wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 11

Hej, dodaje następny rozdział teraz, ponieważ tamten był krótszy. Miłego czytania ;) xx
______________________________________

*2 miesiące później*

Minęły już 2 miesiące odkąd nie ma Niny. O dziwo Zayn się tym nie interesuje. Myślałem, że będzie jej szukał, ale niestety tego nie robi. A może Zayn już jej nie kocha... Nie wiem. Jak schodzimy z chłopakami na temat Niny, Zayn odrazu wychodzi. Kurwa, mógłby się Zayn ogarnąć, przecież napewno ją kocha to czemu jej nie szuka.

Siedzieliśmy w stołówce, a Liam wyrwał mnie z zamyślenia.

- Louis, cały czas nie słuchasz tylko myślisz. Co jest ?

- Nic. - odpowiedziałem tonem sprzeciwu.

- Kurde, cały czas siedzisz i my cie o coś pytamy a ty nie reagujesz.

- wszystkie oczy były wlepione we mnie, jakbym popełnił jakieś morderstwo.

Wstałem i ruszyłem w stronę wielkiego korytarza. Jeśli mają do mnie pretensje, że się zastanawiam, to nie moja wina. To wina Zayna, który nic nie robi. Przykro mi jest go tak obwiniać ale niestety taka jest prawda. Zamiast jej szukać to udaje, że go to nie obchodzi. Ale wiem, że jest inaczej, za dobrze go znam.

*Oczami Harrego*

- Co mu jest ? - wszyscy ze zdziwieniem patrzyliśmy na Louisa jak odchodzi.

- Nie wiem. Może zostawmy go samego.

I teraz tak nagle uderzyło we mnie dziwne uczucie pewności siebie i spokoju. Zwykle jak tu siedzieliśmy to Zayn odchodził bo został wyśmiany przez Nine. Ale jej tu nie ma. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Julii.

- Harry, możesz dziś przyjechać do mnie ? - spytała się lekkim głosem, który mogłem słuchać bez przerwy.

- Jasne - uśmiechnąłem się do niej ciepło, a ta mi odwzajemniła. W końcu poszła z powrotem do stolika z dziewczynami.

Kiedy obrzarłem się jedzeniem, wstałem i ruszyłem w głąb korytarza. Louis stał przy szafce z telefonem w ręce. Pisał coś. Zaciekawiony podszedłem do niego, a ten spojrzał się na mnie dziwnie.

- Co jest ?

- Co cię tak wkurzyło ? - przez chwile lustrował mnie wzrokiem, aż zaciągnął się powietrzem.

- A jak myślisz ? Czegoś ci brakuje ?

- No w pewnym sensie...

- Dlaczego Zayn nic nie robi ?

- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami i oparłem się o szafke, twierdząc, że ta rozmowa nie będzie krótka.

- Denerwuje mnie to jak on się zachowuje. Zamiast jej szukać to siedzi i udaje, że nic się nie dzieje. - przeniósł swój wzrok na mnie.

- I co masz zamiar zrobić ? - patrzał się na mnie chwile. Zamyślił się.

- Spróbuje przywrócić mu rozum, a jak się nie uda to sam jej poszukam. - zacisnął usta, które tworzyły czarną kreske.

- A jeśli jest za późno ?

- Nie zakładajmy nic.

- Moim zdaniem, to narazie zostawmy Zayna w spokoju.

- I co, zostawimy go znów i nadal będzie siedział jak kołek ? Mineły przecież 2 miesiące !

- Ej, Zayn to nasz przyjaciel.

- Ja zaczne jej szukać. Ślad po niej zaginął. Nie daje żadnego znaku życia.

- Jeśli Zayn nadal ją kocha, to mówie ci, że on jej szuka za naszymi plecami.

- Wątpie. - odwrócił się do mnie tyłem, stał chwile i poszedł do sali lekcyjnej. Przeczesałem włosy ręką wypuszczając powietrze z ust. Ruszyłem za nim.

Po lekcjach pojechałem prosto do Julii. Przywitałem się z jej matką i poszliśmy do jej pokoju. Usiadłem obok niej na łóżku i wziąłem wdech.

- Słuchaj, mam do ciebie sprawe.

- Jasne - uśmiechnęła się.

- Chodzi o Zayna. Pamiętasz Nine ?

- Trudno jej nie pamiętać... - spuściła wzrok na swoje ręce.

- Wiesz, że nie ma jej 2 miesiące. Nie wiadomo co z nią. Nie daje żadnego znaku życia. Myślisz, że Zayn ją jeszcze kocha ?

- Myślę, że tak. Ale no nie wiem.

- A widziałaś może jak coś kombinuje czy coś takiego ?

- Nie. Czasami wychodzi z domu bez słowa, a wraca w środku nocy.

*Oczami Zayna*

Siedziałem w swoim pokoju, zdając sobie sprawę, że Harry tu jest. Zszedłem na dół bez szelestnie, wziąłem klucze ale w droge zaszła mi Tamara.

- Gdzie jedziesz ?

- Musze coś załatwić.

- Czyżby ? - uniosła lewą brew.

- Tak. A co ?

- Podwieziesz mnie do miasta, musze se coś kupić.

- Okej.
••••••••••••••

Do miasta dotarliśmy bez problemu, i właśnie Tamara włóczyła się po sklepach i nie mogła się zdecydować jaką sukienke wybrać. Twierdząc, że będzie stała tak jeszcze ze dwie godziny, pożegnałem się z nią i ruszyłem na parking. Zaczęło mnie dziwić, dlaczego jakaś grupa mężczyzn stała przy moim aucie, jeśli na parkingu były nowsze modele i ładniejsze. W miare szybko dotarłem do swojego samochodu.

- Przepraszam, czemu stoicie przy moim aucie ?

- A tak sobie. Sprzeda pan ?

- Nigdy - zaśmiałem się. - a teraz przepraszam, musze jechać.

- To raczej narazie pan sobie nie pojedzie.

*Oczami Tamary*

Wybrałam szybko sukienkę i nie chcąc jechać autobusem, pośpieszyłam się na parking, by złapać jeszcze mojego brata. Kiedy znalazłam się na parkingu, zauważyłam bijących się facetów koło auta Zayna. Zayn pięścią dał w twarz jakiemuś mężczyźnie, przy czym ten upadł na ziemie. Mój brat wyciągnął do mnie ręke i popędzając mnie, wsiadłam szybko do auta, i nie minęła sekunda a Zayn od razu ruszył z parkingu z piskiem opon.

- Co się stało ? - spojrzałam się na niego.

- Nieważne.

- Ważne. - zacisnął swoją szczękę, przy czym jego rysy twarzy były o wiele bardziej widoczne. Zacisnął ręce na kierownicy, dlatego wiedziałam, że jest zły i narazie nie będe się go o nic pytała, nie chciałam żeby się jeszcze bardziej zdenerwował. Zmęczenie dało mi swe znaki, dlatego zamknęłam oczy i zasnęłam.

*Oczami Nialla*

Stałem w kuchni, robiąc sobie kanapki, kiedy rozległ się po domu dzwonek do drzwi. Poszedłem wolnym krokiem i szarpnąłem za klamkę. Harry bez słowa wszedł, a ja zamknąłem za nim drzwi. Oparłem się o ścianę, patrząc jak Harry chodził po salonie w kółko, zastanawiając się nad czymś.

- Co się stało ? - stanął i popatrzała się na mnie.

- Mam pomysł. Jedziemy do Louisa. - ruszył do drzwi.

- Ale...

- Chodź. - wróciłem się po swoje nieskończone kanapki i wziąłem je w dłoń, przy czym zamknąłem dom i wsiadłem do auta Harrego.

•••••••••

- Naprawdę ? - zerknął na mnie, a ja strzepnąłem ze spodni okruchy po kanapce.

- No co, głód na mnie dobrze nie działa. - zachichotałem cicho.

- Jak zawsze - uśmiechnął się szeroko.

- To... po co jedziemy do Louisa, i po co ja jestem potrzebny ?

- Bo tak Louis chciał.

- Aha... - obróciłem głowę, i zacząłem interesować się czarnym autem, który ciągle za nami jechał.

- Co to za auto ? Ciągle jedzie za nami.

- Wydaje ci sie - nadal na jego twarzy był uśmiech.

- Myślisz, że wariuje ?

- Tak myślę.

- Hah, śmieszne. On na serio wciąż jedzie za nami. - spojrzałem się na Harrego z poważną miną.

Harry spojrzał w lusterko, przy czym jego uśmiech zbladł, i zacisnął usta.

- Cholera.

I nagle strzał. Rozbito na tylną szybę. Poczułem jak Harry przyspiesza, osiągając prędkość prawie do 200 km/h.

- Sykes. - wiedziałem kto to.

Drugi strzał, chyba w opone. Schyliłem się, żeby nie trafili mi w głowe. Zrobiło mi się niedobrze. Samochód zaczął się chwiać i na całe szczęście jechaliśmy pustą drogą. Trzeci strzał, przy czym Harry również przyjął taką samą pozycję co ja. Przednia szyba zbita. Czwarty strzał w opone i samochód zakręcił się we własnej osi i stanął, a tamci odjechali, oddając strzał w moją stronę. Pamiętam tylko przeszywający ból i czarne plamy ukazały się w moich oczach.

*Oczami Louisa*

Razem z Liamem czekaliśmy prawie godzine na Nialla i Harrego. Stwierdziłem, że do mnie jedzie się nie więcej niż pół godziny, dlatego wsiadłem do auta i z Liamem pojechaliśmy. Nie minęło wiecej niż 10 min i zaciekawiło mnie dymiące się auto na poboczu ze zbitymi szybami. Zjechałem na pobocze, tak samo Liam, wysiadłem i wtedy zdałem sobie sprawę, że to auto Harrego. Obok auta, leżał Niall, a Harry siedział obok niego. Podszedłem do nich.

- Co jest ? - Niall patrzał się na nas zmęczonym i wystraszonym wzrokiem.

- Postrzelili mu noge. - Harry wskazał na Nialla. Rzeczywiście była w nodze troche mała dziurka, z której sączyła się krew.

- Kto was zaatakował ?

- Sykes. - spuścił głowe. Jak ja zabije tego drania.

- Dobra nie mamy czasu, Liam zabierz Nialla do szpitala, a ja z Harrym pojadę. Jakby co to się zdzwonimy.

- Jasne.

•••••••••••••

Jechaliśmy już jakiś czas za GPS, kiedy nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni. Nacisnąłem guzik na urządzeniu, które było na moim uchu, przez które nie musiałem wyciągać telefonu, tylko mogłem normalnie rozmawiać, ponieważ było połączone z moim smartfonem.

- Halo ? Tu Liam.

- No ? Co jest z Niallem ?

- Przeszedł krótki zabieg i właśnie dochodzi do siebie, myślę, że jeszcze dzisiaj go wypuszczą. A jak droga ?

- Narazie GPS kieruje nas w stronę Londynu.

- A z kim on pojechał ?

- Mówiłem ci.

- Aa dobra. Okej zadzwonie, jak coś by się działo. Miłej jazdy.

- Dzięki i wzajemnie.

•••••••••

Czerwony punkt na GPS zatrzymał sie na lotnisku. Dziwne. Od razu zadzwoniłem do Liama.

- Sprawdź mi jakie samoloty teraz odlatują z Londynu ?

- Okej, chwila...

Minęło 10 sekund.

- Za 30 min. do Los Angeles a najbliższy samolot dopiero za 2 godziny.

- Dzięki. Jest na lotnisku.

- Na lotnisku ?

- Tak. Dobra jakby co jeszcze zadzwonie. Cześć.

- Cześć.

Rozłączyłem się i wysiadłem z Harrym z auta. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Kiedy weszliśmy, zatrzymaliśmy się przy kasach. Stanąłem w kolejce.

- Co ty masz zamiar zrobić ?

- A jak myślisz ? Lecimy do LA

- Żartujesz.

- Nie.

- Skąd wiesz, że oni lecą do LA ?

- Zaufaj.

- Trzeba było mi powiedzieć, że lecimy to bym wziął ładowarke do telefonu i inne potrzebne rzeczy.

- Ja mam ładowarke i to wystaczy. A teraz bądź cicho.

Przyszła kolej na nas.

- Poproszę dwa bilety do Los Angeles.

Podałem kasjerce wszystkie dane i sprzedała nam, przy czym przeszliśmy prze bramki itd. Później usiedliśmy na ławce niedaleko ich. Siedzieli do nas tyłem. Nawet nie zauważyłem jak szybko czas zlecił i odezwano się, że nasz samolot zaraz odlatuje. Szliśmy wolnym krokiem, żeby oni weszli pierwsi i nas nie zauważyli. Kiedy znaleźliśmy się w samolocie, wygodnie usadowiłem się w fotelu i właśnie teraz przypomniało mi się, że zostawiłem dowód osobisty przy kasie. Pięknie. Wstałem jak oparzony, powiedziałem stewardessie, że zostawiłem dowód na kasach, a ta odparła mi że mam szybko biec bo moge nie zdążyć. Biegłem ile miałem sił, zwracając uwage innych ludzi, przy czym kilku ludzi potrąciłem. Znalazłem się przy kasach i poprosiłem o mój dowód, który zostawiłem. Kasjerka podała mi go a ja szybko ruszyłem. Dotarłem i mogłem odetchnąć z ulgą, że zdążyłem, bo właśnie wszystkie drzwi się zamknęły. Ufff. Ruszyłem do swojego przedziału, gdzie wywnioskowałem, że tamci są w przedziale biznes, przez którego nie musiałem przechodzić. Usiadłem obok Harrego odprężając się. Moje serce nadal biło z prędkością światła. Zamknąłem oczy i poczułem, jak się unosimy nad ziemią.

__________________________________________________

Przeczytałaś ? Chcę znać twoją opinię ;) ↓

Rozdział 10

Co miałem jej odmówić ? Zaprosiłem ją do środka, chociaż niezbyt wiedziałem czy dobrze robie. Nina usiadła na kanapie, wlepiając swój wzrok w podłoge. Usiadłem na przeciwko niej.

- Co się stało ?

- Przepraszam, że do ciebie przyszłam, nie powinnam. Ale ty jesteś najlepszym przyjacielem Zayna - wyjąkała. Popatrzała się na mnie swoim zmęczonym wzrokiem - chodzi o to, że ja... się w nim zakochałam. - zrobiłem wielkie oczy, nie wiedząc co o tym myśleć.

- Co ? - wydukałem. Nie mogłem więcej nic powiedzieć, zbyt mnie zatkało.

- Wiedziałam, że tak to przyjmiesz - spojrzała na swoje buty, przy czym zacisnęła swoje dłonie w pięści. - bo... ja z nim pisałam i... podałam się za kogo innego. Na nieszczęście telefon odebrała siostra Zayna i rozpoznała mnie po głosie. J-ja się... - załamała się na ostatnim słowie, przy czym wybuchła płaczem - b-boje się, że Zayn sob-bie coś zrobi. - wtedy wszystko zaczeło się układać w logiczną całość. Julia zadzwoniła do Zayna, bo chciała z nim porozmawiać na temat Niny. Pojechał i się dowiedział od niej o wszystkim... o cholera.

- Musimy jechać.

Wsiedliśmy do auta i natychmiast ruszyliśmy z prędkością światła do Zayna. O nie. Nina skuliła się na siedzeniu, nie przestając płakać.

- J-ja przep-praszam, ja nie chciałam tego robić... po prostu wiedziałam, że Zayn-n mnie nienawidzi... nie chciałby ze mną pisać.

*Oczami Niny*

Wysiadłam z auta z pomocą Louisa, bo miałam nogi jak z waty. Bałam się jak cholera. Nie chcę by stała się tragedia. Ja kocham Zayna. Louis bez pukania wszedł do domu, na co wszyscy się troche wystraszyli. Popatrzyli na nas z zaskoczeniem. Na kanapie byli wszyscy, tylko nie było Zayna. Wystraszyłam się jeszcze bardziej. Przeszliśmy przez schody, aż do pokoju Zayna. Widziałam jak Louis się wachał. Wyciągnął telefon i zadzwonił do kogoś. Kiedy skończył, odwrócił się w moją stronę, przy czym cofnęłam się.

- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobie. Odejdź troche dalej, wątpie by Zayn chciał z tobą rozmawiać. - spuściłam wzrok i wykonałam polecenie szatyna. Bałam się o Zayna. Chciałam się mu wytłumaczyć. Po chwili zauważyłam jak po schodach idą Harry, Liam i Niall.

- Co z nim ?

- Nie wiem.

Louis zapukał. Cisza.

- Zayn, otwórz.

Zapukał jeszcze raz. Nic. Nagle jakiś huk, na co chłopcy sie troche cofneli. I w końcu otworzyły się drzwi. Zayn. Żył. Cofnęłam sie troche. Uwiesił wzrok na chłopakach, ale niestety również zauważył mnie. Spojrzał sie na mnie. Opuścił swój pokój i szedł w moją stronę. Zaczełam sie cofać, przy czym wszyscy uwiesili na mnie swój wzrok. Niestety zetknęłam się ze ścianą. Przystanął przy mnie, przez co dzieliły nas tylko 3 centymetry. Bałam się. Bałam sie jego. Miał kamienną twarz, a źrenice powiększyły się do maksymalnych rozmiarów.

- Zayn, ja... ja cię naprawde kocham... - obiema rękami przywarł mnie mocniej do ściany. Bolało. Zaczęłam cała drżeć. Spuściłam wzrok. Co to za wytłumaczenie. Gdybym mogła, dałabym sobie z liścia.

- Trzymaj się odemnie z daleka. - syknął przez zaciśnięte zęby. No czego ja się mogłam spodziewać ? Tego, że mi wybaczy ?

- Zayn... ja cie przepraszam... - po moich policzkach spłynęły słone łzy. Zacisnęłam usta, przy czym utworzyły jedną kreske. - rozumiem.

Puścił mnie, a ja jak najszybciej upuściłam jego teren. Wyszłam na chodnik i zaczęłam biec, a kiedy z pola widzenia znikła mi jego willa, spacerkiem szłam po ciemnym chodniku, pozwalając aby moje łzy mogły wypłynąć. Nie chciałam nigdzie iść. Zrozumiałam swój błąd. Usiadłam na krawężnku i schowałam głowe w kolana, a kolana objęłam rękami. Oświecała mnie tylko jedna lampa w tej ulicy. Zaczęłam szlochać. Tak to bolało. Teraz, Zayn mnie już nie pokocha. Będe dla niego wrogiem. Ale ja tego nie chce. To co ja mam zrobić ? Nic. Teraz wszystko legło w gruzach. Było gdzieś po 1 w nocy, wstałam, otrzepałam się i poszłam przed siebie. W końcu dotarłam do jakiegoś klubu. Weszłam tam i usiadłam przy barze. Głośna muzyka roznosiła na kilometr, zapach papierosów i alkoholu wypełniał moje nozdrza. Po chwili poczułam szarpnięcie do tyłu, przez co odwróciłam głowę.

