wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 11

Hej, dodaje następny rozdział teraz, ponieważ tamten był krótszy. Miłego czytania ;) xx
______________________________________

*2 miesiące później*

Minęły już 2 miesiące odkąd nie ma Niny. O dziwo Zayn się tym nie interesuje. Myślałem, że będzie jej szukał, ale niestety tego nie robi. A może Zayn już jej nie kocha... Nie wiem. Jak schodzimy z chłopakami na temat Niny, Zayn odrazu wychodzi. Kurwa, mógłby się Zayn ogarnąć, przecież napewno ją kocha to czemu jej nie szuka.

Siedzieliśmy w stołówce, a Liam wyrwał mnie z zamyślenia.

- Louis, cały czas nie słuchasz tylko myślisz. Co jest ?

- Nic. - odpowiedziałem tonem sprzeciwu.

- Kurde, cały czas siedzisz i my cie o coś pytamy a ty nie reagujesz.

- wszystkie oczy były wlepione we mnie, jakbym popełnił jakieś morderstwo.

Wstałem i ruszyłem w stronę wielkiego korytarza. Jeśli mają do mnie pretensje, że się zastanawiam, to nie moja wina. To wina Zayna, który nic nie robi. Przykro mi jest go tak obwiniać ale niestety taka jest prawda. Zamiast jej szukać to udaje, że go to nie obchodzi. Ale wiem, że jest inaczej, za dobrze go znam.

*Oczami Harrego*

- Co mu jest ? - wszyscy ze zdziwieniem patrzyliśmy na Louisa jak odchodzi.

- Nie wiem. Może zostawmy go samego.

I teraz tak nagle uderzyło we mnie dziwne uczucie pewności siebie i spokoju. Zwykle jak tu siedzieliśmy to Zayn odchodził bo został wyśmiany przez Nine. Ale jej tu nie ma. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Julii.

- Harry, możesz dziś przyjechać do mnie ? - spytała się lekkim głosem, który mogłem słuchać bez przerwy.

- Jasne - uśmiechnąłem się do niej ciepło, a ta mi odwzajemniła. W końcu poszła z powrotem do stolika z dziewczynami.

Kiedy obrzarłem się jedzeniem, wstałem i ruszyłem w głąb korytarza. Louis stał przy szafce z telefonem w ręce. Pisał coś. Zaciekawiony podszedłem do niego, a ten spojrzał się na mnie dziwnie.

- Co jest ?

- Co cię tak wkurzyło ? - przez chwile lustrował mnie wzrokiem, aż zaciągnął się powietrzem.

- A jak myślisz ? Czegoś ci brakuje ?

- No w pewnym sensie...

- Dlaczego Zayn nic nie robi ?

- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami i oparłem się o szafke, twierdząc, że ta rozmowa nie będzie krótka.

- Denerwuje mnie to jak on się zachowuje. Zamiast jej szukać to siedzi i udaje, że nic się nie dzieje. - przeniósł swój wzrok na mnie.

- I co masz zamiar zrobić ? - patrzał się na mnie chwile. Zamyślił się.

- Spróbuje przywrócić mu rozum, a jak się nie uda to sam jej poszukam. - zacisnął usta, które tworzyły czarną kreske.

- A jeśli jest za późno ?

- Nie zakładajmy nic.

- Moim zdaniem, to narazie zostawmy Zayna w spokoju.

- I co, zostawimy go znów i nadal będzie siedział jak kołek ? Mineły przecież 2 miesiące !

- Ej, Zayn to nasz przyjaciel.

- Ja zaczne jej szukać. Ślad po niej zaginął. Nie daje żadnego znaku życia.

- Jeśli Zayn nadal ją kocha, to mówie ci, że on jej szuka za naszymi plecami.

- Wątpie. - odwrócił się do mnie tyłem, stał chwile i poszedł do sali lekcyjnej. Przeczesałem włosy ręką wypuszczając powietrze z ust. Ruszyłem za nim.

Po lekcjach pojechałem prosto do Julii. Przywitałem się z jej matką i poszliśmy do jej pokoju. Usiadłem obok niej na łóżku i wziąłem wdech.

- Słuchaj, mam do ciebie sprawe.

- Jasne - uśmiechnęła się.

- Chodzi o Zayna. Pamiętasz Nine ?

- Trudno jej nie pamiętać... - spuściła wzrok na swoje ręce.

- Wiesz, że nie ma jej 2 miesiące. Nie wiadomo co z nią. Nie daje żadnego znaku życia. Myślisz, że Zayn ją jeszcze kocha ?

- Myślę, że tak. Ale no nie wiem.

- A widziałaś może jak coś kombinuje czy coś takiego ?

- Nie. Czasami wychodzi z domu bez słowa, a wraca w środku nocy.

*Oczami Zayna*

Siedziałem w swoim pokoju, zdając sobie sprawę, że Harry tu jest. Zszedłem na dół bez szelestnie, wziąłem klucze ale w droge zaszła mi Tamara.

- Gdzie jedziesz ?

- Musze coś załatwić.

- Czyżby ? - uniosła lewą brew.

- Tak. A co ?

- Podwieziesz mnie do miasta, musze se coś kupić.

- Okej.
••••••••••••••

Do miasta dotarliśmy bez problemu, i właśnie Tamara włóczyła się po sklepach i nie mogła się zdecydować jaką sukienke wybrać. Twierdząc, że będzie stała tak jeszcze ze dwie godziny, pożegnałem się z nią i ruszyłem na parking. Zaczęło mnie dziwić, dlaczego jakaś grupa mężczyzn stała przy moim aucie, jeśli na parkingu były nowsze modele i ładniejsze. W miare szybko dotarłem do swojego samochodu.

- Przepraszam, czemu stoicie przy moim aucie ?

- A tak sobie. Sprzeda pan ?

- Nigdy - zaśmiałem się. - a teraz przepraszam, musze jechać.

- To raczej narazie pan sobie nie pojedzie.

*Oczami Tamary*

Wybrałam szybko sukienkę i nie chcąc jechać autobusem, pośpieszyłam się na parking, by złapać jeszcze mojego brata. Kiedy znalazłam się na parkingu, zauważyłam bijących się facetów koło auta Zayna. Zayn pięścią dał w twarz jakiemuś mężczyźnie, przy czym ten upadł na ziemie. Mój brat wyciągnął do mnie ręke i popędzając mnie, wsiadłam szybko do auta, i nie minęła sekunda a Zayn od razu ruszył z parkingu z piskiem opon.

- Co się stało ? - spojrzałam się na niego.

- Nieważne.

- Ważne. - zacisnął swoją szczękę, przy czym jego rysy twarzy były o wiele bardziej widoczne. Zacisnął ręce na kierownicy, dlatego wiedziałam, że jest zły i narazie nie będe się go o nic pytała, nie chciałam żeby się jeszcze bardziej zdenerwował. Zmęczenie dało mi swe znaki, dlatego zamknęłam oczy i zasnęłam.

*Oczami Nialla*

Stałem w kuchni, robiąc sobie kanapki, kiedy rozległ się po domu dzwonek do drzwi. Poszedłem wolnym krokiem i szarpnąłem za klamkę. Harry bez słowa wszedł, a ja zamknąłem za nim drzwi. Oparłem się o ścianę, patrząc jak Harry chodził po salonie w kółko, zastanawiając się nad czymś.

- Co się stało ? - stanął i popatrzała się na mnie.

- Mam pomysł. Jedziemy do Louisa. - ruszył do drzwi.

- Ale...

- Chodź. - wróciłem się po swoje nieskończone kanapki i wziąłem je w dłoń, przy czym zamknąłem dom i wsiadłem do auta Harrego.

•••••••••

- Naprawdę ? - zerknął na mnie, a ja strzepnąłem ze spodni okruchy po kanapce.

- No co, głód na mnie dobrze nie działa. - zachichotałem cicho.

- Jak zawsze - uśmiechnął się szeroko.

- To... po co jedziemy do Louisa, i po co ja jestem potrzebny ?

- Bo tak Louis chciał.

- Aha... - obróciłem głowę, i zacząłem interesować się czarnym autem, który ciągle za nami jechał.

- Co to za auto ? Ciągle jedzie za nami.

- Wydaje ci sie - nadal na jego twarzy był uśmiech.

- Myślisz, że wariuje ?

- Tak myślę.

- Hah, śmieszne. On na serio wciąż jedzie za nami. - spojrzałem się na Harrego z poważną miną.

Harry spojrzał w lusterko, przy czym jego uśmiech zbladł, i zacisnął usta.

- Cholera.

I nagle strzał. Rozbito na tylną szybę. Poczułem jak Harry przyspiesza, osiągając prędkość prawie do 200 km/h.

- Sykes. - wiedziałem kto to.

Drugi strzał, chyba w opone. Schyliłem się, żeby nie trafili mi w głowe. Zrobiło mi się niedobrze. Samochód zaczął się chwiać i na całe szczęście jechaliśmy pustą drogą. Trzeci strzał, przy czym Harry również przyjął taką samą pozycję co ja. Przednia szyba zbita. Czwarty strzał w opone i samochód zakręcił się we własnej osi i stanął, a tamci odjechali, oddając strzał w moją stronę. Pamiętam tylko przeszywający ból i czarne plamy ukazały się w moich oczach.

*Oczami Louisa*

Razem z Liamem czekaliśmy prawie godzine na Nialla i Harrego. Stwierdziłem, że do mnie jedzie się nie więcej niż pół godziny, dlatego wsiadłem do auta i z Liamem pojechaliśmy. Nie minęło wiecej niż 10 min i zaciekawiło mnie dymiące się auto na poboczu ze zbitymi szybami. Zjechałem na pobocze, tak samo Liam, wysiadłem i wtedy zdałem sobie sprawę, że to auto Harrego. Obok auta, leżał Niall, a Harry siedział obok niego. Podszedłem do nich.

- Co jest ? - Niall patrzał się na nas zmęczonym i wystraszonym wzrokiem.

- Postrzelili mu noge. - Harry wskazał na Nialla. Rzeczywiście była w nodze troche mała dziurka, z której sączyła się krew.

- Kto was zaatakował ?

- Sykes. - spuścił głowe. Jak ja zabije tego drania.

- Dobra nie mamy czasu, Liam zabierz Nialla do szpitala, a ja z Harrym pojadę. Jakby co to się zdzwonimy.

- Jasne.

•••••••••••••

Jechaliśmy już jakiś czas za GPS, kiedy nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni. Nacisnąłem guzik na urządzeniu, które było na moim uchu, przez które nie musiałem wyciągać telefonu, tylko mogłem normalnie rozmawiać, ponieważ było połączone z moim smartfonem.

- Halo ? Tu Liam.

- No ? Co jest z Niallem ?

- Przeszedł krótki zabieg i właśnie dochodzi do siebie, myślę, że jeszcze dzisiaj go wypuszczą. A jak droga ?

- Narazie GPS kieruje nas w stronę Londynu.

- A z kim on pojechał ?

- Mówiłem ci.

- Aa dobra. Okej zadzwonie, jak coś by się działo. Miłej jazdy.

- Dzięki i wzajemnie.

•••••••••

Czerwony punkt na GPS zatrzymał sie na lotnisku. Dziwne. Od razu zadzwoniłem do Liama.

- Sprawdź mi jakie samoloty teraz odlatują z Londynu ?

- Okej, chwila...

Minęło 10 sekund.

- Za 30 min. do Los Angeles a najbliższy samolot dopiero za 2 godziny.

- Dzięki. Jest na lotnisku.

- Na lotnisku ?

- Tak. Dobra jakby co jeszcze zadzwonie. Cześć.

- Cześć.

Rozłączyłem się i wysiadłem z Harrym z auta. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Kiedy weszliśmy, zatrzymaliśmy się przy kasach. Stanąłem w kolejce.

- Co ty masz zamiar zrobić ?

- A jak myślisz ? Lecimy do LA

- Żartujesz.

- Nie.

- Skąd wiesz, że oni lecą do LA ?

- Zaufaj.

- Trzeba było mi powiedzieć, że lecimy to bym wziął ładowarke do telefonu i inne potrzebne rzeczy.

- Ja mam ładowarke i to wystaczy. A teraz bądź cicho.

Przyszła kolej na nas.

- Poproszę dwa bilety do Los Angeles.

Podałem kasjerce wszystkie dane i sprzedała nam, przy czym przeszliśmy prze bramki itd. Później usiedliśmy na ławce niedaleko ich. Siedzieli do nas tyłem. Nawet nie zauważyłem jak szybko czas zlecił i odezwano się, że nasz samolot zaraz odlatuje. Szliśmy wolnym krokiem, żeby oni weszli pierwsi i nas nie zauważyli. Kiedy znaleźliśmy się w samolocie, wygodnie usadowiłem się w fotelu i właśnie teraz przypomniało mi się, że zostawiłem dowód osobisty przy kasie. Pięknie. Wstałem jak oparzony, powiedziałem stewardessie, że zostawiłem dowód na kasach, a ta odparła mi że mam szybko biec bo moge nie zdążyć. Biegłem ile miałem sił, zwracając uwage innych ludzi, przy czym kilku ludzi potrąciłem. Znalazłem się przy kasach i poprosiłem o mój dowód, który zostawiłem. Kasjerka podała mi go a ja szybko ruszyłem. Dotarłem i mogłem odetchnąć z ulgą, że zdążyłem, bo właśnie wszystkie drzwi się zamknęły. Ufff. Ruszyłem do swojego przedziału, gdzie wywnioskowałem, że tamci są w przedziale biznes, przez którego nie musiałem przechodzić. Usiadłem obok Harrego odprężając się. Moje serce nadal biło z prędkością światła. Zamknąłem oczy i poczułem, jak się unosimy nad ziemią.

__________________________________________________

Przeczytałaś ? Chcę znać twoją opinię ;) ↓

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz