Przeglądaliśmy wszystkie zdjęcia, na których był on i nasi rodzice. 
Chwila, chwila... Nie to nie może być prawda. Tamara wzieła list i 
zaczęła go czytać na głos.
- ,, Rok 2009.08.17." - dziwne, dziś 
mamy 17.08... - ,,Tu znowu ja. Okropne przeżycie. Patrzałem jak co drugi
 człowiek, a również moi koledzy giną. Nigdy nie pojade znów do wojska. 
Nigdy. Nie wybacze rodzicom, że mnie tam wysłali w wieku 13 lat. 
Szczerze, to nigdy nie pamiętałem nawet jak wygląda... Dziś wracam do 
domu po 5 latach. Nareszcie. Ale w sumie nie mam z czego sie cieszyć. W 
domu też nie jest lekko... Boje sie reakcji ojca, jak mnie zobaczy... 
Jest godzina 14:34, siedzę w pociągu czekając kiedy dojade do Bradford''
 Do Bradford ?
- Dziwne. To wogóle jest dziwne. Kim on jest dla nas ?
-
 Nie wiem. Patrzcie tam jest jeszcze jeden list. Tylko czymś 
ubrudzony...Uwaga, czytam na głos: ,, Jestem już w domu. To jest mój 
ostatni list. Siedze w swoim pokoju. Nigdy go nie lubiałem. Kiedy 
wróciłem do domu, tak jak myślałem, nie zostałem dobrze przyjęty. Ojciec
 mnie skrzyknął, że przecież powinienem siedzieć tera w wojsku, ale jak 
mu powiedziałem, że mam tego dosyć to... sie tak wkurzył... To jest nie 
do opisania. Zawsze mnie dziwiło, że trzy pomieszczenia były puste. 
Nigdy nie można było mi tam wchodzić. Ciekawe dlaczego. Mam już dosyć 
tego mojego całego gównianego życia, gdzie nie mam kochających rodziców.
 I tak zawsze jestem samotny. Jeśli rodzice znajdą ten list, to niech 
wiedzą, że ich nie kochałem i zrozumiałem, że nie jestem potrzebny. 
Żegnam''.
Spojrzeliśmy się po sobie. Z pudła wyciągnąłem wszystkie zdjęcia i mam to co chciałem. Broń. Wiedziałem.
- Czy wy myślicie o tym samym co ja ?
Nagle coś trzasło na dworze. Zerwała się burza. Dziewczyny, aż podskoczyły.
- Idziecie ze mną ?
- Gdzie ?
-
 No a gdzie ? Spodziewam sie najgorszego. A niby dlaczego rodzice zakuli
 deskami jedno pomieszczenie, tłumacząc nam, że lepiej tam nie wchodzić,
 bo podłoga się zarwie.
Najpierw zeszłem na dół po noż, by jakoś 
rozwalić ściane. Dotarłem na górę i już miałem walnąć w ścianę, ale 
Tamara mnie powstrzymała.
- Zayn, rodzice nas zabiją.
- Nie zabiją.
Rozpruwałem
 ścianę, aż dotarłem do desek. Deski były stare, więc rozwaliłem je 
kopnięciem. Ku naszym oczom ukazał się pokój. Ale jakby nowy. Był 
oklejony fioletową tapetą i czarną wykładziną.
- Ale tu ciemno. Ide po latarki.
Po kilku sekundach Julia wróciła z latarkami.
- Zayn, to napewno dobry pomysł ?
- Tak. Musimy się w końcu dowiedzieć co jest grane.
Rozejrzyliśmy się po pomieszczeniu - było puste. Ale napadła mnie pewna myśl.
- Potrzymajcie moją latarke i zaświećcie mi na wykładzine.
Dziewczyny
 wykonały mój rozkaz, a ja z łatwością zdjąłem wykładzine i rzuciłem na 
korytarz. Dziewczyny krzykły. Spojrzałem się na podłogę; tak jak 
myślałem, plama krwi. Zdarłem tapete i ściana, która w rzeczywistości 
była niebieska, miała malutkie plamy po krwi. Spojrzałem się jeszcze na 
podłogę i dostrzegłem ślady krwi przy drzwiach. Ktoś musiał go ciągnąć. 
Podwinąłem wykładzine na korytarzu. Wiedziałem, były dalsze ślady krwi, 
ale urywały się pod wejściem na strych. Strych. Spojrzałem się na 
siostry, które pewnie wiedziały o co mi chodzi i stały sparaliżowane 
strachem.
- Zayn, za dużo tego wszystkiego.
- Czego ?
- Tych tajemnic.
- Pozostaje nam tylko sprawdzenie jednego.
Julia połknęła głośno ślinę i weszliśmy na strych. Pomogłem im i nagle bach. Drabina na podłodze. Nie no super. Jeszcze coś ?
- Macie latarke ?
- Zostawiłyśmy na dole.
Czułem,
 jak obie się strasznie boją. Nagle słyszeliśmy jak ktoś wali w drzwi 
wejściowe. Przestraszyliśmy się i zamkneliśmy klapkę od strychu. 
Otaczała nas ciemność. Tylko słyszeliśmy walenie w drzwi. Przysuneliśmy 
się w kąt i we troje sie przytuliliśmy. Naprawdę zaczeliśmy się bać. 
Pierwsza odezwała się szeptem Tamara.
- A co jeśli koło nas leżą gdzieś zwłoki ?
Jeszcze bardziej sie ścisneliśmy.
- A może ich tu nie ma.
Walenie w drzwi nie ustawało.
- Zayn, boje się.
- Ze mną nic ci sie nie stanie.
Obie
 dziewczyny zaczęły drżeć. Walenie w drzwi ustało. Cisza. I HUK. Ktoś 
wywarzył drzwi. Dziewczyny zaczęły jeszcze bardziej drżeć. Ja sam 
zacząłem się bać. Co to ma znaczyć zniknięcie rodziców ? A ta tajemnica ?
 Teraz wywarzanie drzwi ? To zrobiło się jakieś pojębane. Nic nie 
słyszeliśmy. Żadnego huku. Siedzieliśmy tak 30 min. i zanosiło się na 
to, że dziś tu przenocujemy.
- Zz-zaayn-n z-zim-mnoo m-mmi...
Mi też było zimno. W końcu siedzieliśmy tu godzine. I jakiś trzask na dole. Chyba ktoś złamał coś.
- Zz-zaayn-n czy m-my m-miel-liśm-my b-brat-ta ?
Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem. Może tak, a może nie. Nie wiem. Kurwa.
Byłem
 już strasznie zmęczony. Ale byłem prawie zamarznięty. Zimno tu jak w 
lodówce. W którymś momencie zasnąłem, ale strasznie sie bałem, że coś 
się z nami stanie. A może sie nie obudzę ? Oby moim siostrom nic się nie
 stało.
OMG !!!! Dawaj szybko następny rozdział :) Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/
Van
Dziękuje ♥ chętnie wejde :)
Usuńtwoje opowiadanie mną... hm ruszyło !!! nie mogę wydobyć z siebie wielu słów, zabiłaś mnie tą historią! czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie
youngloovers.blogspot.com