- Nina ! Yy... co się stało ?

- O hej Sophie. Nie pytaj. Barman !

Po sekundzie przyszedł barman, na co zamówiłam whisky. Sophie była tak jakby moją najlepszą przyjaciółką. Kocham ją jak własną siostre. Sophie usiadła obok mnie.

- No mów co się stało. Jeszcze nigdy nie widziałam cie w takim stanie.

Nie wiedziałam czy jej powiedzieć. Bawiłam się moimi palcami, kiedy moja przyjaciółka szturchnęła mnie w ramie dla zabawy. Zaczełam jej opowiadać o Zaynie, o tym jak go oszukiwałam. O tym co się dzisiaj wydarzyło. Zawsze mogłam jej ufać, nigdy nikomu nic nie wygadała. Ona nie jest taką dziwką, co inne dziewczyny z liceum. Nie obchodzą ich co mówisz, Sophie zawsze słucha i potrafi naprawdę doradzić, a czasami sama potrafi rozwiązać czyjiś problem. Za to ją kocham. Spokojnie mnie wysłuchała ale nic nie odpowiedziała.

- Nie przejmuj się, może mu przejdzie.

- Jasne.

Zamówiłam następnego drinka, a Sophie postanowiła potańczyć. Ja upijałam się przez kilka godzin tak, że urwał mi się cały film i straciłam nad sobą kontrolę.

*Oczami Louisa*

Siedzieliśmy wraz z Zaynem w jego pokoju. Chciałbym mu pomóc ale niezbyt wiem jak.

- Jedźmy do klubu. - powiedział swoim drżącym głosem Zayn.

- Napewno ?

- Wyraziłem się przecież jasno - zrobił się taki chłodny. Wszyscy wsiedliśmy do mojego czarnego mercedesa i pojechaliśmy w dosyć znane nam miejsce. Spojrzałem na wyświetlacz koło radia, gdzie widniała godzina 3 w nocy. Kiedy dostaliśmy się na miejsce, odrazu poszliśmy do barmana po drinki. Ja oczywiście nie piłem. Impreza trwała bez końca, kiedy coś usłyszałem. Ale to dochodziło ze schodów. Jakby jakiś krzyk. Ucichło. Na górze pod klubem, były pokoje. Coś jednak przykuło moją uwagę jeszcze bardziej. Sophie. Podeszłem do niej.

- Hej Sophie.

- Hej Louis, siadaj. - Wskazała mi miejsce obok. Wykonałem polecenie dziewczyny.

- Ja chciałem się zapytać, nie widziałaś może gdzieś Niny ?

- Louis, klub jak klub, przyszła tu z płaczem i się upiła.

- I gdzie ona tera jest ?

- Mówiła, że Zayn po nią przyjechał i że musi jechać, więc jej nie zatrzymywałam, chociaż się zdziwiłam. - Zacisnąłem usta. Odeszłem od niej bez pożegnania. Poszedłem do baru, gdzie siedziała reszta chłopaków.

- Ymm chłopacy musimy jechać.

- Dlaczego ?

- Prześpicie sie u mnie. - Chłopacy kiwneli tylko głowami, a ja zaprowadziłem ich do auta.

Po 30 min. chłopacy spali i na kanapie i na mojim łóżku. Mi się nie chciało spać, chociaż nadal był środek nocy. Poszedłem do kuchni, zrobiłem se kawe i usiadłem na kanapie, zastanawiając się gdzie może być Nina. Ale co mnie to. Nie powinno mnie obchodzić, gdzie jest ta wredna dziewczyna, przez którą Zayn musi cierpieć. Ale ja nie jestem taki. Dziewczyna nie chłopak, są bardziej wrażliwe. Dlatego zastanawiam się. Trochę ją rozumiem. Od początku była zakochana w Zaynie, i chciała zwrócić na siebie uwagę Zayna. Ale nie rozumiem jednego. Dlaczego ona go obrażała ? Przecież, jeśli go kocha to raczej nie powinna obrażać. Tego nie wiem.

*Następny dzień*

Sam nie wiedziałem dzisiaj jaki jest dzień, ale nie zamierzałem z chłopakami iść dziś do liceum. Przecież byliśmy w klubie. Przespałem się na dywanie, bo wszystko było zajęte. Zaspany ruszyłem do kuchni i z lodówki wyciągłem pierwszy lepszy kawałek kurczaka i sobie zjadłem. Nie chciało mi się robić żadnego śniadania. Tam ci spali jak zabici. Śmieszyło mnie w środku, że kurczaka już nie ma i chłopacy będą musieli się męczyć ze śniadaniem. Mieszkałem w domu sam, wolałem się wyprowadzić, żebym miał bliżej do liceum bo od Doncaster jest kawał drogi do Londynu. Moja siostra Charlotte wyprowadziła się pierwsza, ponieważ dostała się do najlepszego liceum w Stanach Zjednoczonych i niestety nie zobaczymy się zbyt szybko. Szkoda, bo tęsknie za nią. Z zamyślenia wyrwało mnie chrząknięcie Harrego.

- Co tak stoisz i patrzysz w blat ?

- Nic, zamyśliłem się.

- Napewno ? - zabawnie ruszył brwiami, więc wiedziałem o co mu chodziło.

- Tak, napewno. Nie to co masz w głowie Harry. - dodałem sarkastyczny uśmieszek.

W końcu wszyscy się obudzili w tym również Zayn. Kiedy zasiedliśmy do stołu, musiałem powiedzieć o tym Zaynowi.

- Ymm, jakby to ująć, Nina była również w klubie. - Zayn oczywiście spuścił swój wzrok w stół, ale wiedziałem, że słucha. - I znalazłem Sophie. Nie było już Niny ale się upiła. Sophie twierdzi, że Zayn przyjechał po Nine i oczywiście Nina pojechała, a Sophie jej nie zatrzymywała chociaż się zdziwiła. Jednym słowem: ktoś ją porwał.

- spoglądnąłem ukradkiem na Zayna, ale ten nie ukazywał żadnych uczuć tylko zajęty był jedzeniem. Chyba zauważył, że na niego patrzę.

- No co ? Oczekujesz czegoś odemnie ? Wale to. - odsunął energicznie krzesło przy czym wstał, i ruszył na górę bez słowa. Ale ja wiedziałem, że tego tak nie zostawi. Nadal wiem, że ją kocha.
_________________________________
Taa dam ! Mamy nowy rozdział ! Hmm następny będzie fajniejszy :) odrazu mówię, że następne rozdziały nie będą takie dramatyczne czy tam broń itd. itp. teraz będą bardziej romantyczne, troche z sytuacjami akcji, więc trzymajcie się mocno ! Może jakieś komentarze ? Będe bardzo wdzięczna jak i tak chciałabym wiedzieć czy wam się to wgl podoba :) Pozdro :*

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 9

Zmroziło nas wszystkich, nawet Harrego. Harry o wszystkim wie, wszystko mu mówie. A najgorsze jest to, że ojciec najbardziej nie przepada za chłopakami moich sióstr. Daje im w pierdol. Kurwa. Ta jębana cisza. Nie chcę aby znów była jakaś awantura, dlatego dałem znak Harremu by wyszedł. Kiedy mój przyjaciel już był w korytarzu, ojciec złapał go za ramię i wciągnął do salonu.

- A ty gdzie się wybierasz ?!?

- Ja... yyy....

Był zmieszany. Nie będzie dobrze.

- Nigdzie się nie wyprowadzacie, zrozumiano ?!? To jest mój dom, ja wami rządze. Jeśli pod moją nieobecność... -I wyjął broń, którą skierował na Harrego - się wyprowadzicie, to obiecuję wam, że was pozabijam, a również waszych przyjaciół.

Zacisnąłem zęby. Wyjąłem bez skapy telefon i wcisnąłem nagrywanie. Warto mieć jakieś dowody. Ojciec kontynuował swoją groźbe.

- A ty masz się więcej nie pojawiać w naszym domu, bo jak nie, to za nim się obrócisz, twoja krew będzie wszędzie. A teraz wypierdalaj stąd.

Harry szybko wyszedł, wiem, że nie chciał ale wyszedł.

- A ty, moja uczciwa żono, musisz zapłacić za to, że okłamałaś mnie. Po pierwsze - oddasz kasę co do grosza, po drugie - zaraz się z tobą rozprawię, po trzecie - marsz do swoich pokoji ! Z wami też się rozprawie !

Ja pierdole. Zajębiście. Więc poszłem do swojego pokoju. Zakończyłem nagranie i wysłałem Ricie.

Ja: właśnie to się przed chwilą stało. Zaraz przyjdzie do mnie i oberwe.

Rita: o matko... dzwoń na policję.

Ja: po co ? Jak wyjdzie z pudła to od razu nas zamorduje. Albo wynajmie kogoś by nas zabić.

Rita: to co zrobisz ?

Ja: nagram całą naszą ''kłótnię''. I ci wyśle. Jeśli będe w stanie.

Rita: nawet tak nie myśl.

Ja: po moim ojcu wszystkiego mogę się spodziewać.

I nagle wrzaski i płacz mojej matki. O nie, przegiął. Ruszyłem do ich sypialni, ale drzwi były zamknięte na klucz. Zacząłem walić.

- Przestań rozumiesz ?!? Nie wyżywaj sie na innych !

Cisza.

- Kurwa, jeśli nie przestaniesz, dzwonie na policje !

Cisza. W końcu wyszedł ojciec i zamknął z powrotem drzwi na klucz. Żebym nie widział co się stało w środku. Zacisnąłem szczęke. I walnąłem go prosto z pięści, przez co upadł na ziemie, więc korzystając z okazji walłem go w brzuch. Ten wyciągnął nóż z kieszeni (what?!?) i wymierzył w moją noge. Przeciął troche moją skórę ale nic się nie stało, więc ruszyłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i wybrałem numer do Rity.

- Halo ?

- Dzwoń na policje. Sprawa wymykła się spod kontroli. Znasz mój adres.

- Coś ci zrobił ?

I nagle dostałem w łeb patelnią, przez co straciłem przytomność i bezwładnie upadłem na podłoge.

*Oczami Julii*

Przestraszyłam się tego huku. Po cichu otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę zza drzwi. Nikogo nie było. Ruszyłam do pokoju Zayna. Był tam ojciec z patelnią w ręku i z Zaynem, który leżał bezwładnie na podłodze z telefonem w ręce. Musiał rozmawiać z kimś przez telefon, ponieważ słychać było wołanie Zayna. Korzystając z chwili nie uwagi ojca, wziełam książkę, która leżała na podłodze i miałam mu walnąć, kiedy odwrócił się, a moje ciało zostałe sparaliżowane strachem, z czego dostałam patelnią w głowe. Nie dostałam zbyt mocno, ale miałam plan, dlatego udawałam, że straciłam przytomność i upadłam koło Zayna. Nasłuchiwałam, czy ojciec sobie poszedł, ale niestety stał. Po 5 minutach poszedł, i usłyszałam wystrzały z pistoletu. O nie. Wzięłam telefon Zayna, i przyłożyłam do ucha.

- Halo ? Jestem siostrą Zayna.

- O matko, co się stało Zaynowi ?

Ale ten głos był strasznie znajomy...

- Zayn dostał patelnią w głowe. Z kim rozmawiam ?

Cisza.

- Z Ritą Smith.

- Nie kłam. Nina ?

Rozłączyła się. Po co Zayn rozmawiał z Niną ? Przecież on jej nienawidzi. Chyba, że... okłamała go. Myślę, że zadzwoniła na policję. Powoli wstałam i poszłam do sypialni rodziców. Niestety zamknięta. Jeszcze raz się rozejrzałam czy nie ma ojca i poszłam po zapasowy klucz. Otworzyłam drzwi, i ujrzałam matke siedzącą na łóżku z przykrytą twarzą dłońmi. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok.

- Mamo nic ci nie jest ?

Zdjęła dłonie z twarzy i spojrzała się na mnie z troską. Pobił ją. Cała twarz była pokryta siniakami. Auć. Z oddali było słychać syreny policyjne. Na szczęście.

*Oczami Louisa*

Siedzieliśmy tak czekając na Zayna. Zaczął Harry.

- Pojedźmy tam. Coś musiało się stać.

- Zayn sobie poradzi.

- Nie wiem. A jego siostry ? A Julia ? On mówił, że z każdym się rozprawi.

- Słuchaj, zawiadomiliśmy policję, powinna już tam być. Zadzwonię do Zayna.

Wyciągnąłem mojego smartfona i wybrałem odpowiedni numer.

Pierwszy sygnał.

Cisza.

Drugi sygnał.

Cisza.

Trzeci sygnał.

Cisza.

Cholera.

- Nie odbiera.

- To co będziemy siedzieć tu tak bez czynnie ?

- To może wy tu zostaniecie, a ja tam pojade zobaczyć co się stało.

- Masz broń ?

- Mam.

Wsiadłem do mojego czarnego mercedesa i ruszyłem w odpowiednie miejsce. Zastałem wozy policyjne i... pogotowie ? O cholera. Wysiadłem z auta, nie biorąc broni i poszłem do jednego policjanta.

- Co się tu stało ?

- Głównie przemoc, również doszło do skorzystania z broni. Na szczęście nikt nie został ciężko ranny, tylko jedna osoba straciła przytomność po przez uderzenie patelnią w tył głowy.

- Co zrobiliście ze sprawcą ?

- Został zatrzymany do aresztu tymczasowego.

- Acha, dziękuje.

Zmierzałem do ich willi, kiedy wybiegła Julia. Przybiegła do mnie i się przytuliła. Odzwzajemniłem uścisk.

- Nic ci nie jest ?

- Nie. Zabierz mnie do Harrego.

- Co z resztą ?

- Na chwile.

- Co z Zaynem i Tamarą ?

- Zayn odzyskuje przytomność, a Tamara i matka są przesłuchiwane przez policjantów.

- No to chodź.

Poszliśmy razem do auta i zawiozłem ją do Harrego. Z chłopakami usiedliśmy na kanapie, a Niall robił wszystkim po herbacie.

- Piekło się skończyło

Wymamrotał Harry, przytulając Julie. Zresztą ma racje. Myślmy, że będzie teraz lepiej niż było wcześniej. Wieczorem Harry odwiózł siostrę Zayna, i razem z chłopakami wpadliśmy na pomysł, że napiszemy jakąś piosenke.

*Oczami Zayna*

Siedziałem wraz z matką i siostrami w salonie. Nasza rodzicielka, była niespokojna, chyba ją to wszystko przerosło.

- Spokojnie mamo, wszystko będzie dobrze. Yaser trafi za kratki.

- Miejmy taką nadzieje.

Ruszyłem zrobić coś do picia i poszłem do swojego pokoju. Uwaliłem się na łóżku i wyciągłem z kieszeni swojego smartfona. Wiadomość.

Rita: Jak się czujesz ?

Ja: Dzięki, lepiej. Ojciec w końcu trafi do pudła.

Rita: To dobrze. Nie mogłam patrzeć, jak ty przez niego cierpisz.

Ja: 'patrzeć' ?

Rita: widziałam w szkole twoje siniaki, jak również miałeś wypadek.

Ja: wypadek samochodowy, a to była i wyłącznie moja wina, bo zasłabłem.

Rita: a od czego zasłabłeś, lub od KOGO ?

Ja: ...

Rita: no właśnie. Przepraszam, że to powiem, ale nienawidzę twojego ojca. Nie wiem co bym mu zrobiła, gdybyś nie przeżył...

Ja: aż tak ci na mnie zależy ?

Rita: no... zakochałam się w tobie Zayn.

Ja: ych, miło mi, ale...

Rita: ale kochasz Nine i nic to zmieni.

Ja: nie ! Nie o to chodzi. Też się w tobie zakochałem, ale te wszystkie sytuacje mnie już przerosły. Daj mi troche czasu.

Rita: przepraszam nie powinnam... rozumiem. To do zobaczenia.

Ja: pa i nie przejmuj się, ja też cię kocham :*

Rita: ja też :*

Rzuciłem telefon na dywan. Przypomniało mi się coś. Poszłem na dół do salonu, wyłączyłem telewizor, usiadłem na kanapie naprzeciwko wszystkich, przez co wszyscy uwiesili na mnie dziwny wzrok.

- Musimy porozmawiać.

- O czym ?

- O naszym bracie.

Matka spuściła wzrok na podłogę.

- Dlaczego nie żyje ?

Cisza. Musze dać jej troche czasu, aż to z siebie wyrzuci.

- Jak widziałem z Julią i Tamarą, to wynikało, że pobił samobójstwo. To prawda ?

- Nie. To znaczy... chciał, ale to ojciec go zas...

- Nie kończ. Co z nim zrobiliście ?

Cisza. Nagle wstała i poszła do kuchni. Nie chciała o tym rozmawiać.

- Dokończymy tą rozmowe kiedy będziesz na siłach.

Wziąłem kurtke, rzuciłem na nią ostatnie spojrzenie i wyszedłem. Wsiadłem do mojego czerwonego ferrari i pojechałem do Louisa. Zastałem w domu wszystkich chłopaków z zespołu. Usiadłem na kanapie, a chłopacy coś pisali.

- Co robicie ?

- Piszemy nowy tekst piosenki.

- Bez ze mnie ?

Popatrzyłem co mamy, i wymyślaliśmy nowe rymy i słowa. Po 2 godzinach tekst był gotowy, co nazwaliśmy go ,,one thing''. Jeszcze trzeba wymyślić melodie, ale tym zajmiemy się kiedy indziej. Postanowiliśmy się zrelaksować, przy czym Lou podał nam piwo i włączyliśmy telewizje. W mojej kieszeni rozległ się dzwonek, oznaczający, że ktoś dzwoni. Wyjąłem telefon i odebrałem. Julia.

- Zayn, gdzie jesteś ?

- U Louisa. A co ?

- Mam sprawe.

- Jaką ?

- To nie jest rozmowa na telefon. Kiedy wracasz ?

- Nie wiem. Może niedługo będe. To takie ważne ?

- Dosyć. Dotyczy to ciebie.

- Aha, dobra to może za jakieś 30 min będe.

- Okej. To cześć.

- Pa.

Rozłączyłem się i wrzuciłem telefon z powrotem do kieszeni.

- Kto sie dobijał ?

- Siostra.

- Aaa okej, co tam chciała ?

- Chce ze mną pogadać.

- Okej, nie wtrącam sie.

Posiedziałem jeszcze pół godziny i wsiadłem do auta i pojechałem do domu. Było dosyć pusto na drogach, przez co mogłem zwiększyść prędkość. Był już wieczór. W krótkim czasie wróciłem do domu, na co moja siostra, która chciała ze mną porozmawiać, czekała w moim pokoju. Zamknąłem drzwi i usiadłem obok niej.

- O co chodzi ?

- Chodzi o tą Rite - zaznaczyła cudzysłów palcami, przy czym zrobiła poważną, a również zmartwioną mine - bo... Zayn, tylko nie bierz tak bardzo tego do siebie, muszę poprostu ci to powiedzieć. Nie chcę, byś był okłamywany, jesteś moim bratem. Więc ta Rita... to Nina.

*Oczami Julii*

Zayn wpatrywał się we mnie ze swoją kamienną twarzą, która nie wyrażała nic. Po chwili zrobił wielkie oczy.

- Co ?!?

- Zayn, wtedy jak z nią rozmawiałeś i straciłeś przytomność przez ojca i ona nie zakończyła połączenia, wtedy ja weszłam i...

- Wierze ci.

Zacisnął szczęke. Spojrzał się na mnie, a następnie szybko skierował swój wzrok na podłoge.

- Proszę, zostaw mnie samego.

- Zayn...

- Proszę.

Jego wzrok był w tej chwili jakby nieobecny. Nie chcę, by cierpiał. Najbardziej boje się tego co może sobie zrobić, widząc te blizny na jego rękach. Powoli wstałam i poszłam do swojego pokoju, zostawiając go samego. Wsłuchiwałam się co robi. Słyszałam jak chodzi po swoim pokoju. Teraz pewnie w coś walnął, ale nie umiem ocenić w co. Cisza. Długa, ciężka cisza. Moje ciśnienie wzrastało wraz z niepokojem. Boje się o niego. Za dużo przeszedł.

*Oczami Louisa*

Sprzątałem po chłopakach w salonie, którzy rozeszli się już do swoich domów. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegar, gdzie wskazówki skazywały 23:09. O tej godzinie ? Ruszyłem zastanawiając się kto to może być. Otworzyłem niepewnie klamke, a w drzwiach ukazała się mi brunetka z rozmazanym makijażem, przez co można stwierdzić, że płakała, ale naprawdę mocno. Jej twarz zasłaniały włosy, a jej oczy były jakby zmęczone i smutne. Po chwili zrozumiałem, że to Nina. Co ona tu robi ? Dlaczego do mnie przyszła ? Co się jej stało ?

- L-louis, p-pomóż mi. - jej głos się załamał na ostatnim słowie - proszę.

______________________________________________

Hej, wam jak się podoba mój nowy rozdział ? Zero komentarzy ? Zero motywacji. Pozdro :*



piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 8

*Oczami Zayna*

Kolejny beznadziejny dzień w gównianej szkole. Wieczorem słyszałem jakieś krzyki, ojca i Julii, lepiej żeby nic nie zrobił mojej siostrze, bo będzie miał odemnie w pierdol. Przyszłem do szkoły sam, ponieważ pewnie Julia nie może pozbierać się po wczoraj, a Tamara została z nią dla bezpieczeństwa. Ubrałem czarną bluze i naciągnąłem rękawy, aby nikt nic nie zauważył. Nie miałem humoru. Poszłem do szkolnej toalety, przejrzałem się w lustrze i można by było powiedzieć, że gdyby mój wzrok mógł zabijać, to nikt w szkole by nie żył. Byłem blady i niewyspany z kamienną twarzą. I dobrze. Tak ma być. Ruszyłem do chłopaków.

- Siemka Zayn.

- Cześć.

- Co jest ?

- Nic.

- Widać.

- Dajcie spokój, niewyspałem sie.

W naszym kierunku zmierzała Nina. O nie. Zacisnąłem zęby.

- Zayn spokojnie.

W końcu podeszła do nas.

- Oo Zayn, już się wypłakałeś ?

- Weź. Tą. Swoją. Twarz. Bo. Zaraz. Będzie. Cała. We. Krwi.

- O boshe nie denerwuj sie. Złość piękności szkodzi.

Podniosłem już ręke i miałem ją walnąć ale Louis mnie powstrzymał.

- Narazie Zayn. Uważaj bo wybuchniesz.

Złość we mnie już kipiała. Wyrywałem się Louisowi, bo chciałem ją walnąć ale nic z tego. Lou złapał mnie za nadgarstek, dał znak chłopakom by zostali, a ze mną poszedł na inny korytarz, gdzie nikogo nie było. Staneliśmy, nie wiedziałem o co mu chodziło. Podniósł moją ręke i podciągnął mi rękaw. Zauważył.

- Zayn, nie rób tego.

Patrzałem się na swoje blizny. Co miałem powiedzieć ?

- Będziesz przez nią cierpieć ?

- Ja. Ją. Kocham.

Zamurowało go. Zgrzytałem zębami.

- Nie rób więcej tego. Wyżyj się na czymś innym ale nie na sobie.

Poszliśmy z powrotem do chłopaków. I co ja mam go słuchać ? Tak, to mój najlepszy przyjaciel, ale nie muszę się go zawsze słuchać. Dostałem wiadomość od Rity.

Rita: i jak, przeszło ci ?

Ja: nie. Musze ci coś powiedzieć.

Rita: ja też coś ci powiem.

Ja: No bo ten Zayn Malik, to ja. Prosze nie złość się.

Mineło 5 min. a Rita nadal nie odpisywała. Zacząłem się martwić, że już mi nie odpisze. Nagle dostałem wiadomość.

Rita: wiem. Bo... ja chodzę z tobą do szkoły.

Ja: Co ? Czyli nie jesteś na mnie zła ?

Rita: troche tak, a troche nie. Ale wiesz to jest duże liceum, więc...

Ja: wiem. Czyli znasz Nine ?

Rita: tak znam. Słyszałam tą ,,rozmowe'' dzisiaj z Niną. Nie wiem co mam powiedzieć. Naprawdę przesadziła.

Ja: co zrobić. Może byśmy się spotkali ?

Rita: nie wiem. Poprostu... nie chce. To znaczy... chce ale nie chce.

Ja: ok, może innym razem. Pomożesz zapomnieć mi o Ninie ?

Rita: postaram się przystojniaczku :*

Ja: dzięki.

Rita: mam nadzieję, że nie zrobiłeś sobie wczoraj niczego...

Ja: a co ma mnie uspokojić ?

Rita: Zayn... prosze nie rób nic sobie. Szczerze... podobasz mi się. I jak tylko pomyśle co ty mogłeś sobie zrobić to łzy mi lecą...

Ja: nie przejmuj się mną. Też mi się podobasz, niestety narazie tylko z charakteru, bo cie jeszcze nie widziałem.

Rita: przestań bo się rumienie.

Ja: to dobrze. Dobra popiszemy później idę na lekcje zresztą ty też chyba musisz.

Rita: no to papa :*

Ja: pa :*

Włożyłem telefon do kieszeni i ruszyłem w głąb korytarza. Nie obchodziły mnie szepty wszystkich uczniów w liceum, ich wzrok, które się na mnie patrzały, to że wszyscy mnie obgadują. Poszłem do sali i usiadłem z Louisem w ławce. O dziwo, dzisiaj Nina nie powiedziała nic do mnie, z czego się niezmiernie cieszę. Przyjechałem do domu, poszłem do salonu gdzie była reszta mojej rodziny, bez ojca, który jest w pracy. Ruszyłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi i odrazu wyciągłem telefon.

Rita: hej, jak samopoczucie ?

Ja: nie jest źle. A twoje ?

Rita: brat mi zmarł. Chorował na raka.

Ja: przykro mi. Ale nie przejmuj się, twój brat ma teraz lepsze życie w niebie.

Rita: a co z twoimi rodzicami ?

Ja: narazie ojciec w pracy, więc spokój.

Rita: to dobrze. Ile masz tych kresek już ?

Ja: jakich kresek ?

Rita: blizn.

Ja:... 14.

Rita: o matko. Gdzie ?

Ja: po 5 na dwóch rękach i 4 na nodze.

Rita: Zayn... ;___;

Ja: Mówiłem, żebyś się mną nie przejmowała... dobrze, że jesteś. Przynajmniej moje życie nie jest całkiem do bani.

Rita: powiedziałabym to samo.

Ja: a... sorki że pytam ale... co się u ciebie dzieje ?

Rita: powiem kiedy będe na to gotowa.

Ja: rozumiem.

Rita: dobra muszę kończyć, pa Zayn.

Ja: pa.

Leżałem sobie i nagle wiadomość.

Louis: dasz radę przyjechać na próbe dziś ?

Ja: tak, napewno przyjadę.

Louis: a jak nie przyjedziesz ?

Ja: to znaczy, że musiało się coś stać. Jak mnie nie będzie i nie napiszae smsa czemu mnie nie będzie to dzwońcie na policję, w najgorszym razie na pogotowie.

Louis: ok. Tylko pamiętaj co ci powiedziałem na korytarzu.

Nic nie odpisałem. Położyłem się na łóżku. Ruszyłem do pokoju Julii. Zapukałem. Wszedłem, leżała na łóżku przykryta pościelą, z twarzą wyrażającą obojętność. Podparła ręką głowe.

- Co ci wczoraj ojciec zrobił ?

- Nic. Tylko to.

Na ramieniu miała wielką kreske. Musiało boleć.

- Nie wracajmy do tego. Powiedziala ci coś Nina ?

Opowiedziałem jej historię z tą rozmową.

- Musze ją kiedyś zabić, podła żmija.

Zachichotałem.

- Myślałam, że już na dobre nie będziesz miał dobrego humoru.

- Hah śmieszne.

- Harry tu będzie. Przyjedzie by mnie odwiedzić, więc pewnie sobie pogadacie dzisiaj.

- Przecież chłopaki mają próbe. O której przyjedzie ?

- Gdzieś koło 18.

- Aha, no to okej. Nie idziesz na obiad ?

- Zaraz przyjdę.

Poszłem na dół, do kuchni. Tamara nakrywała do stołu, a matka zajmowała się obiadem. Usiadłem na kanapie, i patrzałem się na Tamare.

- Co się tak na mnie patrzysz ?

- Sprawdzam twoją czujność.

Rzuciłem w nią poduszką. Ta tylko z powrotem rzuciła na mnie i dalej rozkładała naczynia.

- Widzę, że ci się humor poprawił.

- a tobie pogorszył.

Zachichotałem. Taka moja siostra.

- Byś mi pomógł, a nie leżysz jak leń.

Wstałem i pomogłem jej. Kiedy w końcu wszystko było już gotowe, zasiedliśmy wszyscy razem do stołu. Na dół zeszła Julia. W drzwiach rozległ się dzwonek. Matka poszła otworzyć. Do salonu wszedł Harry. Pocałował się z Julią i pytał się jak się czuje itp.

- Zjesz Harry może znami obiad ?

- Czemu nie.

Uśmiechnął się szeroko i usiadł koło Julii przy stole. Jedliśmy w ciszy. Ufam Harremu, dlatego wiem, że nikomu nic nie powie. Dlatego przy obiedzie musiałem poruszyć ten temat.

- Co robimy z ojcem ?

- Narazie nic.

- Jak to nic ? Jak my nic z nim nie zrobimy to on nas w końcu pozabija, a tego nikt chyba nie chce.

- Słuchajcie, musze wam coś powiedzieć.

Spojrzeliśmy się na matke.

- Bo te pieniądze... to ja je wziełam.

- Co ?!?

- Tylko prosze, nie gniewajcie sie, ja mam pewien plan.

- Jaki ?

- Musze jeszcze trochę uzbierać i będziemy mieli na mieszkanie. Pod nieobecność ojca, wyprowadzimy się.

- WYPROWADZICIE SIĘ ?!?!?

Siedzieliśmy w bezruchu. Ten głos nie należał do nas. Przeszedł po nas zimny dreszcz. Ojciec. Słyszał naszą rozmowe. Jak ? Cholera. Koniec z nami. On nas pozabija.