środa, 18 lutego 2015

Rozdział 3

Przeglądaliśmy wszystkie zdjęcia, na których był on i nasi rodzice. Chwila, chwila... Nie to nie może być prawda. Tamara wzieła list i zaczęła go czytać na głos.
- ,, Rok 2009.08.17." - dziwne, dziś mamy 17.08... - ,,Tu znowu ja. Okropne przeżycie. Patrzałem jak co drugi człowiek, a również moi koledzy giną. Nigdy nie pojade znów do wojska. Nigdy. Nie wybacze rodzicom, że mnie tam wysłali w wieku 13 lat. Szczerze, to nigdy nie pamiętałem nawet jak wygląda... Dziś wracam do domu po 5 latach. Nareszcie. Ale w sumie nie mam z czego sie cieszyć. W domu też nie jest lekko... Boje sie reakcji ojca, jak mnie zobaczy... Jest godzina 14:34, siedzę w pociągu czekając kiedy dojade do Bradford'' Do Bradford ?
- Dziwne. To wogóle jest dziwne. Kim on jest dla nas ?
- Nie wiem. Patrzcie tam jest jeszcze jeden list. Tylko czymś ubrudzony...Uwaga, czytam na głos: ,, Jestem już w domu. To jest mój ostatni list. Siedze w swoim pokoju. Nigdy go nie lubiałem. Kiedy wróciłem do domu, tak jak myślałem, nie zostałem dobrze przyjęty. Ojciec mnie skrzyknął, że przecież powinienem siedzieć tera w wojsku, ale jak mu powiedziałem, że mam tego dosyć to... sie tak wkurzył... To jest nie do opisania. Zawsze mnie dziwiło, że trzy pomieszczenia były puste. Nigdy nie można było mi tam wchodzić. Ciekawe dlaczego. Mam już dosyć tego mojego całego gównianego życia, gdzie nie mam kochających rodziców. I tak zawsze jestem samotny. Jeśli rodzice znajdą ten list, to niech wiedzą, że ich nie kochałem i zrozumiałem, że nie jestem potrzebny. Żegnam''.
Spojrzeliśmy się po sobie. Z pudła wyciągnąłem wszystkie zdjęcia i mam to co chciałem. Broń. Wiedziałem.
- Czy wy myślicie o tym samym co ja ?
Nagle coś trzasło na dworze. Zerwała się burza. Dziewczyny, aż podskoczyły.
- Idziecie ze mną ?
- Gdzie ?
- No a gdzie ? Spodziewam sie najgorszego. A niby dlaczego rodzice zakuli deskami jedno pomieszczenie, tłumacząc nam, że lepiej tam nie wchodzić, bo podłoga się zarwie.
Najpierw zeszłem na dół po noż, by jakoś rozwalić ściane. Dotarłem na górę i już miałem walnąć w ścianę, ale Tamara mnie powstrzymała.
- Zayn, rodzice nas zabiją.
- Nie zabiją.
Rozpruwałem ścianę, aż dotarłem do desek. Deski były stare, więc rozwaliłem je kopnięciem. Ku naszym oczom ukazał się pokój. Ale jakby nowy. Był oklejony fioletową tapetą i czarną wykładziną.
- Ale tu ciemno. Ide po latarki.
Po kilku sekundach Julia wróciła z latarkami.
- Zayn, to napewno dobry pomysł ?
- Tak. Musimy się w końcu dowiedzieć co jest grane.
Rozejrzyliśmy się po pomieszczeniu - było puste. Ale napadła mnie pewna myśl.
- Potrzymajcie moją latarke i zaświećcie mi na wykładzine.
Dziewczyny wykonały mój rozkaz, a ja z łatwością zdjąłem wykładzine i rzuciłem na korytarz. Dziewczyny krzykły. Spojrzałem się na podłogę; tak jak myślałem, plama krwi. Zdarłem tapete i ściana, która w rzeczywistości była niebieska, miała malutkie plamy po krwi. Spojrzałem się jeszcze na podłogę i dostrzegłem ślady krwi przy drzwiach. Ktoś musiał go ciągnąć. Podwinąłem wykładzine na korytarzu. Wiedziałem, były dalsze ślady krwi, ale urywały się pod wejściem na strych. Strych. Spojrzałem się na siostry, które pewnie wiedziały o co mi chodzi i stały sparaliżowane strachem.
- Zayn, za dużo tego wszystkiego.
- Czego ?
- Tych tajemnic.
- Pozostaje nam tylko sprawdzenie jednego.
Julia połknęła głośno ślinę i weszliśmy na strych. Pomogłem im i nagle bach. Drabina na podłodze. Nie no super. Jeszcze coś ?
- Macie latarke ?
- Zostawiłyśmy na dole.
Czułem, jak obie się strasznie boją. Nagle słyszeliśmy jak ktoś wali w drzwi wejściowe. Przestraszyliśmy się i zamkneliśmy klapkę od strychu. Otaczała nas ciemność. Tylko słyszeliśmy walenie w drzwi. Przysuneliśmy się w kąt i we troje sie przytuliliśmy. Naprawdę zaczeliśmy się bać. Pierwsza odezwała się szeptem Tamara.
- A co jeśli koło nas leżą gdzieś zwłoki ?
Jeszcze bardziej sie ścisneliśmy.
- A może ich tu nie ma.
Walenie w drzwi nie ustawało.
- Zayn, boje się.
- Ze mną nic ci sie nie stanie.
Obie dziewczyny zaczęły drżeć. Walenie w drzwi ustało. Cisza. I HUK. Ktoś wywarzył drzwi. Dziewczyny zaczęły jeszcze bardziej drżeć. Ja sam zacząłem się bać. Co to ma znaczyć zniknięcie rodziców ? A ta tajemnica ? Teraz wywarzanie drzwi ? To zrobiło się jakieś pojębane. Nic nie słyszeliśmy. Żadnego huku. Siedzieliśmy tak 30 min. i zanosiło się na to, że dziś tu przenocujemy.
- Zz-zaayn-n z-zim-mnoo m-mmi...
Mi też było zimno. W końcu siedzieliśmy tu godzine. I jakiś trzask na dole. Chyba ktoś złamał coś.
- Zz-zaayn-n czy m-my m-miel-liśm-my b-brat-ta ?
Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem. Może tak, a może nie. Nie wiem. Kurwa.
Byłem już strasznie zmęczony. Ale byłem prawie zamarznięty. Zimno tu jak w lodówce. W którymś momencie zasnąłem, ale strasznie sie bałem, że coś się z nami stanie. A może sie nie obudzę ? Oby moim siostrom nic się nie stało.

3 komentarze:

  1. OMG !!!! Dawaj szybko następny rozdział :) Zapraszam do mnie

    http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
    http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/

    Van

    OdpowiedzUsuń
  2. twoje opowiadanie mną... hm ruszyło !!! nie mogę wydobyć z siebie wielu słów, zabiłaś mnie tą historią! czekam na ciąg dalszy
    i zapraszam do siebie
    youngloovers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń