powiedziałeś jej, żeby przyleciała do nas ?

- Tak. - Harry rozłożył się na kanapie, a głowe podparł ręką.

- To dobrze. Więc powiesz nam co robiłeś przez te 2 miesiące ?

- Szukałem Niny. - odparłem.

- Jak ?

- Normalnie, w nocy. Później zacząłem się zastanawiać czy to nie sprawka zespołu Sykesa, The Wanted. Oni nas nienawidzą. Więc, sobie zaplanowali, bo przecież Sykes nadal jest zazdrosny o Julie i zrobi wszystko żeby ją zabrać, a nas żeby zniszczyć. Obmyślił sobie, że jeśli porwie Nine, to że mnie to zniszczy i nie będe miał żadnych szans. Załamię się, a nasz zespół się rozpadnie. Ale tak się nie stało. Sophie przyjaźni się z The Wanted, a również z nami, więc powiedziała mi coś tam o Sykesie. Wspomniała o jego wielkim biurowcu w LA, i że tam spędza czas prawie zawsze. Poprosiłem o adres, gdzie mieści się biurowiec i poleciałem. Więc zacząłem się domyślać, że to reszta jego kumpli z zespołu porwała Nine, a oni natomiast ją dostarczyli Sykesowi. Sykes cały czas siedział w USA, a jego kumple robili za terrorystów.

- Wow, Zayn ty to masz łeb - zaśmiał się Harry.

- Słyszałeś przecież, że postrzelili nogę Nialla podczas, gdy Harry jechał z nim samochodem. I cały samochód jest do naprawy. - wtrącił się Louis.

- To byli kumple Sykesa. Tak jak mówiłem, Sykes nie wrócił do Anglii.

- A co tu robi Tamara ? - Tamara spojrzała się złowieszczo na Harrego, na co ten się zaśmiał.

- Chciała ze mną jechać, bo była w sklepie i załapała się jeszcze na auto, wtedy pojechaliśmy, a podczas drogi powiedziałem jej wszystko. A Julia opiekuje się matką. - założyłem ręce za głowe. Zamknąłem oczy. - Która godzina ?

- Po 2 po południu.

- Mamy jeszcze sporo czasu.

- Przed czym ? - Harry podniósł brwi. Szukałem odpowiednich słów. Po chwili dopiero odpowiedziałem.

- Przed napaścią.

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 11

Hej, dodaje następny rozdział teraz, ponieważ tamten był krótszy. Miłego czytania ;) xx
______________________________________

*2 miesiące później*

Minęły już 2 miesiące odkąd nie ma Niny. O dziwo Zayn się tym nie interesuje. Myślałem, że będzie jej szukał, ale niestety tego nie robi. A może Zayn już jej nie kocha... Nie wiem. Jak schodzimy z chłopakami na temat Niny, Zayn odrazu wychodzi. Kurwa, mógłby się Zayn ogarnąć, przecież napewno ją kocha to czemu jej nie szuka.

Siedzieliśmy w stołówce, a Liam wyrwał mnie z zamyślenia.

- Louis, cały czas nie słuchasz tylko myślisz. Co jest ?

- Nic. - odpowiedziałem tonem sprzeciwu.

- Kurde, cały czas siedzisz i my cie o coś pytamy a ty nie reagujesz.

- wszystkie oczy były wlepione we mnie, jakbym popełnił jakieś morderstwo.

Wstałem i ruszyłem w stronę wielkiego korytarza. Jeśli mają do mnie pretensje, że się zastanawiam, to nie moja wina. To wina Zayna, który nic nie robi. Przykro mi jest go tak obwiniać ale niestety taka jest prawda. Zamiast jej szukać to udaje, że go to nie obchodzi. Ale wiem, że jest inaczej, za dobrze go znam.

*Oczami Harrego*

- Co mu jest ? - wszyscy ze zdziwieniem patrzyliśmy na Louisa jak odchodzi.

- Nie wiem. Może zostawmy go samego.

I teraz tak nagle uderzyło we mnie dziwne uczucie pewności siebie i spokoju. Zwykle jak tu siedzieliśmy to Zayn odchodził bo został wyśmiany przez Nine. Ale jej tu nie ma. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Julii.

- Harry, możesz dziś przyjechać do mnie ? - spytała się lekkim głosem, który mogłem słuchać bez przerwy.

- Jasne - uśmiechnąłem się do niej ciepło, a ta mi odwzajemniła. W końcu poszła z powrotem do stolika z dziewczynami.

Kiedy obrzarłem się jedzeniem, wstałem i ruszyłem w głąb korytarza. Louis stał przy szafce z telefonem w ręce. Pisał coś. Zaciekawiony podszedłem do niego, a ten spojrzał się na mnie dziwnie.

- Co jest ?

- Co cię tak wkurzyło ? - przez chwile lustrował mnie wzrokiem, aż zaciągnął się powietrzem.

- A jak myślisz ? Czegoś ci brakuje ?

- No w pewnym sensie...

- Dlaczego Zayn nic nie robi ?

- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami i oparłem się o szafke, twierdząc, że ta rozmowa nie będzie krótka.

- Denerwuje mnie to jak on się zachowuje. Zamiast jej szukać to siedzi i udaje, że nic się nie dzieje. - przeniósł swój wzrok na mnie.

- I co masz zamiar zrobić ? - patrzał się na mnie chwile. Zamyślił się.

- Spróbuje przywrócić mu rozum, a jak się nie uda to sam jej poszukam. - zacisnął usta, które tworzyły czarną kreske.

- A jeśli jest za późno ?

- Nie zakładajmy nic.

- Moim zdaniem, to narazie zostawmy Zayna w spokoju.

- I co, zostawimy go znów i nadal będzie siedział jak kołek ? Mineły przecież 2 miesiące !

- Ej, Zayn to nasz przyjaciel.

- Ja zaczne jej szukać. Ślad po niej zaginął. Nie daje żadnego znaku życia.

- Jeśli Zayn nadal ją kocha, to mówie ci, że on jej szuka za naszymi plecami.

- Wątpie. - odwrócił się do mnie tyłem, stał chwile i poszedł do sali lekcyjnej. Przeczesałem włosy ręką wypuszczając powietrze z ust. Ruszyłem za nim.

Po lekcjach pojechałem prosto do Julii. Przywitałem się z jej matką i poszliśmy do jej pokoju. Usiadłem obok niej na łóżku i wziąłem wdech.

- Słuchaj, mam do ciebie sprawe.

- Jasne - uśmiechnęła się.

- Chodzi o Zayna. Pamiętasz Nine ?

- Trudno jej nie pamiętać... - spuściła wzrok na swoje ręce.

- Wiesz, że nie ma jej 2 miesiące. Nie wiadomo co z nią. Nie daje żadnego znaku życia. Myślisz, że Zayn ją jeszcze kocha ?

- Myślę, że tak. Ale no nie wiem.

- A widziałaś może jak coś kombinuje czy coś takiego ?

- Nie. Czasami wychodzi z domu bez słowa, a wraca w środku nocy.

*Oczami Zayna*

Siedziałem w swoim pokoju, zdając sobie sprawę, że Harry tu jest. Zszedłem na dół bez szelestnie, wziąłem klucze ale w droge zaszła mi Tamara.

- Gdzie jedziesz ?

- Musze coś załatwić.

- Czyżby ? - uniosła lewą brew.

- Tak. A co ?

- Podwieziesz mnie do miasta, musze se coś kupić.

- Okej.
••••••••••••••

Do miasta dotarliśmy bez problemu, i właśnie Tamara włóczyła się po sklepach i nie mogła się zdecydować jaką sukienke wybrać. Twierdząc, że będzie stała tak jeszcze ze dwie godziny, pożegnałem się z nią i ruszyłem na parking. Zaczęło mnie dziwić, dlaczego jakaś grupa mężczyzn stała przy moim aucie, jeśli na parkingu były nowsze modele i ładniejsze. W miare szybko dotarłem do swojego samochodu.

- Przepraszam, czemu stoicie przy moim aucie ?

- A tak sobie. Sprzeda pan ?

- Nigdy - zaśmiałem się. - a teraz przepraszam, musze jechać.

- To raczej narazie pan sobie nie pojedzie.

*Oczami Tamary*

Wybrałam szybko sukienkę i nie chcąc jechać autobusem, pośpieszyłam się na parking, by złapać jeszcze mojego brata. Kiedy znalazłam się na parkingu, zauważyłam bijących się facetów koło auta Zayna. Zayn pięścią dał w twarz jakiemuś mężczyźnie, przy czym ten upadł na ziemie. Mój brat wyciągnął do mnie ręke i popędzając mnie, wsiadłam szybko do auta, i nie minęła sekunda a Zayn od razu ruszył z parkingu z piskiem opon.

- Co się stało ? - spojrzałam się na niego.

- Nieważne.

- Ważne. - zacisnął swoją szczękę, przy czym jego rysy twarzy były o wiele bardziej widoczne. Zacisnął ręce na kierownicy, dlatego wiedziałam, że jest zły i narazie nie będe się go o nic pytała, nie chciałam żeby się jeszcze bardziej zdenerwował. Zmęczenie dało mi swe znaki, dlatego zamknęłam oczy i zasnęłam.

*Oczami Nialla*

Stałem w kuchni, robiąc sobie kanapki, kiedy rozległ się po domu dzwonek do drzwi. Poszedłem wolnym krokiem i szarpnąłem za klamkę. Harry bez słowa wszedł, a ja zamknąłem za nim drzwi. Oparłem się o ścianę, patrząc jak Harry chodził po salonie w kółko, zastanawiając się nad czymś.

- Co się stało ? - stanął i popatrzała się na mnie.

- Mam pomysł. Jedziemy do Louisa. - ruszył do drzwi.

- Ale...

- Chodź. - wróciłem się po swoje nieskończone kanapki i wziąłem je w dłoń, przy czym zamknąłem dom i wsiadłem do auta Harrego.

•••••••••

- Naprawdę ? - zerknął na mnie, a ja strzepnąłem ze spodni okruchy po kanapce.

- No co, głód na mnie dobrze nie działa. - zachichotałem cicho.

- Jak zawsze - uśmiechnął się szeroko.

- To... po co jedziemy do Louisa, i po co ja jestem potrzebny ?

- Bo tak Louis chciał.

- Aha... - obróciłem głowę, i zacząłem interesować się czarnym autem, który ciągle za nami jechał.

- Co to za auto ? Ciągle jedzie za nami.

- Wydaje ci sie - nadal na jego twarzy był uśmiech.

- Myślisz, że wariuje ?

- Tak myślę.

- Hah, śmieszne. On na serio wciąż jedzie za nami. - spojrzałem się na Harrego z poważną miną.

Harry spojrzał w lusterko, przy czym jego uśmiech zbladł, i zacisnął usta.

- Cholera.

I nagle strzał. Rozbito na tylną szybę. Poczułem jak Harry przyspiesza, osiągając prędkość prawie do 200 km/h.

- Sykes. - wiedziałem kto to.

Drugi strzał, chyba w opone. Schyliłem się, żeby nie trafili mi w głowe. Zrobiło mi się niedobrze. Samochód zaczął się chwiać i na całe szczęście jechaliśmy pustą drogą. Trzeci strzał, przy czym Harry również przyjął taką samą pozycję co ja. Przednia szyba zbita. Czwarty strzał w opone i samochód zakręcił się we własnej osi i stanął, a tamci odjechali, oddając strzał w moją stronę. Pamiętam tylko przeszywający ból i czarne plamy ukazały się w moich oczach.

*Oczami Louisa*

Razem z Liamem czekaliśmy prawie godzine na Nialla i Harrego. Stwierdziłem, że do mnie jedzie się nie więcej niż pół godziny, dlatego wsiadłem do auta i z Liamem pojechaliśmy. Nie minęło wiecej niż 10 min i zaciekawiło mnie dymiące się auto na poboczu ze zbitymi szybami. Zjechałem na pobocze, tak samo Liam, wysiadłem i wtedy zdałem sobie sprawę, że to auto Harrego. Obok auta, leżał Niall, a Harry siedział obok niego. Podszedłem do nich.

- Co jest ? - Niall patrzał się na nas zmęczonym i wystraszonym wzrokiem.

- Postrzelili mu noge. - Harry wskazał na Nialla. Rzeczywiście była w nodze troche mała dziurka, z której sączyła się krew.

- Kto was zaatakował ?

- Sykes. - spuścił głowe. Jak ja zabije tego drania.

- Dobra nie mamy czasu, Liam zabierz Nialla do szpitala, a ja z Harrym pojadę. Jakby co to się zdzwonimy.

- Jasne.

•••••••••••••

Jechaliśmy już jakiś czas za GPS, kiedy nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni. Nacisnąłem guzik na urządzeniu, które było na moim uchu, przez które nie musiałem wyciągać telefonu, tylko mogłem normalnie rozmawiać, ponieważ było połączone z moim smartfonem.

- Halo ? Tu Liam.

- No ? Co jest z Niallem ?

- Przeszedł krótki zabieg i właśnie dochodzi do siebie, myślę, że jeszcze dzisiaj go wypuszczą. A jak droga ?

- Narazie GPS kieruje nas w stronę Londynu.

- A z kim on pojechał ?

- Mówiłem ci.

- Aa dobra. Okej zadzwonie, jak coś by się działo. Miłej jazdy.

- Dzięki i wzajemnie.

•••••••••

Czerwony punkt na GPS zatrzymał sie na lotnisku. Dziwne. Od razu zadzwoniłem do Liama.

- Sprawdź mi jakie samoloty teraz odlatują z Londynu ?

- Okej, chwila...

Minęło 10 sekund.

- Za 30 min. do Los Angeles a najbliższy samolot dopiero za 2 godziny.

- Dzięki. Jest na lotnisku.

- Na lotnisku ?

- Tak. Dobra jakby co jeszcze zadzwonie. Cześć.

- Cześć.

Rozłączyłem się i wysiadłem z Harrym z auta. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Kiedy weszliśmy, zatrzymaliśmy się przy kasach. Stanąłem w kolejce.

- Co ty masz zamiar zrobić ?

- A jak myślisz ? Lecimy do LA

- Żartujesz.

- Nie.

- Skąd wiesz, że oni lecą do LA ?

- Zaufaj.

- Trzeba było mi powiedzieć, że lecimy to bym wziął ładowarke do telefonu i inne potrzebne rzeczy.

- Ja mam ładowarke i to wystaczy. A teraz bądź cicho.

Przyszła kolej na nas.

- Poproszę dwa bilety do Los Angeles.

Podałem kasjerce wszystkie dane i sprzedała nam, przy czym przeszliśmy prze bramki itd. Później usiedliśmy na ławce niedaleko ich. Siedzieli do nas tyłem. Nawet nie zauważyłem jak szybko czas zlecił i odezwano się, że nasz samolot zaraz odlatuje. Szliśmy wolnym krokiem, żeby oni weszli pierwsi i nas nie zauważyli. Kiedy znaleźliśmy się w samolocie, wygodnie usadowiłem się w fotelu i właśnie teraz przypomniało mi się, że zostawiłem dowód osobisty przy kasie. Pięknie. Wstałem jak oparzony, powiedziałem stewardessie, że zostawiłem dowód na kasach, a ta odparła mi że mam szybko biec bo moge nie zdążyć. Biegłem ile miałem sił, zwracając uwage innych ludzi, przy czym kilku ludzi potrąciłem. Znalazłem się przy kasach i poprosiłem o mój dowód, który zostawiłem. Kasjerka podała mi go a ja szybko ruszyłem. Dotarłem i mogłem odetchnąć z ulgą, że zdążyłem, bo właśnie wszystkie drzwi się zamknęły. Ufff. Ruszyłem do swojego przedziału, gdzie wywnioskowałem, że tamci są w przedziale biznes, przez którego nie musiałem przechodzić. Usiadłem obok Harrego odprężając się. Moje serce nadal biło z prędkością światła. Zamknąłem oczy i poczułem, jak się unosimy nad ziemią.

__________________________________________________

Przeczytałaś ? Chcę znać twoją opinię ;) ↓

Rozdział 10

Co miałem jej odmówić ? Zaprosiłem ją do środka, chociaż niezbyt wiedziałem czy dobrze robie. Nina usiadła na kanapie, wlepiając swój wzrok w podłoge. Usiadłem na przeciwko niej.

- Co się stało ?

- Przepraszam, że do ciebie przyszłam, nie powinnam. Ale ty jesteś najlepszym przyjacielem Zayna - wyjąkała. Popatrzała się na mnie swoim zmęczonym wzrokiem - chodzi o to, że ja... się w nim zakochałam. - zrobiłem wielkie oczy, nie wiedząc co o tym myśleć.

- Co ? - wydukałem. Nie mogłem więcej nic powiedzieć, zbyt mnie zatkało.

- Wiedziałam, że tak to przyjmiesz - spojrzała na swoje buty, przy czym zacisnęła swoje dłonie w pięści. - bo... ja z nim pisałam i... podałam się za kogo innego. Na nieszczęście telefon odebrała siostra Zayna i rozpoznała mnie po głosie. J-ja się... - załamała się na ostatnim słowie, przy czym wybuchła płaczem - b-boje się, że Zayn sob-bie coś zrobi. - wtedy wszystko zaczeło się układać w logiczną całość. Julia zadzwoniła do Zayna, bo chciała z nim porozmawiać na temat Niny. Pojechał i się dowiedział od niej o wszystkim... o cholera.

- Musimy jechać.

Wsiedliśmy do auta i natychmiast ruszyliśmy z prędkością światła do Zayna. O nie. Nina skuliła się na siedzeniu, nie przestając płakać.

- J-ja przep-praszam, ja nie chciałam tego robić... po prostu wiedziałam, że Zayn-n mnie nienawidzi... nie chciałby ze mną pisać.

*Oczami Niny*

Wysiadłam z auta z pomocą Louisa, bo miałam nogi jak z waty. Bałam się jak cholera. Nie chcę by stała się tragedia. Ja kocham Zayna. Louis bez pukania wszedł do domu, na co wszyscy się troche wystraszyli. Popatrzyli na nas z zaskoczeniem. Na kanapie byli wszyscy, tylko nie było Zayna. Wystraszyłam się jeszcze bardziej. Przeszliśmy przez schody, aż do pokoju Zayna. Widziałam jak Louis się wachał. Wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę, przy czym cofnęłam się.

- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobie. Odejdź troche dalej, wątpie by Zayn chciał z tobą rozmawiać. - spuściłam wzrok i wykonałam polecenie szatyna. Bałam się o Zayna. Chciałam się mu wytłumaczyć. Po chwili zauważyłam jak po schodach idą Harry, Liam i Niall.

- Co z nim ?

- Nie wiem.

Louis zapukał. Cisza.

- Zayn, otwórz.

Zapukał jeszcze raz. Nic. Nagle jakiś huk, na co chłopcy sie troche cofneli. I w końcu otworzyły się drzwi. Zayn. Żył. Cofnęłam sie troche. Uwiesił wzrok na chłopakach, ale niestety również zauważył mnie. Spojrzał sie na mnie. Opuścił swój pokój i szedł w moją stronę. Zaczełam sie cofać, przy czym wszyscy uwiesili na mnie swój wzrok. Niestety zetknęłam się ze ścianą. Przystanął przy mnie, przez co dzieliły nas tylko 3 centymetry. Bałam się. Bałam sie jego. Miał kamienną twarz, a źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów.

- Zayn, ja... ja cię naprawde kocham... - obiema rękami przywarł mnie mocniej do ściany. Bolało. Zaczęłam cała drżeć. Spuściłam wzrok. Co to za wytłumaczenie. Gdybym mogła, dałabym sobie z liścia.

- Trzymaj się odemnie z daleka. - syknął przez zaciśnięte zęby. No czego ja się mogłam spodziewać ? Tego, że mi wybaczy ?

- Zayn... ja cie przepraszam... - po moich policzkach spłynęły słone łzy. Zacisnęłam usta, przy czym utworzyły jedną kreske. - rozumiem.

Puścił mnie, a ja jak najszybciej upuściłam jego teren. Wyszłam na chodnik i zaczęłam biec, a kiedy z pola widzenia znikła mi jego willa, spacerkiem szłam po ciemnym chodniku, pozwalając aby moje łzy mogły wypłynąć. Nie chciałam nigdzie iść. Zrozumiałam swój błąd. Usiadłam na krawężnku i schowałam głowe w kolana, a kolana objęłam rękami. Oświecała mnie tylko jedna lampa w tej ulicy. Zaczęłam szlochać. Tak to bolało. Teraz, Zayn mnie już nie pokocha. Będe dla niego wrogiem. Ale ja tego nie chce. To co ja mam zrobić ? Nic. Teraz wszystko legło w gruzach. Było gdzieś po 1 w nocy, wstałam, otrzepałam się i poszłam przed siebie. W końcu dotarłam do jakiegoś klubu. Weszłam tam i usiadłam przy barze. Głośna muzyka roznosiła na kilometr, zapach papierosów i alkoholu wypełniał moje nozdrza. Po chwili poczułam szarpnięcie do tyłu, przez co odwróciłam głowę.

- Nina ! Yy... co się stało ?

- O hej Sophie. Nie pytaj. Barman !

Po sekundzie przyszedł barman, na co zamówiłam whisky. Sophie była tak jakby moją najlepszą przyjaciółką. Kocham ją jak własną siostre. Sophie usiadła obok mnie.

- No mów co się stało. Jeszcze nigdy nie widziałam cie w takim stanie.

Nie wiedziałam czy jej powiedzieć. Bawiłam się moimi palcami, kiedy moja przyjaciółka szturchnęła mnie w ramie dla zabawy. Zaczełam jej opowiadać o Zaynie, o tym jak go oszukiwałam. O tym co się dzisiaj wydarzyło. Zawsze mogłam jej ufać, nigdy nikomu nic nie wygadała. Ona nie jest taką dziwką, co inne dziewczyny z liceum. Nie obchodzą ich co mówisz, Sophie zawsze słucha i potrafi naprawdę doradzić, a czasami sama potrafi rozwiązać czyjiś problem. Za to ją kocham. Spokojnie mnie wysłuchała ale nic nie odpowiedziała.

- Nie przejmuj się, może mu przejdzie.

- Jasne.

Zamówiłam następnego drinka, a Sophie postanowiła potańczyć. Ja upijałam się przez kilka godzin tak, że urwał mi się cały film i straciłam nad sobą kontrolę.

*Oczami Louisa*

Siedzieliśmy wraz z Zaynem w jego pokoju. Chciałbym mu pomóc ale niezbyt wiem jak.

- Jedźmy do klubu. - powiedział swoim drżącym głosem Zayn.

- Napewno ?

- Wyraziłem się przecież jasno - zrobił się taki chłodny. Wszyscy wsiedliśmy do mojego czarnego mercedesa i pojechaliśmy w dosyć znane nam miejsce. Spojrzałem na wyświetlacz koło radia, gdzie widniała godzina 3 w nocy. Kiedy dostaliśmy się na miejsce, odrazu poszliśmy do barmana po drinki. Ja oczywiście nie piłem. Impreza trwała bez końca, kiedy coś usłyszałem. Ale to dochodziło ze schodów. Jakby jakiś krzyk. Ucichło. Na górze pod klubem, były pokoje. Coś jednak przykuło moją uwagę jeszcze bardziej. Sophie. Podeszłem do niej.

- Hej Sophie.

- Hej Louis, siadaj. - Wskazała mi miejsce obok. Wykonałem polecenie dziewczyny.

- Ja chciałem się zapytać, nie widziałaś może gdzieś Niny ?

- Louis, klub jak klub, przyszła tu z płaczem i się upiła.

- I gdzie ona tera jest ?

- Mówiła, że Zayn po nią przyjechał i że musi jechać, więc jej nie zatrzymywałam, chociaż się zdziwiłam. - Zacisnąłem usta. Odeszłem od niej bez pożegnania. Poszedłem do baru, gdzie siedziała reszta chłopaków.

- Ymm chłopacy musimy jechać.

- Dlaczego ?

- Prześpicie sie u mnie. - Chłopacy kiwneli tylko głowami, a ja zaprowadziłem ich do auta.

Po 30 min. chłopacy spali i na kanapie i na mojim łóżku. Mi się nie chciało spać, chociaż nadal był środek nocy. Poszedłem do kuchni, zrobiłem se kawe i usiadłem na kanapie, zastanawiając się gdzie może być Nina. Ale co mnie to. Nie powinno mnie obchodzić, gdzie jest ta wredna dziewczyna, przez którą Zayn musi cierpieć. Ale ja nie jestem taki. Dziewczyna nie chłopak, są bardziej wrażliwe. Dlatego zastanawiam się. Trochę ją rozumiem. Od początku była zakochana w Zaynie, i chciała zwrócić na siebie uwagę Zayna. Ale nie rozumiem jednego. Dlaczego ona go obrażała ? Przecież, jeśli go kocha to raczej nie powinna obrażać. Tego nie wiem.

*Następny dzień*

Sam nie wiedziałem dzisiaj jaki jest dzień, ale nie zamierzałem z chłopakami iść dziś do liceum. Przecież byliśmy w klubie. Przespałem się na dywanie, bo wszystko było zajęte. Zaspany ruszyłem do kuchni i z lodówki wyciągłem pierwszy lepszy kawałek kurczaka i sobie zjadłem. Nie chciało mi się robić żadnego śniadania. Tam ci spali jak zabici. Śmieszyło mnie w środku, że kurczaka już nie ma i chłopacy będą musieli się męczyć ze śniadaniem. Mieszkałem w domu sam, wolałem się wyprowadzić, żebym miał bliżej do liceum bo od Doncaster jest kawał drogi do Londynu. Moja siostra Charlotte wyprowadziła się pierwsza, ponieważ dostała się do najlepszego liceum w Stanach Zjednoczonych i niestety nie zobaczymy się zbyt szybko. Szkoda, bo tęsknie za nią. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie Harrego.

- Co tak stoisz i patrzysz w blat ?

- Nic, zamyśliłem się.

- Napewno ? - zabawnie ruszył brwiami, więc wiedziałem o co mu chodziło.

- Tak, napewno. Nie to co masz w głowie Harry. - dodałem sarkastyczny uśmieszek.

W końcu wszyscy się obudzili w tym również Zayn. Kiedy zasiedliśmy do stołu, musiałem powiedzieć o tym Zaynowi.

- Ymm, jakby to ująć, Nina była również w klubie. - Zayn oczywiście spuścił swój wzrok w stół, ale wiedziałem, że słucha. - I znalazłem Sophie. Nie było już Niny ale się upiła. Sophie twierdzi, że Zayn przyjechał po Nine i oczywiście Nina pojechała, a Sophie jej nie zatrzymywała chociaż się zdziwiła. Jednym słowem: ktoś ją porwał.

- spoglądnąłem ukradkiem na Zayna, ale ten nie ukazywał żadnych uczuć tylko zajęty był jedzeniem. Chyba zauważył, że na niego patrzę.

- No co ? Oczekujesz czegoś odemnie ? Wale to. - odsunął energicznie krzesło przy czym wstał, i ruszył na górę bez słowa. Ale ja wiedziałem, że tego tak nie zostawi. Nadal wiem, że ją kocha.
_________________________________
Taa dam ! Mamy nowy rozdział ! Hmm następny będzie fajniejszy :) odrazu mówię, że następne rozdziały nie będą takie dramatyczne czy tam broń itd. itp. teraz będą bardziej romantyczne, troche z sytuacjami akcji, więc trzymajcie się mocno ! Może jakieś komentarze ? Będe bardzo wdzięczna jak i tak chciałabym wiedzieć czy wam się to wgl podoba :) Pozdro :*

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 9

Zmroziło nas wszystkich, nawet Harrego. Harry o wszystkim wie, wszystko mu mówie. A najgorsze jest to, że ojciec najbardziej nie przepada za chłopakami moich sióstr. Daje im w pierdol. Kurwa. Ta jębana cisza. Nie chcę aby znów była jakaś awantura, dlatego dałem znak Harremu by wyszedł. Kiedy mój przyjaciel już był w korytarzu, ojciec złapał go za ramię i wciągnął do salonu.

- A ty gdzie się wybierasz ?!?

- Ja... yyy....

Był zmieszany. Nie będzie dobrze.

- Nigdzie się nie wyprowadzacie, zrozumiano ?!? To jest mój dom, ja wami rządze. Jeśli pod moją nieobecność... -I wyjął broń, którą skierował na Harrego - się wyprowadzicie, to obiecuję wam, że was pozabijam, a również waszych przyjaciół.

Zacisnąłem zęby. Wyjąłem bez skapy telefon i wcisnąłem nagrywanie. Warto mieć jakieś dowody. Ojciec kontynuował swoją groźbe.

- A ty masz się więcej nie pojawiać w naszym domu, bo jak nie, to za nim się obrócisz, twoja krew będzie wszędzie. A teraz wypierdalaj stąd.

Harry szybko wyszedł, wiem, że nie chciał ale wyszedł.

- A ty, moja uczciwa żono, musisz zapłacić za to, że okłamałaś mnie. Po pierwsze - oddasz kasę co do grosza, po drugie - zaraz się z tobą rozprawię, po trzecie - marsz do swoich pokoji ! Z wami też się rozprawie !

Ja pierdole. Zajębiście. Więc poszłem do swojego pokoju. Zakończyłem nagranie i wysłałem Ricie.

Ja: właśnie to się przed chwilą stało. Zaraz przyjdzie do mnie i oberwe.

Rita: o matko... dzwoń na policję.

Ja: po co ? Jak wyjdzie z pudła to od razu nas zamorduje. Albo wynajmie kogoś by nas zabić.

Rita: to co zrobisz ?

Ja: nagram całą naszą ''kłótnię''. I ci wyśle. Jeśli będe w stanie.

Rita: nawet tak nie myśl.

Ja: po moim ojcu wszystkiego mogę się spodziewać.

I nagle wrzaski i płacz mojej matki. O nie, przegiął. Ruszyłem do ich sypialni, ale drzwi były zamknięte na klucz. Zacząłem walić.

- Przestań rozumiesz ?!? Nie wyżywaj sie na innych !

Cisza.

- Kurwa, jeśli nie przestaniesz, dzwonie na policje !

Cisza. W końcu wyszedł ojciec i zamknął z powrotem drzwi na klucz. Żebym nie widział co się stało w środku. Zacisnąłem szczęke. I walnąłem go prosto z pięści, przez co upadł na ziemie, więc korzystając z okazji walłem go w brzuch. Ten wyciągnął nóż z kieszeni (what?!?) i wymierzył w moją noge. Przeciął troche moją skórę ale nic się nie stało, więc ruszyłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i wybrałem numer do Rity.

- Halo ?

- Dzwoń na policje. Sprawa wymykła się spod kontroli. Znasz mój adres.

- Coś ci zrobił ?

I nagle dostałem w łeb patelnią, przez co straciłem przytomność i bezwładnie upadłem na podłoge.

*Oczami Julii*

Przestraszyłam się tego huku. Po cichu otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę zza drzwi. Nikogo nie było. Ruszyłam do pokoju Zayna. Był tam ojciec z patelnią w ręku i z Zaynem, który leżał bezwładnie na podłodze z telefonem w ręce. Musiał rozmawiać z kimś przez telefon, ponieważ słychać było wołanie Zayna. Korzystając z chwili nie uwagi ojca, wziełam książkę, która leżała na podłodze i miałam mu walnąć, kiedy odwrócił się, a moje ciało zostałe sparaliżowane strachem, z czego dostałam patelnią w głowe. Nie dostałam zbyt mocno, ale miałam plan, dlatego udawałam, że straciłam przytomność i upadłam koło Zayna. Nasłuchiwałam, czy ojciec sobie poszedł, ale niestety stał. Po 5 minutach poszedł, i usłyszałam wystrzały z pistoletu. O nie. Wzięłam telefon Zayna, i przyłożyłam do ucha.

- Halo ? Jestem siostrą Zayna.

- O matko, co się stało Zaynowi ?

Ale ten głos był strasznie znajomy...

- Zayn dostał patelnią w głowe. Z kim rozmawiam ?

Cisza.

- Z Ritą Smith.

- Nie kłam. Nina ?

Rozłączyła się. Po co Zayn rozmawiał z Niną ? Przecież on jej nienawidzi. Chyba, że... okłamała go. Myślę, że zadzwoniła na policję. Powoli wstałam i poszłam do sypialni rodziców. Niestety zamknięta. Jeszcze raz się rozejrzałam czy nie ma ojca i poszłam po zapasowy klucz. Otworzyłam drzwi, i ujrzałam matke siedzącą na łóżku z przykrytą twarzą dłońmi. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok.

- Mamo nic ci nie jest ?

Zdjęła dłonie z twarzy i spojrzała się na mnie z troską. Pobił ją. Cała twarz była pokryta siniakami. Auć. Z oddali było słychać syreny policyjne. Na szczęście.

*Oczami Louisa*

Siedzieliśmy tak czekając na Zayna. Zaczął Harry.

- Pojedźmy tam. Coś musiało się stać.

- Zayn sobie poradzi.

- Nie wiem. A jego siostry ? A Julia ? On mówił, że z każdym się rozprawi.

- Słuchaj, zawiadomiliśmy policję, powinna już tam być. Zadzwonię do Zayna.

Wyciągnąłem mojego smartfona i wybrałem odpowiedni numer.

Pierwszy sygnał.

Cisza.

Drugi sygnał.

Cisza.

Trzeci sygnał.

Cisza.

Cholera.

- Nie odbiera.

- To co będziemy siedzieć tu tak bez czynnie ?

- To może wy tu zostaniecie, a ja tam pojade zobaczyć co się stało.

- Masz broń ?

- Mam.

Wsiadłem do mojego czarnego mercedesa i ruszyłem w odpowiednie miejsce. Zastałem wozy policyjne i... pogotowie ? O cholera. Wysiadłem z auta, nie biorąc broni i poszłem do jednego policjanta.

- Co się tu stało ?

- Głównie przemoc, również doszło do skorzystania z broni. Na szczęście nikt nie został ciężko ranny, tylko jedna osoba straciła przytomność po przez uderzenie patelnią w tył głowy.

- Co zrobiliście ze sprawcą ?

- Został zatrzymany do aresztu tymczasowego.

- Acha, dziękuje.

Zmierzałem do ich willi, kiedy wybiegła Julia. Przybiegła do mnie i się przytuliła. Odzwzajemniłem uścisk.

- Nic ci nie jest ?

- Nie. Zabierz mnie do Harrego.

- Co z resztą ?

- Na chwile.

- Co z Zaynem i Tamarą ?

- Zayn odzyskuje przytomność, a Tamara i matka są przesłuchiwane przez policjantów.

- No to chodź.

Poszliśmy razem do auta i zawiozłem ją do Harrego. Z chłopakami usiedliśmy na kanapie, a Niall robił wszystkim po herbacie.

- Piekło się skończyło

Wymamrotał Harry, przytulając Julie. Zresztą ma racje. Myślmy, że będzie teraz lepiej niż było wcześniej. Wieczorem Harry odwiózł siostrę Zayna, i razem z chłopakami wpadliśmy na pomysł, że napiszemy jakąś piosenke.

*Oczami Zayna*

Siedziałem wraz z matką i siostrami w salonie. Nasza rodzicielka, była niespokojna, chyba ją to wszystko przerosło.

- Spokojnie mamo, wszystko będzie dobrze. Yaser trafi za kratki.

- Miejmy taką nadzieje.

Ruszyłem zrobić coś do picia i poszłem do swojego pokoju. Uwaliłem się na łóżku i wyciągłem z kieszeni swojego smartfona. Wiadomość.

Rita: Jak się czujesz ?

Ja: Dzięki, lepiej. Ojciec w końcu trafi do pudła.

Rita: To dobrze. Nie mogłam patrzeć, jak ty przez niego cierpisz.

Ja: 'patrzeć' ?

Rita: widziałam w szkole twoje siniaki, jak również miałeś wypadek.

Ja: wypadek samochodowy, a to była i wyłącznie moja wina, bo zasłabłem.

Rita: a od czego zasłabłeś, lub od KOGO ?

Ja: ...

Rita: no właśnie. Przepraszam, że to powiem, ale nienawidzę twojego ojca. Nie wiem co bym mu zrobiła, gdybyś nie przeżył...

Ja: aż tak ci na mnie zależy ?

Rita: no... zakochałam się w tobie Zayn.

Ja: ych, miło mi, ale...

Rita: ale kochasz Nine i nic to zmieni.

Ja: nie ! Nie o to chodzi. Też się w tobie zakochałem, ale te wszystkie sytuacje mnie już przerosły. Daj mi troche czasu.

Rita: przepraszam nie powinnam... rozumiem. To do zobaczenia.

Ja: pa i nie przejmuj się, ja też cię kocham :*

Rita: ja też :*

Rzuciłem telefon na dywan. Przypomniało mi się coś. Poszłem na dół do salonu, wyłączyłem telewizor, usiadłem na kanapie naprzeciwko wszystkich, przez co wszyscy uwiesili na mnie dziwny wzrok.

- Musimy porozmawiać.

- O czym ?

- O naszym bracie.

Matka spuściła wzrok na podłogę.

- Dlaczego nie żyje ?

Cisza. Musze dać jej troche czasu, aż to z siebie wyrzuci.

- Jak widziałem z Julią i Tamarą, to wynikało, że pobił samobójstwo. To prawda ?

- Nie. To znaczy... chciał, ale to ojciec go zas...

- Nie kończ. Co z nim zrobiliście ?

Cisza. Nagle wstała i poszła do kuchni. Nie chciała o tym rozmawiać.

- Dokończymy tą rozmowe kiedy będziesz na siłach.

Wziąłem kurtke, rzuciłem na nią ostatnie spojrzenie i wyszedłem. Wsiadłem do mojego czerwonego ferrari i pojechałem do Louisa. Zastałem w domu wszystkich chłopaków z zespołu. Usiadłem na kanapie, a chłopacy coś pisali.

- Co robicie ?

- Piszemy nowy tekst piosenki.

- Bez ze mnie ?

Popatrzyłem co mamy, i wymyślaliśmy nowe rymy i słowa. Po 2 godzinach tekst był gotowy, co nazwaliśmy go ,,one thing''. Jeszcze trzeba wymyślić melodie, ale tym zajmiemy się kiedy indziej. Postanowiliśmy się zrelaksować, przy czym Lou podał nam piwo i włączyliśmy telewizje. W mojej kieszeni rozległ się dzwonek, oznaczający, że ktoś dzwoni. Wyjąłem telefon i odebrałem. Julia.

- Zayn, gdzie jesteś ?

- U Louisa. A co ?

- Mam sprawe.

- Jaką ?

- To nie jest rozmowa na telefon. Kiedy wracasz ?

- Nie wiem. Może niedługo będe. To takie ważne ?

- Dosyć. Dotyczy to ciebie.

- Aha, dobra to może za jakieś 30 min będe.

- Okej. To cześć.

- Pa.

Rozłączyłem się i wrzuciłem telefon z powrotem do kieszeni.

- Kto sie dobijał ?

- Siostra.

- Aaa okej, co tam chciała ?

- Chce ze mną pogadać.

- Okej, nie wtrącam sie.

Posiedziałem jeszcze pół godziny i wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Było dosyć pusto na drogach, przez co mogłem zwiększyść prędkość. Był już wieczór. W krótkim czasie wróciłem do domu, na co moja siostra, która chciała ze mną porozmawiać, czekała w moim pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem obok niej.

- O co chodzi ?

- Chodzi o tą Rite - zaznaczyła cudzysłów palcami, przy czym zrobiła poważną, a również zmartwioną mine - bo... Zayn, tylko nie bierz tak bardzo tego do siebie, muszę poprostu ci to powiedzieć. Nie chcę, byś był okłamywany, jesteś moim bratem. Więc ta Rita... to Nina.

*Oczami Julii*

Zayn wpatrywał się we mnie ze swoją kamienną twarzą, która nie wyrażała nic. Po chwili zrobił wielkie oczy.

- Co ?!?

- Zayn, wtedy jak z nią rozmawiałeś i straciłeś przytomność przez ojca i ona nie zakończyła połączenia, wtedy ja weszłam i...

- Wierze ci.

Zacisnął szczęke. Spojrzał się na mnie, a następnie szybko skierował swój wzrok na podłoge.

- Proszę, zostaw mnie samego.

- Zayn...

- Proszę.

Jego wzrok był w tej chwili jakby nieobecny. Nie chcę, by cierpiał. Najbardziej boje się tego co może sobie zrobić, widząc te blizny na jego rękach. Powoli wstałam i poszłam do swojego pokoju, zostawiając go samego. Wsłuchiwałam się co robi. Słyszałam jak chodzi po swoim pokoju. Teraz pewnie w coś walnął, ale nie umiem ocenić w co. Cisza. Długa, ciężka cisza. Moje ciśnienie wzrastało wraz z niepokojem. Boje się o niego. Za dużo przeszedł.

*Oczami Louisa*

Sprzątałem po chłopakach w salonie, którzy rozeszli się już do swoich domów. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegar, gdzie wskazówki skazywały 23:09. O tej godzinie ? Ruszyłem zastanawiając się kto to może być. Otworzyłem niepewnie klamke, a w drzwiach ukazała się mi brunetka z rozmazanym makijażem, przez co można stwierdzić, że płakała, ale naprawdę mocno. Jej twarz zasłaniały włosy, a jej oczy były jakby zmęczone i smutne. Po chwili zrozumiałem, że to Nina. Co ona tu robi ? Dlaczego do mnie przyszła ? Co się jej stało ?

- L-louis, p-pomóż mi. - jej głos się załamał na ostatnim słowie - proszę.

______________________________________________

Hej, wam jak się podoba mój nowy rozdział ? Zero komentarzy ? Zero motywacji. Pozdro :*



piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 8

*Oczami Zayna*

Kolejny beznadziejny dzień w gównianej szkole. Wieczorem słyszałem jakieś krzyki, ojca i Julii, lepiej żeby nic nie zrobił mojej siostrze, bo będzie miał odemnie w pierdol. Przyszłem do szkoły sam, ponieważ pewnie Julia nie może pozbierać się po wczoraj, a Tamara została z nią dla bezpieczeństwa. Ubrałem czarną bluze i naciągnąłem rękawy, aby nikt nic nie zauważył. Nie miałem humoru. Poszłem do szkolnej toalety, przejrzałem się w lustrze i można by było powiedzieć, że gdyby mój wzrok mógł zabijać, to nikt w szkole by nie żył. Byłem blady i niewyspany z kamienną twarzą. I dobrze. Tak ma być. Ruszyłem do chłopaków.

- Siemka Zayn.

- Cześć.

- Co jest ?

- Nic.

- Widać.

- Dajcie spokój, niewyspałem sie.

W naszym kierunku zmierzała Nina. O nie. Zacisnąłem zęby.

- Zayn spokojnie.

W końcu podeszła do nas.

- Oo Zayn, już się wypłakałeś ?

- Weź. Tą. Swoją. Twarz. Bo. Zaraz. Będzie. Cała. We. Krwi.

- O boshe nie denerwuj sie. Złość piękności szkodzi.

Podniosłem już ręke i miałem ją walnąć ale Louis mnie powstrzymał.

- Narazie Zayn. Uważaj bo wybuchniesz.

Złość we mnie już kipiała. Wyrywałem się Louisowi, bo chciałem ją walnąć ale nic z tego. Lou złapał mnie za nadgarstek, dał znak chłopakom by zostali, a ze mną poszedł na inny korytarz, gdzie nikogo nie było. Staneliśmy, nie wiedziałem o co mu chodziło. Podniósł moją ręke i podciągnął mi rękaw. Zauważył.

- Zayn, nie rób tego.

Patrzałem się na swoje blizny. Co miałem powiedzieć ?

- Będziesz przez nią cierpieć ?

- Ja. Ją. Kocham.

Zamurowało go. Zgrzytałem zębami.

- Nie rób więcej tego. Wyżyj się na czymś innym ale nie na sobie.

Poszliśmy z powrotem do chłopaków. I co ja mam go słuchać ? Tak, to mój najlepszy przyjaciel, ale nie muszę się go zawsze słuchać. Dostałem wiadomość od Rity.

Rita: i jak, przeszło ci ?

Ja: nie. Musze ci coś powiedzieć.

Rita: ja też coś ci powiem.

Ja: No bo ten Zayn Malik, to ja. Prosze nie złość się.

Mineło 5 min. a Rita nadal nie odpisywała. Zacząłem się martwić, że już mi nie odpisze. Nagle dostałem wiadomość.

Rita: wiem. Bo... ja chodzę z tobą do szkoły.

Ja: Co ? Czyli nie jesteś na mnie zła ?

Rita: troche tak, a troche nie. Ale wiesz to jest duże liceum, więc...

Ja: wiem. Czyli znasz Nine ?

Rita: tak znam. Słyszałam tą ,,rozmowe'' dzisiaj z Niną. Nie wiem co mam powiedzieć. Naprawdę przesadziła.

Ja: co zrobić. Może byśmy się spotkali ?

Rita: nie wiem. Poprostu... nie chce. To znaczy... chce ale nie chce.

Ja: ok, może innym razem. Pomożesz zapomnieć mi o Ninie ?

Rita: postaram się przystojniaczku :*

Ja: dzięki.

Rita: mam nadzieję, że nie zrobiłeś sobie wczoraj niczego...

Ja: a co ma mnie uspokojić ?

Rita: Zayn... prosze nie rób nic sobie. Szczerze... podobasz mi się. I jak tylko pomyśle co ty mogłeś sobie zrobić to łzy mi lecą...

Ja: nie przejmuj się mną. Też mi się podobasz, niestety narazie tylko z charakteru, bo cie jeszcze nie widziałem.

Rita: przestań bo się rumienie.

Ja: to dobrze. Dobra popiszemy później idę na lekcje zresztą ty też chyba musisz.

Rita: no to papa :*

Ja: pa :*

Włożyłem telefon do kieszeni i ruszyłem w głąb korytarza. Nie obchodziły mnie szepty wszystkich uczniów w liceum, ich wzrok, które się na mnie patrzały, to że wszyscy mnie obgadują. Poszłem do sali i usiadłem z Louisem w ławce. O dziwo, dzisiaj Nina nie powiedziała nic do mnie, z czego się niezmiernie cieszę. Przyjechałem do domu, poszłem do salonu gdzie była reszta mojej rodziny, bez ojca, który jest w pracy. Ruszyłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i odrazu wyciągłem telefon.

Rita: hej, jak samopoczucie ?

Ja: nie jest źle. A twoje ?

Rita: brat mi zmarł. Chorował na raka.

Ja: przykro mi. Ale nie przejmuj się, twój brat ma teraz lepsze życie w niebie.

Rita: a co z twoimi rodzicami ?

Ja: narazie ojciec w pracy, więc spokój.

Rita: to dobrze. Ile masz tych kresek już ?

Ja: jakich kresek ?

Rita: blizn.

Ja:... 14.

Rita: o matko. Gdzie ?

Ja: po 5 na dwóch rękach i 4 na nodze.

Rita: Zayn... ;___;

Ja: Mówiłem, żebyś się mną nie przejmowała... dobrze, że jesteś. Przynajmniej moje życie nie jest całkiem do bani.

Rita: powiedziałabym to samo.

Ja: a... sorki że pytam ale... co się u ciebie dzieje ?

Rita: powiem kiedy będe na to gotowa.

Ja: rozumiem.

Rita: dobra muszę kończyć, pa Zayn.

Ja: pa.

Leżałem sobie i nagle wiadomość.

Louis: dasz radę przyjechać na próbe dziś ?

Ja: tak, napewno przyjadę.

Louis: a jak nie przyjedziesz ?

Ja: to znaczy, że musiało się coś stać. Jak mnie nie będzie i nie napiszae smsa czemu mnie nie będzie to dzwońcie na policję, w najgorszym razie na pogotowie.

Louis: ok. Tylko pamiętaj co ci powiedziałem na korytarzu.

Nic nie odpisałem. Położyłem się na łóżku. Ruszyłem do pokoju Julii. Zapukałem. Wszedłem, leżała na łóżku przykryta pościelą, z twarzą wyrażającą obojętność. Podparła ręką głowe.

- Co ci wczoraj ojciec zrobił ?

- Nic. Tylko to.

Na ramieniu miała wielką kreske. Musiało boleć.

- Nie wracajmy do tego. Powiedziala ci coś Nina ?

Opowiedziałem jej historię z tą rozmową.

- Musze ją kiedyś zabić, podła żmija.

Zachichotałem.

- Myślałam, że już na dobre nie będziesz miał dobrego humoru.

- Hah śmieszne.

- Harry tu będzie. Przyjedzie by mnie odwiedzić, więc pewnie sobie pogadacie dzisiaj.

- Przecież chłopaki mają próbe. O której przyjedzie ?

- Gdzieś koło 18.

- Aha, no to okej. Nie idziesz na obiad ?

- Zaraz przyjdę.

Poszłem na dół, do kuchni. Tamara nakrywała do stołu, a matka zajmowała się obiadem. Usiadłem na kanapie, i patrzałem się na Tamare.

- Co się tak na mnie patrzysz ?

- Sprawdzam twoją czujność.

Rzuciłem w nią poduszką. Ta tylko z powrotem rzuciła na mnie i dalej rozkładała naczynia.

- Widzę, że ci się humor poprawił.

- a tobie pogorszył.

Zachichotałem. Taka moja siostra.

- Byś mi pomógł, a nie leżysz jak leń.

Wstałem i pomogłem jej. Kiedy w końcu wszystko było już gotowe, zasiedliśmy wszyscy razem do stołu. Na dół zeszła Julia. W drzwiach rozległ się dzwonek. Matka poszła otworzyć. Do salonu wszedł Harry. Pocałował się z Julią i pytał się jak się czuje itp.

- Zjesz Harry może znami obiad ?

- Czemu nie.

Uśmiechnął się szeroko i usiadł koło Julii przy stole. Jedliśmy w ciszy. Ufam Harremu, dlatego wiem, że nikomu nic nie powie. Dlatego przy obiedzie musiałem poruszyć ten temat.

- Co robimy z ojcem ?

- Narazie nic.

- Jak to nic ? Jak my nic z nim nie zrobimy to on nas w końcu pozabija, a tego nikt chyba nie chce.

- Słuchajcie, musze wam coś powiedzieć.

Spojrzeliśmy się na matke.

- Bo te pieniądze... to ja je wziełam.

- Co ?!?

- Tylko prosze, nie gniewajcie sie, ja mam pewien plan.

- Jaki ?

- Musze jeszcze trochę uzbierać i będziemy mieli na mieszkanie. Pod nieobecność ojca, wyprowadzimy się.

- WYPROWADZICIE SIĘ ?!?!?

Siedzieliśmy w bezruchu. Ten głos nie należał do nas. Przeszedł po nas zimny dreszcz. Ojciec. Słyszał naszą rozmowe. Jak ? Cholera. Koniec z nami. On nas pozabija.

wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 7

*Oczami Zayna*

Bez zastanowienia zadałem zasadnicze pytanie.

- Czego tu chcecie ?

Spytałem sucho. Czekałem na odpowiedź. Wszyscy wpatrywali się we mnie.

- Kto ukradł mi pieniądze ?!?!?

Patrzyliśmy się po sobie.

- Jakie pieniądze ?

- Cholerne pieniądze ! Albo ktoś sie przyzna, albo zginie wasz kolega.

Do pokoju wszedł jakiś mężczyzna z kominiarką na głowie, który trzymał broń i... Louisa.

- Zostaw go.

- To niech sie ktoś przyzna, albo zginie.

Lou patrzał na nas wystraszony. Co ja mam zrobić ? Nikt nie z nas nie ukradł tych pieniędzy.

- Czemu nam nie powiedzieliście, że mieliśmy brata ?!?

- A co was to interesowało, kretynie ?!?

- Traktujesz mnie i reszte jak zabawki, nawet Thomasa. Przez CIEBIE on nie żyje.

- Chcesz dostać jak on ?!?

- O co ci chodzi ?!?

- O to.

Wymierzył we mnie broń. Stałem nadal z założonymi rękoma, patrząc się na ojca ze zgrozą. Pierdolony chuj.

- I co mnie zastrzelisz ? Co Thomasa zastrzeliłeś ?

- Popełnił samobójstwo.

- Przez kogo ? Przez ciebie idioto !

- Jak ty śmiesz mnie tak nazywać ?!?

Rzucił broń i rzucił sie na mnie. Kopał mnie to po brzuchu, to po nogach, a pięściami wymierzał w moją twarz.

- Uciekajcie !

Lou skorzystał z chwili nie uwagi mężczyzny i wyślizgnął mu się, potem z moimi siostrami, oddalił się od salonu i zadzwonił po policje. Ojciec nadal mnie bił. Lou nie zdąrzył wybrać numeru, a moja matka wzieła mu telefon. W korytarzu były drzwi, które prowadziły do piwnicy. Matka wpychła Louisa tam i zamknęła na klucz. Tamara i Julia uciekły, a ja zostałem z nimi. Wszystko mnie już bolało. Na podłodze zauważyłem krew, która pewnie należała do mnie. Cholera. Wstałem i udałem sie do łazienki. Nie miałem siły iść dalej. Zamknąłem sie, a ojciec dobijał sie do drzwi.

- Otwieraj !

Po półgodzinnym dobijaniu sie, ojciec dał sobie spokój. Siedziałem na rogu wanny, patrząc się w lustro. Z mojego nosa ciekła krew, tak samo z wargi i miałem pełno siniaków. Znów. Jak to nasza nienormalna rodzina. Ciekawe gdzie moje siostry. Otworzyłem lekko drzwi, wyjrzałem czy nikogo nie ma i wyszedłem. Poszedłem do salonu, rodzice siedzieli na kanapie jak gdyby nigdy nic. What ?!? Poszedłem do korytarza, gdy nagle moja matka wzięła mnie na góre do sypialni.

- Zayn, słoneczko, zrozum ojca.

- Co ja mam zrozumieć ?

- On jest strasznie nerwowy.

- No ba.

- Stoje po waszej stronie, i wiem, że nie ukradliście tych pieniędzy.

- Czemu nie zareagowałaś na bicie ?

- Bałam się. Próbowałam go powstrzymać ale sam widzisz...

- Trzeba coś z tym zrobić.

- Wiesz, jak sie dowie, że coś knujemy to będzie tragedia.

- Ojciec to ojciec.

- Choć zaopatruje cię.

Matka opatrzyła mnie i poszłem na korytarz, przy czym otworzyłem drzwi od piwnicy, gdzie znajdował się Louis.

- Nic sie nie stało, nie dzwoń na policje. Przepraszam, że cię w to wmieszałem.

- Dobrze, że żyjesz. Napewno nie wezwać policji ?

- Napewno.

- Dobra lece, jakby co to jestem pod telefonem. Możesz na mnie liczyć.

- Twój telefon jest w kuchni.

Lou wziął co trzeba i odjechał. Sam wsiadłem do auta i pojechałem do Harrego. Drzwi otworzyła mi jego mama.

- O matko, Zayn dobrze sie czujesz ?

- Tak, dziękuje. Są może u pani moje siostry ?

- Tak są. Prosze wejdź.

Weszłem i zastałem Julie z Harrym na kanapie, a Tamara stała koło telewizora.

- Zayn ! Wszystko dobrze ? Mocno dostałeś ?

- E tam, bywało gorzej. Jest wszystko w normie. Wracajmy, lepiej żeby nie było żadnej awantury.

- No okej.

Julia na pożegnanie pocałowała Harrego i pojechaliśmy do domu. Matka robiła obiad, a ojciec siedział w swoim gabinecie. Poszliśmy, każdy do swojego pokoju, i włączyłem laptopa. Na twitterze jestem anonimowy, nikt nie wie kim jestem. Kilka zaproszeń. I 1 wiadomość od jakiejś anonimowej dziewczyny. Nie ma zdjęcia.

Ona: Hej, jak leci ?

Ja: Znamy się ?

Ona: Nie wiem. Jestem Rita.

Ja: Zayn.

Rita: Sorki, że tak pisze do ciebie, ale poprostu nie mam do kogo.

Ja: Czemu ?

Rita: A tam nie będe sie zwierzać.

Ja: Jak chesz. To... co robisz ?

Rita: Słucham muzyki, a ty ?

Ja: Nic. A czego słuchasz ?

Rita: One Direction. Kocham ten zespół.

Wzdrygnąłem się. Ona kocha nasz zespół.

Ja: Aha. Gdzie mieszkasz ?

Rita: W Londynie.

Ja: Ja też. Kogo lubisz najbardziej z zespołu ?

Nie powiem jej przecież, że to ja. Przestałaby pisać.

Rita: Lubie każdego. No może troszeczke Zayna Malika.

Omg. Mnie.

Ja: Hehe ja też mam na imie Zayn. Tylko, że nie Malik.

Rita: Zauważyłam :) Ciekawe czy jesteś ładny tak jak Malik.

Ja: Wiesz, każdy ma swój gust. Ale ja sądze, że jestem brzydki.

Rita: ciekawe. Napewno jesteś ładny, troche wiary w siebie ;)

Ja: Hehe, ciekawe jak ty wyglądasz.

Rita: Wiesz ja to gruba jestem i pryszczata.

Ja: Nie wierze. ,,troche wiary w siebie''

Rita: Haha, tylko że to jest prawda. Dlatego nikt sie ze mną nie koleguje i nikt nie chce się ze mną zakolegować.

Ja: Ja chętnie się z tobą zakoleguje :)

Rita: Dasz mi swój numer telefonu ?

Miałem już pisać, ale zawachałem się. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ale przecież przez telefon nie można wywnioskować zbyt do kogo głos należy. Co mi tam szkodzi. Napisałem i wysłałem. Wyłączyłem laptopa i mój telefon wydał z siebie odgłos przychodzącej wiadomości. Pewnie to od Rity.

Prosze, o to mój numer. Dzięki.

Zapisałem jej numer w kontaktach i zeszłem na dół. Czekał na mnie obiad. Przy stole nikt sie nie odzywał. Wszyscy jedliśmy w ciszy. Szybko zjadłem, a następnie poszłem do pokoju. Uwaliłem się na łóżku, i zacząłem myśleć nad sensem mojego życia. Patologia w rodzinie. Jak to głupio brzmi. Nagle dostałem wiadomość.

Rita: Co już nie piszesz ? Znudziłam ci się ?

Ja: Nie, tylko jadłem obiad i tera se leże na łóżku.

Rita: Aha, już myślałam. Nad czym myślisz ?

Ja: Nad sensem mojego życia. Jednym słowem: patologia.

Rita: Chodzi ci o rodziców ?

Ja: Noo. Piekło.

Rita: Ja nie mam lepiej.

Ja: Skąd wiesz ?

Rita: Powiedzmy, że sie domyślam.

Ja: Musze kończyć, jutro popiszemy, szkoła.

Rita: Jasne rozumiem, pa Zayn.

Ja: pa.

Nadal leżałem. Nie wiem co mam robić. Nawet nie wiem w którym momencie zasnąłem. Obudził mnie budzik. Wstałem, szybko ubrałem się i pojechałem wraz z siostrami do szkoły. Zaparkowałem moje auto, na które wszyscy patrzyli z zazdrością, i wysiadłem. Chłopacy jak zawsze stali przy aucie Louisa. Poszłem w kierunku czarnej terenówki mercedesa i przywitałem się z chłopakami.

- Wszystko u ciebie okej ?

- Tak.

- Wiesz, że możesz na nas liczyć.

- Wiem. Kiedy próba ?

Nienawidziłem rozmawiać o patologii w moim domu.

- Jutro koło 16:00.

- Jasne.

Ruszyliśmy na lekcje. Po jakimś durnym wykładzie, na którym nie słuchałem, poszliśmy do stołówki. Usiedliśmy przy stoliku, z widokiem na dziedziniec szkoły. To było nasze stałe miejsce. Siedzieliśmy i gadaliśmy o różnych rzeczach, kiedy do stołówki wparowała grupa dziewczyn z Niną na czele. Uwiesiłem na niej swój zwrok. Była to brunetka o brązowych oczach, była troche niższa odemnie i strasznie chuda. Była bardzo popularna w szkole. Od dawna mi się podoba, ale nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Wiem, że mnie nie lubi. Odwróciłem głowe i patrzałem się na Harrego, który robił głupie miny. Cały on.

*Oczami Julii*

Siedziałam wraz z Tamarą i z dziewczynami przy stoliku, kiedy do stołówki weszła najwredniejsza dziewczyna na całym świecie, Nina. Wraz z jej dziewczynami przysiadły się do stolika z naszym bratem. O nie. Nie będzie dobrze. Nina wstała, a wszyscy uczepili na niej wzrok, kiedy zapanowała cisza.

- Co Zayn, teraz nie masz nic do powiedzenia, kiedy rodzice sie pojawili ? Haha, co rodzice ci dali ,,szlaban'' ? Zawsze miałeś coś do powiedzenia.

Zayn zacisnął szczęke. Jego wzrok był nieobecny. Nie daruje jej tego. Wstałam i wszyscy wzrócili na mnie wzrok. Podeszłam do niej i wziełam ją za bluzke.

- Odwołaj to co powiedziałaś.

- Dobrze słyszałaś to co powiedziałam. Nie odwołam taka prawda.

Mój gniew już kipiał. Zaraz wybuchne. Usłyszałam tylko cichy głos Zayna.

- Daj spokój.

Zacisnęłam zęby i zgrzytałam zębami. Odwróciłam wzrok do Niny.

- Nikt. Nie. Będzie. Obrażał. Mojego. Brata.

- A co, ty jego obrończynia ? Zayn się boji ?

Zaśmiała się głupkowato.

- Przesadziłaś.

I dałam jej z pięści w twarz, a ta się aż przewróciła. Po chwili Nina rzuciła się na mnie. Szarpałyśmy się, aż ktoś złapał mnie za ramiona i oddalił od Niny. Był to Harry. Zanim się uspokojiłam, zauważyłam, że wszyscy nas otaczali, by móc zobaczyć tą akcje. Chłopacy wyprowadzili mnie ze stołówki i poszliśmy do szatni. Nie było Zayna. Złość nadal we mnie strzykała.

- Gdzie. Zayn.

Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Uspokój się. Zayn pojechał. Nie wiem gdzie.

Harry usiadł koło mnie i objął ramieniem.

- Po lekcjach odwioze cię.

- Dzięki. Obiecuje jej, że kiedyś rozszarpie ją na małe kawałeczki.

- Haha a ja ci w tym pomoge.

Uśmiechnęłam się. Złość we mnie już minęła. Po lekcjach, tak jak Harry powiedział, odwiózł mnie do domu. Otworzyłam drzwi, przeszłam przez salon i korytarz, poszłam po schodach i wparowałam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i patrzałam się na biurko. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest Zayn. Nie było jego samochodu, co znaczy, że pojechał gdzieś, nie wiadomo gdzie. Wyszłam, poszłam do kuchni i wyciągnełam coś do jedzenia z lodówki. Kiedy zjadłam, poszłam do garażu bez skapowo. Był tam stary skuter. Mam pewien pomysł... jeżeli Zayn ma auto, to czemu ja nie moge mieć skutera ? Tylko trzeba go odnowić. Wziełam go, zamknęłam garaż i poszłam na nogach do serwisu samochodowego. Zastałam kilka mężczyzn w serwisie, zostawiłam skuter, i wyszłam. Tak jak mi powiedzieli, będzie do odbioru za 3 dni. Ruszyłam z powrotem do domu. Otworzyłam lekko drzwi, zamknęłam je, weszłam do salonu, gdzie zastałam tylko ojca z założonymi rękoma. O nie.

- Gdzieś ty była ?!?

Przeszedł po mnie zimny dreszcz. Musze skłamać. Jakby się dowiedział, że będe jeździć na skuterze, szału by dostał.

- Musiałam pożyczyć koleżance książke, bo jej się zgubiła.

Przez chwile przeczesywał mnie wzrokiem.

- Lepiej żebyś nie kłamała.

Usiadł na kanapie, a ja poszłam do swojego pokoju. Po chwili pukanie. Tamara lekko wychyliła głowe zza drzwi.

- Mogę wejść ?

- Możesz.

Usiadła obok mnie na łóżku.

- Dobrze zrobiłaś, że obroniłaś Zayna.

- To jest nasz brat, dlaczego miałabym tego nie robić.

- Ta Nina musi dostać w końcu od nas w pierdol.

- Zgadza się.

- Gdzie byłaś ? Wiesz, że nikomu nie wygadam.

- Pamiętasz ten stary skuter co stał w garażu ?

- No.

- Wzięłam go do serwisu, aby go naprawili i polakierowali.

- Aha, spoko. Będziesz mnie wozić do szkoły, nie ?

- Pewnie.

Uśmiechnęłam się lekko. Nagle usłyszeliśmy jakiś huk, chyba ktoś zbił jakieś talerze, i krzyki. Następnie stukot butów po schodach i trzaśnięcie drzwiami. Wychyliłyśmy obie głowy zza drzwi.

- Myślisz, że Zayn już jest ?

- Nie wiem. Poczekaj ide zobaczyć co się dzieje.

Poszłam po schodach, i wparowałam do kuchni, gdzie były zbite talerze. Matka stała tam i sprzeczała się z ojcem.

- Co się dzieje ?

- Nie wtrącaj się w sprawy dorosłych.

- No to się nie kłóćcie ! Mam dość wysłuchiwania waszych kłótni !

Wydarłam im się prosto w ich twarze.

- Nie takim tonem.

- Julio, wyobraź sobie, że ojciec dostał jakiegoś szału z niewiadomo czego, a ja się przestraszyłam i upuściłam talerze i zaczął się na mnie drzeć.

- Tato, odpuść sobie.

- Nie będziesz mną rządzić.

- Ani mną.

- Jesteś moją córką ! Musisz się mnie słuchać !

- Nie zmusisz mnie !

Wyszłam ze złością z domu. Wybrałam się do sklepu, a później do parku. Usiadłam na ławce, wyjełam z torebki papierosa, zapaliłam i wdychałam dym, żeby się uspokojić. Tak, ja pale. Ale jak jestem naprawdę wkurzona. Rodzice o tym nie wiedzą.

*Oczami Zayna*

Siedziałem w swoim pokoju, zamknięty na klucz, nie chciałem nikogo widywać. Wyjąłem telefon, dostałem wiadomość od Rity. Napisałem jej o całym zdarzeniu w stołówce.

Rita: ale ona musi być naprawdę głupia. Przez myśl mi to nie przechodzi. Przykro mi.

Ja: A wiesz co najbardziej boli ?

Rita: Co ?

Ja: To, że jestem w niej zakochany.

Rita: aha... i co teraz zrobisz ?

Ja: nie wiem, nie mam już siły.

Rita: nie mów tak. Musisz zawalczyć.

Ja: kiedy ja... poprostu nie mam już siły. Co dzień musze słyszeć jak wszyscy mówią o mojej patologicznej rodzinie.

Rita: nie słuchaj ich. Poprostu nie mają mózgu. Tylko nic sobie nie rób. Pogadamy jutro, może ci przejdzie.

Ja: nie sądze...

Wyrzuciłem telefon w kąt, i złapałem się za głowe. Dlaczego mnie to spotyka ? Ja już nie wytrzymuje. To całe życie jest pojębane. Wziąłem z szuflady żyletkę i przyłożyłem ją sobie do ręki. Nie wiem czy dobrze robie. Leciutko pociągnąłem ostrzem po skórze, z czego ciepła krew zaczęła spływać mi po ręce. Nagle odrzuciłem żyletkę w głąb pokoju, patrząc na swoją ręke, z której leciała krew. To mnie uspokaja.

*Oczami Julii*

Zrobiło się dosyć ciemno, a ja nadal paliłam i siedziałam sama na ławce. Nagle w moim kierunku zaczął się ktoś zbliżać.

- Julia ?!? Ty palisz ?!? O, ty...! Nie tak cię wychowałem !

O cholera.

___________________________________________


Macie tutaj następny rozdział, myślę że liczba komentarzy się podniesie :) Do następnego ! :*