środa, 18 lutego 2015

Rozdział 1

Wstałem z łóżka, zeszłem na dół i zastałem matke jak robi nam śniadanie.
- Dzień dobry Zayn, jak sie spało ?
- Może być. Tamara i Julia jeszcze śpią ?
- Tak.
Usiadłem koło stołu i czekałem.
- A ojciec gdzie ?
- W pracy.
- O której wraca ?
- Nie wiem, jakoś po 20 chyba. Co zadajesz tyle pytań ?
- Nic, tak z nudów.
Po chwili pojawiła się Tamara. Usiadła koło mnie i podparła głowe rękoma, patrząc się w okno. Zagadałem do niej.
- Wyspana ?
- A jak myślisz ?
Odwróciła się do mnie przodem i uniosła lewą brew. Miała sińce pod oczami.
- Spałaś wogóle coś dzisiaj ?
- Troche...
Nagle Julia pojawiła się przy stole.
- Która godzina ?
- Po 7.
- Szybciej, bo sie spóźnimy !
W końcu dostaliśmy swoje śniadanie i pędem zjedliśmy. Kiedy wszyscy byliśmy już gotowi, wziąłem swoje kluczyki od auta i pojechaliśmy do szkoły. Zaparkowałem, gdzie było miejsce, wysiadłem i ruszyłem w strone chłopaków. Tamara wraz z Julią ruszyły do bandy dziewczyn.
- Siemanko Zayn !
- Cześć.
- Jak leci ?
- Okey. A u was ?
- Nieźle. Chodźmy bo sie spóźnimy na lekcje.
- Co tera mamy ?
- Matme.
Ruszyliśmy do klasy i akurat rozpoczynała się lekcja. Po wszystkich lekcjach, z chłopakami wpadliśmy na pomysł, czy nie wyskoczyć gdzieś na miasto.
- Dobra to tylko odwioze siostry i przyjade tu.
- Okey, to do zobaczenia !
Wsiadłem do auta i czekałem na Julie i Tamare. Pierwsza do auta wsiadła Tamara, gdzie zajęła miejsce pasażera.
- I jak tam w szkole ?
- Kiepsko. Kolejna pała.
- Czemu ?
- Zamiast uczyć się wczoraj to ryczałam...
- A co się stało ?
- Matka wczoraj przyszła do mnie do pokoju i jak zobaczyła, że zamiast się uczyć, siedze na necie to...
I otworzyły się tylne drzwi od ferrari, przy czym wsiadła Julia rozmawiając z kimś przez telefon.
- Dokończe później.
I odwróciła głowę w strone okna. Julia odłożyła telefon i uwaliła się cała na tylnych siedzeniach.
- Jak tam w szkole ?
- Nic nowego. A u ciebie ?
- Heh mam chłopaka.
- Kto to ?
- Natham Sykes
- Można było się po tobie spodziewać.
Zaparkowałem auto przed willą i bardzo się zdziwiłem widząc auto naszego ojca. Wysiedliśmy i zatrzymaliśmy się przed drzwiami wejściowymi. Julia się odezwała.
- Co robi nasz tata o tej godzinie ?
- Nie wiem. Musiało się coś stać.
- Może wziął wolne
- W połowie października ? Po co ?
- Nie wiem. Jak nie to, to napewno nic dobrego.
Jeszcze chwile staliśmy tak i w końcu weszliśmy do środka. W domu panowała niezręczna chwila. Ruszyliśmy cicho do swoich pokoi aby uninknąć jakiejkolwiek kłótni. Weszłem do swojego pokoju a siostry za mną. Julia zamknęła drzwi i usiadła koło mnie i Tamary na łóżku.
- Ciekawe po co tak wcześnie przyjechał.
- Najdziwniejsze jest to że jest cisza i mamy nie ma.
- Przecież nie byliśmy się rozejrzeć.
- To co robimy ?
- Nie wiem.
- Kurwa, po ojcu można sie wszystkiego spodziewać.
- Myślicie, że coś zrobił mamie ?
- Nie wiem. Może siedzą w gabinecie i rozmawiają.
- Hmm, tak rozmawiają, nikogo przecież nie było słychać.
- To co mogą robić ?
- A skąd wiecie, że są w gabinecie ?
- Dobra zaczekajcie, a ja zejde na dół i ich poszukam.
- Okey.
- Ani słowa. Jakby co to krzyczcie.
- Dobra.
Zeszłem powoli na dół i zacząłem się rozglądać czy nie ma jekiejś rzeczy, po której można by było się spodziewać co zaszło. Weszłem do kuchni. Dwie szuflady były otwarte ze sztućcami i z przyprawami. Poszłem do gabinetu ojca. Zbity wazon i jakieś papiery na biurku. Podszedłem do biurka i wziąłem w ręke papiery. Wyciąg z konta. 1 000 dolarów. Po co ojcu tyle kasy ? Żadnego śladu po rodzicach. Poszłem z powrotem na góre ale zacząłem rozglądać się po łazienkach i sypialniach. Nic. Poszłem do sióstr.
- Nic. Tylko znalazłem zbity wazon, pootwierane szuflady i wyciąg z konta 1 000 dolarów.
- Po co tacie tyle kasy ?
- Nie wiem.
- Ale żadnych śladów po rodzicach.
- Gdzie mogą być ?
- Wszędzie byłem i ich nie ma.
- A w ogrodzie ?
Wyjrzałem przez okno gdzie miałem widok na nasz ogród.
- Zero śladów.
- Jeszcze jest jedno miejsce.
- Jakie ?
- Strych.
Popatrzyliśmy na siebie.
- Strych ?
- Warto zobaczyć.
- Dobra ide zobaczyć.
- Pójdziemy z tobą.
- Macie latarki ?
- Jakieś sie znajdą w salonie.
Zeszłem do salonu i wyciągłem z komody trzy latarki. Poszłem z powrotem na górę.
- A jakaś drabina ?
- Nie wiem.
- Przecież rodzice trzymają w łazience.
Poszłem po drabinę, wziąłem ją i dziewczyny otworzyły klapę od strychu. Położyłem drabine i weszłem pierwszy. Kiedy znalazłem się na górze, pomogłem dziewczynom wejść. Zaświeciliśmy wszyscy latarki równocześnie i rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Zaciekawiła nas jedna rzecz. Było to coś owinięte białym prześcieradłem. Podeszłem pierwszy i odwinąłem biały materiał. To co zobaczyliśmy zszokowało nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz